O takiej decyzji Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie poinformował jej rzecznik prok. Zbigniew Jaskólski. Wcześniej - by uniknąć zarzutu braku bezstronności - Prokuratura Okręgowa w Warszawie wyłączyła się z badania tego zawiadomienia. To Prokuratura Okręgowa w Warszawie nadzorowała czynności CBA w sprawie G. i przygotowała akt oskarżenia. Rzecznik prokuratury w Ostrołęce prok. Andrzej Rycharski nie chciał na razie komentować sprawy, bo zawiadomienie jeszcze do niej nie trafiło. W zawiadomieniu sędzia Tuleya - który 4 stycznia skazał dr. G. na rok więzienia w zawieszeniu i grzywnę za przyjęcie 17,5 tys. zł od pacjentów - powołał się na możliwe naruszenie artykułu Kodeksu karnego, przewidującego karę do 10 lat więzienia za przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści osobistej. Chodzi o wątek funkcjonariusza Biura, który podczas działań w sprawie kardiochirurga miał "wejść w dużą zażyłość z jedną z pielęgniarek". Sąd załączył do zawiadomienia zeznania funkcjonariusza CBA Tomasza N. i pielęgniarki Honoraty K. W 2009 r. na procesie G. świadkowie zeznawali m.in., że pielęgniarka z kierowanego przez dr. G. oddziału kardiochirurgii szpitala MSWiA miesiąc przed faktem mówiła, że ordynator będzie aresztowany. Zdaniem jednego ze świadków na oddziale wiedziano, że pielęgniarka jest związana z agentem CBA. Inni świadkowie wskazywali, że pielęgniarka - podając się za osobę z rodziny kogoś, kto ma być pacjentem kardiochirurga - wypytywała, "ile trzeba dać doktorowi, bo wiadomo, że bierze". W mowie obrończej dr. G. jego adwokat mec. Adam Jachowicz zachowanie funkcjonariusza CBA, który wszedł w intymne relacje z pielęgniarką Honoratą K., ocenił jako niedopuszczalne i nazywał go "małym agentem Tomkiem", nawiązując do sprawy b. posłanki PO Beaty Sawickiej i agenta CBA pod przykryciem (był nim obecny poseł PiS Tomasz Kaczmarek). Sędzia Tuleya, odnosząc się do tego w ustnym uzasadnieniu wyroku, powiedział, że w sprawie kardiochirurga nie mieliśmy do czynienia z "małym", ale z "dużym agentem Tomkiem", który miał swój związek z pielęgniarką wykorzystać, aby wyłudzać od niej m.in. informacje o sytuacji na oddziale. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga poprowadzi śledztwo z innego zawiadomienia sędziego Tulei - w sprawie możliwych fałszywych zeznań pięciorga świadków w procesie kardiochirurga. Chodzi m.in. o słowa jednej z przesłuchiwanych kobiet, że na łapówkę dla lekarza rodzina musiała zaciągnąć kredyt w banku. Z dokumentacji bankowej wynika zaś, że kredyt był brany kilka miesięcy po rzekomym wręczeniu łapówki. Za fałszywe zeznania świadkowi grozi do trzech lat pozbawienia wolności. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wyłączyła się także z badania i tego zawiadomienia. Tuleya wysłał już też do CBA i Prokuratury Okręgowej w Warszawie dwa zawiadomienia dotyczące "rażących uchybień" organów ścigania w sprawie kardiochirurga. Zastrzeżenia dotyczą m.in. zatrzymań i przesłuchań prowadzonych w sprawie kardiochirurga przez funkcjonariuszy Biura i prokuratorów. Chodzi o zasadność 24 zatrzymań i dodatkowo prawidłowość dwóch spośród tych zatrzymań. Szef CBA i prokurator okręgowy zostali zobowiązani do ustosunkowania się w ciągu miesiąca do kwestii podniesionych w tych zawiadomieniach. Publiczną dyskusję wywołały słowa Tulei, który w uzasadnieniu wyroku skazującego G. porównał metody organów ścigania, w tym CBA, do tych z czasów stalinizmu. Sędzia nie naruszył prawa i zasad etyki - uznała Krajowa Rada Sądownictwa. Nie brak niezależności sędziowskiej, ale brak poszanowania dla tej niezależności jest dziś problemem - oceniał prezydent Bronisław Komorowski. PiS i SP chcą, by sędzia poniósł odpowiedzialność dyscyplinarną, a nawet karną. PO i SLD bronią sędziego i mówią, że jest celem "ordynarnego ataku". Sam sąd nie widzi podstaw, by go karać. Ostatnio Tuleya stracił funkcję rzecznika Sądu Okręgowego w Warszawie.