- Śledztwo w tej sprawie wszczęliśmy 23 lutego br. Prowadzi je pod naszym nadzorem Centralne Biuro Antykorupcyjne. Mogę powiedzieć jedynie, że przesłuchaliśmy ponad 30 świadków; zabezpieczona została też dokumentacja dotycząca tej sprawy - powiedziała we wtorek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur. Jak dodała, śledztwo ma się zakończyć do 23 listopada. Mazur poinformowała, że do tej pory nikt nie został zatrzymany i nikomu nie przedstawiono zarzutów; śledztwo prowadzone jest z artykułu 297 Kk, mówiącego o wyłudzaniu m.in. dotacji, subwencji na podstawie podrobionych lub nierzetelnych dokumentów. Grozi za to od 5 miesięcy do trzech lat więzienia. Jak zaznaczył rzecznik CBA Jacek Dobrzyński, Biuro zajęło się sprawą po sygnałach, które do niego wpływały. - Zawiadomiliśmy prokuraturę, a ona wszczęła śledztwo. Sprawa jest wielowątkowa. Na tym etapie nie można wykluczyć, że komuś będą stawiane zarzuty - podkreślił. Aferę ujawniły Radio ZET i "Newsweek". Według mediów podwarszawska fabryka LEK-AM przez ostatnie kilka lat dostała 19 mln zł z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju na badania naukowe. Według informatorów mediów firma wyłudzała pieniądze na rzekomą produkcję innowacyjnych leków. "Naszym zdaniem..." Dziennikarze Radia ZET i "Newsweeka" przywołują przykład leku na astmę. Według ich informatorów fabryka podjęła się jego produkcji, mimo że nie ma linii do produkcji aerozoli. Gdy NCBiR zapowiedziało kontrolę, pracownicy LEK-AM - według informatorów - kupili w pobliskiej aptece 300 opakowań konkurencyjnego leku na astmę, usunęli z niego oryginalne etykiety i przykleili własne, fałszując równocześnie dokumentację. Według mediów w firmie miało też dochodzić do antydatowania dokumentacji, zmiany wyników badań trwałości leków a same leki, wraz z przeterminowanymi surowcami farmaceutycznymi, trzymano w nieprzystosowanym do tego blaszanym magazynie. Pytana o sprawę główny inspektor farmaceutyczny Zofia Ulz powiedziała, że prokuratura przekazała do GIF materiały dot. firmy LEK-AM. Inspektorzy farmaceutyczni na zlecenie prokuratury przeprowadzili kontrolę w budynkach należących do firmy i przekazali jej wyniki prokuraturze. Nie chciała jednak ujawniać szczegółów. Zarząd LEK-AM podkreśla w oświadczeniu opublikowanym na stronie internetowej, że żaden lek niespełniający norm prawa farmaceutycznego nie opuścił zakładu. - Wszystkie produkty firmy LEK-AM dostępne na rynku spełniają najwyższe wymogi jakości i bezpieczeństwa - napisano w oświadczeniu. LEK-AM poinformowała, że powiadomiła prokuraturę o nieprawidłowościach, jakich dopuścił się jeden z byłych pracowników firmy podczas prac badawczych. - Naszym zdaniem firma LEK-AM jest w tym postępowaniu stroną pokrzywdzoną - głosi oświadczenie. Firma podkreśla, że pomieszczenie magazynowe opisane w publikacjach prasowych znajduje się poza zakładem produkcyjnym, ma charakter pomocniczy i służy m.in. do przechowywania suplementów diety przeznaczonych do utylizacji. Zarząd firmy podkreśla też, że LEK-AM nie mógł prowadzić nielegalnego magazynu ampułek w stodole, ponieważ nigdy nie produkował preparatów w postaci ampułek. Ponadto zwraca uwagę, że w chwili starania się o grant nie istniał warunek, by produkcja musiała odbywać się we własnym zakładzie. "Dotacje NCBiR mają bowiem wesprzeć proces opracowania i rejestracji leku, a nie jego masowej produkcji" - napisano w oświadczeniu.