- Mogę jedynie potwierdzić, że taka decyzja zapadła - powiedziała wczoraj rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur. Jak dodała, o szczegółach prokuratura poinformuje w poniedziałek. Już wcześniej Mazur powiedziała, że prokuratura nie może ani ponowić wniosku o uchylenie immunitetu, ani zawiesić śledztwa. - W tej sytuacji nie mamy takiej możliwości prawnej. Jedyną jest umorzenie postępowania. Możemy je wznowić w momencie, gdy immunitet wygaśnie - zaznaczyła Mazur. W poniedziałek ma zostać skierowany do sądu akt oskarżenia przeciwko osobom, które szantażowały Piesiewicza. Do tego czasu prokuratura nie będzie się wypowiadać w tej sprawie. Prokurator prowadzący śledztwo ws. Piesiewicza Józef Gacek powiedział w środowym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", że z ekspertyz wykonanych na potrzeby śledztwa wynika jednoznacznie, iż senator zażywał kokainę. Prokuratura zamierzała zarzucić parlamentarzyście popełnienie przestępstw opisanych w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii: posiadania kokainy i nakłaniania innych osób do jej zażycia. Na początku lutego Senat nie zgodził się jednak na uchylenie mu immunitetu. Wcześniej wniosek prokuratury negatywnie zaopiniowała senacka komisja regulaminowa; jej członkowie argumentowali, że jest on przedwczesny i w tej chwili nie ma podstaw do uchylenia Piesiewiczowi immunitetu. Prokurator Gacek w środowej "Rz" zarzucił senatorom, że z niezrozumiałych powodów umniejszają wartość dowodów, które posiada prokuratura i swoją decyzją o nieuchyleniu immunitetu uniemożliwiają dalsze prowadzenie śledztwa. Podkreślił, że z filmów jednoznacznie wynika, że Piesiewicz nie był osobą odurzoną i miał świadomość swoich reakcji. Ponadto - zdaniem prokuratora - Piesiewicz brał czynny udział w całym zdarzeniu, a w wielu przypadkach był nawet inicjatorem pewnych zachowań. Zapowiedział także, że prokuratura będzie chciała wrócić do sprawy, kiedy Piesiewiczowi wygaśnie senacki mandat, czyli w 2011 roku. Wniosek o uchylenie immunitetu senatorowi był pokłosiem innego postępowania, które - jak podał w grudniu "Wprost" - prokuratura wszczęła po doniesieniu samego Piesiewicza. Senator twierdził, że padł ofiarą grupy szantażystów. 18 listopada na zlecenie śledczych doszło do zatrzymania osób wskazanych przez parlamentarzystę. Według "Wprost", zatrzymani oskarżyli Piesiewicza o posiadanie kokainy. Piesiewicz powiedział wówczas tygodnikowi, że sam poprosił o uchylenie immunitetu i wyraził zgodę na pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej. Z kolei "Rzeczpospolita" podała, że w połowie października do jej redakcji zgłosiła się kobieta, która twierdziła, że "ma nagrania kompromitujące jednego z wpływowych senatorów Platformy". "Super Express" zamieścił na swojej stronie internetowej film, który ma być dowodem, że Piesiewicz zażywał narkotyki. "SE" napisał, że jedno z nagrań senator obejrzał w towarzystwie dziennikarza "SE"; Piesiewicz zaprzeczył jednak, że zażywał narkotyki. "To nie była kokaina, ale sproszkowane lekarstwa" - mówił.