Pod koniec czerwca adwokat Stefan Hambura złożył takie wnioski jako pełnomocnik syna Anny Walentynowicz oraz brata Stefana Melaka, którzy zginęli w katastrofie 10 kwietnia. Jak pisał w uzasadnieniu wniosków, przesłuchania miały służyć m.in. wyjaśnieniu, jak dokładnie wyglądały polsko-rosyjskie ustalenia co do sposobu prowadzenia śledztwa ws. katastrofy. Hambura chciał też ustaleń, "czy premier Władimir Putin lub inny członek jego rządu chciał znać listę polskiej delegacji". Adwokat wnioskował też, by w czasie przesłuchań wyjaśniono, czy po katastrofie Tusk bądź Komorowski ustalali ze stroną rosyjską "możliwość dopuszczenia na miejsce katastrofy samolotu TU-154M wyłącznie polskich śledczych, aby zabezpieczyć wszelkie nośniki informacji dotyczące bezpieczeństwa państwa". Wnioski te zostały już merytorycznie rozstrzygnięte, ale informując o tym rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Jerzy Artymiak nie podał dziś szczegółów - do czasu zapoznania się z decyzją przez pokrzywdzonych i ich pełnomocnika. Zarazem Artymiak przyznał, że podstawą prawną tej decyzji był artykuł kodeksu postępowania karnego, który stanowi, że "oddala się wniosek dowodowy, jeżeli okoliczność, która ma być udowodniona, nie ma znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy albo jest już udowodniona zgodnie z twierdzeniem wnioskodawcy". Artymiak dodał, że "zdecydowana większość" członków rodzin ofiar będzie przesłuchiwana przez prokuraturę wojskową i na potrzeby polskiego śledztwa, i w ramach realizacji wniosku o pomoc prawną strony rosyjskiej o przesłuchanie bliskich ofiar. Według prokuratora wśród tych świadków będzie też prezes PiS Jarosław Kaczyński (według mediów ma on zeznawać 27 lipca). Artymiak podał, że ci pokrzywdzeni, którzy już wcześniej zeznawali w polskim śledztwie, będą ponownie przesłuchiwani w ramach realizacji przez polską prokuraturę wniosku Rosjan o pomoc prawną. Ustosunkowując się do medialnych informacji o wniosku rodziny posła PiS Przemysława Gosiewskiego o jego ekshumację, prokurator powiedział, że wniosek taki będzie rozpoznany przez WPO. Zaznaczył, że zgodnie z prawem, ekshumacji można dokonywać tylko między październikiem a kwietniem. W zeszłym tygodniu prokurator generalny Andrzej Seremet mówił, że nie można wykluczyć ekshumacji ofiar katastrofy, jeśli będzie taki wniosek od rodzin. Dodawał, że na razie Rosjanie przekazali Polsce tylko protokół sekcji zwłok Lecha Kaczyńskiego; na inne strona polska wciąż czeka. O możliwym wniosku o ekshumację mówiła wcześniej wdowa po Przemysławie Gosiewskim Beata Gosiewska. Jak mówiła, po trzech miesiącach otrzymała od Żandarmerii Wojskowej z powrotem ubrania, w których jej mąż miał być pochowany i które tuż po katastrofie zostały zawiezione przez bliskich zmarłego do Moskwy i przekazane pracownikowi konsularnemu. Miały trafić do tamtejszego instytutu ekspertyz sądowych, gdzie po katastrofie przewieziono zwłoki jej ofiar. - W Moskwie zapewniono, że mąż zostanie ubrany w przygotowany garnitur, choć wuj męża chciał to zrobić sam. Teraz nie wiem, co tak naprawdę znajduje się w trumnie, tym bardziej, że rodzinie nie pozwolono otworzyć trumny. Liczę się z koniecznością ekshumacji, szczególnie, że do tej pory nie ma informacji na temat sekcji zwłok - dodała Gosiewska. Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Jerzy Artymiak powiedział wtedy, że strona rosyjska przekazała wśród licznych przedmiotów uznanych przez nią za zbędne w prowadzeniu tamtejszego postępowania także ubranie posła. Jak dodał, według uzyskanych przez niego informacji istnieje dokumentacja fotograficzna, świadcząca o tym, że poseł został pochowany w garniturze. - Nie ma problemu, by okazać ją pani Gosiewskiej, o ile wyrazi taką wolę - dodał.