W połowie października pracownicy krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych umożliwili ministrowi sprawiedliwości wysłuchanie nagrań z kopii rejestratorów samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem.Miesiąc później wszczęto śledztwo, które ma dać odpowiedź na pytanie: czy pracownicy Instytutu przekroczyli swoje uprawnienia, ujawniając materiał, jaki powierzono im do badań. Śledztwo miało zakończyć się już za kilka dni, ale potrwa prawie do końca marca, bo do przesłuchania została jeszcze jedna osoba. Minister pojawił się w prokuraturze wczoraj, bez kamer i bez fleszy. Przez kilkadziesiąt minut odpowiadał na pytania śledczych. Kwiatkowski stwierdził, że nie wiedział, co będzie odsłuchiwał. Nie żądał tego konkretnego nagrania i słuchał tylko tego, co dali mu eksperci z Instytutu. Minister był przesłuchany jako świadek i jego rola w tym śledztwie na pewno się nie zmieni. Ewentualne zarzuty rozpowszechniania wiadomości ze śledztwa, może usłyszeć tylko dwóch pracowników Instytutu. Jednak jak się dowiedział reporter RMF FM do końca marca prokuratura zamierza umorzyć całe dochodzenie.