Prok. Hnatko poinformował, że "prokurator przedstawił Mariuszowi G. zarzut publicznego rozpowszechnienia bez zezwolenia od 4 stycznia 2009 roku w Radiu ZET i na portalu stacji wiadomości z postępowania przygotowawczego prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Rzeszowie". Jak dodał, "w szczególności chodzi o fragmenty zeznań świadka, złożone w tym postępowaniu, zanim te materiały zostały ujawnione w postępowaniu". Podobny zarzut usłyszał w poniedziałek dziennikarz TVN24 Krzysztof Skórzyński. Prokuratura nie podaje, o jakie śledztwo chodzi. Według mediów sprawa dotyczy ujawnienia zeznań nt. przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa. W wydanym dziś i przekazanym PAP stanowisku Helsińska Fundacja Praw Człowieka wskazała, iż społeczeństwo musi mieć prawo uzyskiwania informacji na temat działań wymiaru sprawiedliwości, w tym działań policji i prokuratury; dziennikarze z kolei muszą mieć prawo do przekazywania informacji społecznie ważnych, w szczególności związanych z rzetelnością postępowań przygotowawczych, czy też sądowych. "Naszym zdaniem dziennikarze, opisując sprawę wycieku, działali w interesie społecznym, a nie ze szkodą dla niego" - oceniła fundacja. W oświadczeniu dodano, że w pewnych sytuacjach jest dopuszczalne stawianie zarzutów dziennikarzom w związku z rozpowszechnianiem informacji z postępowania przygotowawczego, np. jeśli dziennikarz "przekracza ramy rzetelnego dziennikarstwa i ujawnia informacje ze śledztwa tylko i wyłącznie w celu wywołania sensacji, czy też ingeruje w życie prywatne i nie sposób przypisać mu działania w interesie publicznym". "Z taką jednak sytuacją nie mamy do czynienia w przypadku zarzutów stawianych przez Prokuraturę Okręgową w Krakowie" - zastrzegła Fundacja Helsińska. Sprzeciw wobec zarzutów dla dziennikarzy wyraził zarząd TVP. Nazwał je "próbą jawnego ograniczenia wolności słowa". "Telewizja Polska jako nadawca publiczny bacznie obserwuje wszelkie działania zmierzające do zawężenia obszaru swobody wypowiedzi dziennikarskiej. Działania te postrzegamy jako wymierzone w prawo demokratycznych mediów do kontroli władzy publicznej. Kontrola władzy publicznej przez dziennikarzy sprawowana jest w imieniu i dla dobra społeczeństwa. Uderzenie w misję dziennikarstwa budzi głęboki niepokój Telewizji Polskiej, która przyłącza się do protestów środowisk niezgadzających się z sankcjami karnymi wobec wykonujących swoje obowiązki pracowników mediów" - czytamy w oświadczeniu zarządu TVP. Prokuratura okręgowa nie podaje pełnych nazwisk podejrzanych dziennikarzy. Jednak wiadomo, że oprócz Skórzyńskiego chodzi o Mariusza Gierszewskiego z Radia ZET. Gierszewski kilka dni temu powiedział portalowi tvn24.pl, że chodzi zapewne o zeznania prokuratorów w sprawie przecieku o akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa; materiał przygotowali wspólnie ze Skórzyńskim. Dziennikarze opublikowali go 4 stycznia ub. roku. Dowodzili, że prokurator Jerzy Engelking, najbliższy współpracownik Zbigniewa Ziobry, mimo braku dowodów, wskazał Janusza Kaczmarka jako źródło przecieku w akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa. Dziennikarze powoływali się na zeznania śledczych badających tę sprawę, które ci złożyli w rzeszowskiej prokuraturze. Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie prowadzi śledztwo w związku z domniemanym przekroczeniem uprawnień przez prokuratorów, funkcjonariuszy ABW i CBA w sprawie przeciwko b. szefowi MSWiA Januszowi Kaczmarkowi oraz dotyczące multimedialnej konferencji wiceprokuratora generalnego Jerzego Engelkinga w 2007 r. Jak informowała wcześniej krakowska prokuratura, zarzuty stawiane dziennikarzom dotyczą art. 241 kodeksu karnego, który mówi o tym, że "kto bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch". Chodzi o to, że materiały z postępowania prokuratorskiego mogą być ujawniane jedynie za zgodą organu prowadzącego postępowanie według określonej procedury, która w tym przypadku powinna być zastosowana również przez dziennikarzy. "To nie zamach na media" - Nie jest to zamach na wolność mediów - mówił dziennikarzom podczas konferencji prasowej w ubiegłym tygodniu prokurator okręgowy w Krakowie Artur Wrona. - Media mają swoje obowiązki, a my mamy swoje. W materiale, który był publikowany, są cytaty z protokołu. To znaczy, że dziennikarze mieli dostęp do protokołu, do którego nie mieli prawa dostępu i o udostępnienie którego się nie zwrócili - wyjaśniał prokurator. Prok. Wrona wskazał, że sprawa będzie oceniana także pod kątem społecznej szkodliwości czynu. Według poproszonego o komentarz prawnika oznacza to, że nawet gdyby doszło do przedstawienia zarzutów, ale z oceny prokuratury wynikało, iż działanie dziennikarzy nosiło cechy znikomej społecznej szkodliwości, postępowanie mogłoby zostać umorzone. Zasadność zarzutów postawionych dziennikarzom TVN24 oraz Radia Zet zbada Prokuratura Krajowa; decyzję taką podjął prokurator krajowy Edward Zalewski - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Krajowej Katarzyna Szeska. Głosy zaniepokojenia Sprawa zarzutów dla dziennikarzy wywołała duży społeczny rezonans. "Mój poważny niepokój budzi kolejna sprawa, w której dziennikarzowi stawia się zarzut ujawnienia tajemnicy państwowej" - napisał w wydanym w poniedziałek oświadczeniu prezydent Lech Kaczyński. Jak podkreślił, "prawo musi być przestrzegane, ale jego egzekwowanie nie powinno zagrażać wolności słowa". Także w poniedziałek Rada Polskiego Press Clubu zaapelowała do ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego, by objął postępowanie w tej sprawie "osobistym nadzorem". O osobisty nadzór prokuratora generalnego nad tym postępowaniem wnioskowała także Rada Konsultacyjna Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. W wydanym oświadczeniu podkreślono, że zarzuty stawiane dziennikarzom przez prokuraturę "prowadzą do ograniczenia wolności słowa (...) i kontroli władz publicznych przez obywateli za pośrednictwem mediów". Z kolei przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek ocenił, że w przypadku informacji chronionych tajemnicą państwową dochowanie tajemnicy jest wyższą koniecznością niż ujawnienie potencjalnej afery. "Tutaj wygrała chęć sprzedania informacji na zewnątrz. Tego nie można pochwalić. Jestem bardzo za tym, by dziennikarze szukali, szperali, bo to jest również ich obowiązek, ale jest sprawa najwyższej konieczności i to jest sprawa tajemnicy państwowej" - zaznaczył. Według Buzka w takich sytuacjach istnieją inne sposoby dochodzenia - jak powiedział - do prawdy, a najprostszym rozwiązaniem jest zawiadomienie prokuratury. We wtorkowym oświadczeniu Buzek zaznaczył, że "odpowiedzialność w przypadku ujawniania tych tajnych danych powinni ponosić przede wszystkim urzędnicy lub inne osoby je ujawniające, a nie dziennikarze". W wydanym w poniedziałek wieczorem oświadczeniu Grupa TVN poinformowała, że "z wielkim niepokojem przyjmuje próbę zamknięcia ust dziennikarzom przez prokuraturę w Krakowie". "Postawienie zarzutu dziennikarzowi TVN24 za to, że opublikował informacje z dochodzenia dotyczącego afery gruntowej pokazuje, że walka o wolność słowa, podstawową wartość w demokratycznym społeczeństwie, jest wciąż aktualnym wyzwaniem" - głosi oświadczenie wiceprezesa zarządu Grupy TVN Piotra Waltera i redaktora naczelnego TVN24 Adama Pieczyńskiego. Przeciwko postawieniu zarzutów dziennikarzom protestuje także Rada Etyki Mediów. W opinii REM za "wyciek" poufnych materiałów odpowiadają osoby, czy instytucje, na których ciąży bezwzględny obowiązek strzeżenia tajemnic państwowych pozostających w ich dyspozycji. "Dziennikarzom nie można stawiać takiego wymogu, gdyż jest to sprzeczne z ich zawodem i misją kontroli władz publicznych w imieniu obywateli. Grożenie sankcjami karnymi, a choćby tylko wzywanie na przesłuchania do prokuratury prowadzi do ograniczenia wolności słowa" - napisała REM w oświadczeniu.