Prokuratura Okręgowa w Szczecinie zwołała w poniedziałek konferencję prasową ws. rolników podejrzanych o utrudnianie przetargów organizowanych przez szczeciński oddział Agencji Nieruchomości Rolnych (ANR) na sprzedaż i dzierżawę ziemi rolnej. Wobec pięciu osób szczeciński sąd zastosował areszt, a wobec trzech kolejnych - areszt warunkowy. W poniedziałek w Szczecinie w obronie kolegów protestowała grupa kilkudziesięciu rolników - do miasta przyjechali ciągnikami.Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Małgorzata Wojciechowicz powiedziała, że zarzut odnośnie działań prokuratury mówiący, że rolnicy działali w obronie polskiej ziemi, jest chybiony. "Oni działali, aby zaspokoić swój własny, prywatny interes. Chodziło im o to, aby nabyć ziemię na najbardziej korzystnych dla siebie warunkach, za jak najniższą cenę" - powiedziała. "Było to działaniem na szkodę właściciela tej ziemi, na szkodę Agencji. Gdyby inni rolnicy mogli przystąpić do licytacji i normalnie w niej uczestniczyć, to byłaby rzetelna, normalna licytacja, normalny przetarg. Cena byłaby na pewno znacznie wyższa, ponieważ mamy na to przykłady, że w przetargach, które nie były ustawione, cena, za którą rolnicy kupowali ziemię, była dwukrotnie wyższa niż ta, którą na początku oferowała Agencja" - wytłumaczyła. W sobotę prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił m.in.: "To, co w tej chwili jest robione, to jest nic innego jak próba zastraszenia polskich rolników, żeby oni polskiej ziemi nie kupowali. Żeby Polska ziemia była dla cudzoziemców". Wojciechowicz przypomniała w poniedziałek zasady przetargów. "Przetargi ograniczone dedykowane są określonej grupie osób. W tym wypadku chodziło o osoby zameldowane na terenie powiatu pyrzyckiego i Lipian. Byli to rolnicy indywidualni - tacy, których gospodarstwo nie miało więcej niż 300 ha. Prokuratura zaznacza, że dotąd nie wpłynęła żadna skarga na czynności policji związane z zatrzymaniami, ani na zastosowane w sprawie środki zapobiegawcze. Wojciechowicz podkreśliła, że "prokuratura jest instytucją niezależną i apolityczną; w swoich działaniach nie kieruje się kalendarzem wyborczym". Podczas konferencji przekazano informację, że podstawą do wszczęcia postępowania, oprócz zawiadomienia złożonego przez dyrektora Agencji, były ustalenia z działań operacyjnych policji. "Konkretnie chodzi o podsłuchy, a także zawiadomienia innych osób, które były pokrzywdzone działaniami tej grupy" - przedstawiła. Wojciechowicz dopytywana, w jaki sposób rolnicy blokowali udział innych osób w przetargach, odpowiedziała, że tych informacji nie może ujawnić. "Prokurator nie wyraził zgody na przekazanie informacji, jakiego rodzaju działania były podejmowane w stosunku do innych rolników. Były takie sytuacje, kiedy osoby te były nakłaniane, by nie licytować i nie brać udziału w przetargach" - dodała. W poniedziałek w sprawie aresztowanych kolegów w Szczecinie protestowali rolnicy, którzy do miasta wjechali ciągnikami. Kilkadziesiąt pojazdów stanęło w centrum przy oddziale ANR. Przedstawicieli protestujących złożyli tam petycję dotyczącą m.in. odwołania dyrektora oddziału. Jak powiedział PAP przewodniczący Komitetu Protestacyjnego Rolników Województwa Zachodniopomorskiego Edward Kosmal, rolnicy chcą, aby dyrektor podał się do dymisji, gdyż "nie mają zamiaru z nim współpracować". Kosmal jest popieranym przez PiS kandydatem do Senatu z okręgu okołoszczecińskiego. We wtorek policja zatrzymała 11 rolników spod Pyrzyc (Zachodniopomorskie) i b. pracownika Agencji Nieruchomości Rolnych. Usłyszeli oni m.in. zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, która miała na celu utrudnianie i zakłócanie przetargów na sprzedaż i dzierżawę ziemi rolnej. W czwartek szczeciński sąd aresztował pięć osób na dwa miesiące, wobec trzech innych zastosował areszt warunkowy, do czasu wpłaty poręczeń. Według prokuratury do przetargów ograniczonych organizowanych przez szczeciński oddział ANR przystępowali rolnicy, którzy przed licytacją uzgadniali, kto wygra przetarg. Śledczy ustalili, że rolnik, który miał wygrać, oferował zapłacenie kwoty minimalnej za nieruchomość, a pozostali w ogóle nie przystępowali do licytacji. Rolnik wygrywał przetarg, a ziemia była sprzedawana za kwotę niższą niż ta, którą można byłoby uzyskać, gdyby nie doszło do zmowy - twierdzi prokuratura. Sprawa dotyczy co najmniej kilkudziesięciu przetargów, a wartość ziemi będącej przedmiotem tych postępowań to co najmniej 6 mln zł. Aresztowani nie przyznali się do winy. Wobec czterech kolejnych podejrzanych prokurator zastosował w ub. środę dozory policji i poręczenia majątkowe od 30 do 50 tys. zł. Dwie osoby przyznały się do zarzucanych czynów i złożyły wyjaśnienia. Temat stał się częścią kampanii wyborczej. W sobotę prezes PiS Jarosław Kaczyński nazwał tę sytuację skandalem. Jak mówił, ta sprawa wiąże się z poniedziałkową wizytą premier Ewy Kopacz w Zachodniopomorskiem, bowiem - przekonywał Kaczyński - istnieją obawy związane z demonstracjami przeciw szefowej rządu. Od poniedziałku premier Ewa Kopacz i ministrowie są w woj. zachodniopomorskim w związku z zaplanowanym na wtorek w Szczecinie wyjazdowym posiedzeniem rządu. Podczas briefingu w Świnoujściu dziennikarze pytali premier, dlaczego prokuratura zajęła się sprawą wykupu ziemi na dwa tygodnie przed wyborami, choć - jak wskazywali - do ustawiania przetargów dochodziło wcześniej. Pytali też, czy zamierza rozmawiać z rolnikami, którzy zapowiadają, że będą się domagać spotkania. "Wtedy, kiedy rolnicy byli pod kancelarią premiera, spotykałam się z nimi dwukrotnie. Wtedy, kiedy spotykałam się, były ciężkie boje o zapisy w ustawie o obrocie ziemią, która będzie obowiązywać, bo została przeprocedowana, od 1 stycznia 2016 r. Nigdy nie uciekałam od takich spotkań. Mam nadzieję, że to spotkanie będzie tak samo merytoryczne jak tamte, które miały miejsce w Warszawie" - odparła szefowa rządu. Jak podkreśliła, o sprawę zatrzymania rolników należy pytać prokuraturę. "Prokuratura jest niezależna i nie chciałabym, aby jakikolwiek premier, niezależnie od tego, kto nim jest, wpływał na prokuraturę. To jest pytanie do prokuratorów, to na pewno nie jest pytanie do premiera rządu" - dodała Kopacz. "Minister rolnictwa Marek Sawicki w piątek podpisał pismo do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, w którym zażądał poinformowania opinii publicznej o charakterze zatrzymania rolników z Pyrzyc w woj. zachodniopomorskim. Była to reakcja na pomówienia polityków PiS, którzy jeszcze w czwartek podczas posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa twierdzili, że aresztowania były politycznie inspirowane przez rząd" - napisał w oświadczeniu resort rolnictwa. Ministerstwo podkreśliło też, że nie ma wpływu na działania jakiejkolwiek prokuratury.