Do prokuratury wpłynęły dwa zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa. Gmyz napisał o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na nielegalnym - jego zdaniem - podsłuchiwaniu i wykorzystaniu rozmów między nim a Bogdanem Rymanowskim z TVN. Drugie, złożone przez mec. Romana Giertycha, dotyczy nielegalnej - jego zdaniem - kontroli rozmów między nim a jego klientem, Wojciechem S., dziennikarzem podejrzanym o korupcję. Poznańska prokuratura została w październiku wyznaczona do rozpoznania całej sprawy. O sprawie stało się głośno, gdy w październiku "Rzeczpospolita" napisała, że ABW nagrała rozmowę dziennikarza "Rz" Gmyza i Rymanowskiego, prowadzoną z podsłuchiwanego telefonu podejrzanego Wojciecha S. "Rz" podała, że nie zniszczono stenogramów z tego podsłuchu. Gazeta kwestionowała udostępnienie przez prokuraturę zapisu rozmów pełnomocnikowi wiceszefa ABW Jacka Mąki na potrzeby procesu cywilnego, jaki wytoczył on "Rz" za pomówienie go. Premier Donald Tusk zapowiedział kontrolę w ABW, bo "zbyt łatwo w Polsce zakłada się podsłuchy i je upublicznia". Potem ogłosił, że nie ma podstaw do odwołania Mąki i zapowiedział zmiany prawa co do podsłuchów, w tym ograniczenie wykorzystania ich w procesach cywilnych. ABW ujawniła, że nagrania Gmyza i Rymanowskiego dokonali "operatorzy telekomunikacyjni, bez udziału ABW", która dokonała tylko "odsłuchu rozmów". Prokuratura Krajowa zbadała działania Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, która udostępniła nagrania na potrzeby procesu Mąki z "Rz". Uznano, że nie ma podstaw do wszczęcia "dyscyplinarki", a podsłuchane rozmowy mają znaczenie dla postępowania wobec S. Sprawę bada też sejmowa speckomisja. Zobacz również: Znani mecenasi na podsłuchu. "To przestępstwo"