Dowodem ma być m.in. opinia fonoskopijna sporządzona przez biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych, a dotycząca jednej z nagranych rozmów telefonicznych ze stycznia 2002 roku. W tym czasie 9 lat temu Krzysztof Olewnik - według materiału dowodowego zgromadzonego w sprawie - miał już być więziony na działce w okolicach Kałuszyna na Mazowszu. Rozmowę tę, podobnie jak i pozostałe nagrywały służby. Były to instrukcje dla rodziny, jak mają przekazać okup. Po zleceniu kolejnych ekspertyz okazało się, że podczas rozmowy jednego z członków rodziny a porywaczami pojawia się trzeci głos - po stronie porywaczy. Biegli po analizie stwierdzili, że należy on do Krzysztofa Olewnika. Co więcej, głos podpowiada, co porywacze mają mówić. To jeden z najmocniejszych dowodów na poparcie wersji śledztwa mówiącej o samouprowadzeniu. Biegli ustalili ponadto, że porywacze łączyli się z Warszawy, a nie z Kałuszyna, gdzie miał być wtedy więziony Krzysztof Olewnik. Najpóźniej w poniedziałek rodzina Olewników ma złożyć zażalenie na działania policji i prokuratury. Chodzi o wczorajsze przeszukanie ich domów i firmy - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Według ojca porwanego, Włodzimierza Olewnika, przeszukania w jego domu i członków jego rodziny "nie miały żadnego uzasadnienia faktycznego i podstaw w zgromadzonym materiale dowodowym". Jego zdaniem to "kolejna próba dyskredytowania" jego rodziny. Do porwania Krzysztofa Olewnika doszło w październiku 2001 roku. Sprawcy porwania kilkadziesiąt razy kontaktowali się z rodziną Olewnika, żądając okupu. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro okupu, jednak Krzysztof Olewnik nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy został zamordowany. Jego ciało zakopano w lesie w pobliżu miejscowości Różan (Mazowieckie). Odnaleziono je w 2006 r., a w 2010 r. po ekshumacji na cmentarzu w Płocku i badaniach genetycznych ostatecznie potwierdzono tożsamość Krzysztofa Olewnika.