Przedstawiając posłom informację o działaniach prokuratury w redakcji "Wprost", Seremet powtórzył, że prokurator w ogóle nie dążył do ustalenia informatora redakcji ws. podsłuchów, lecz żądał wydania nośników z nagraniami. Jak podkreślił, tajemnica dziennikarska chroni źródło informacji, a nie jej treść. Potwierdził, że redaktor naczelny gazety Sylwester Latkowski po przekazaniu nośników przesłuchiwany jako świadek zeznał w prokuraturze, że redakcja nie dokonywała ingerencji w te nagrania. Zarazem Seremet podkreślił, że nie można tolerować sytuacji, w której każdy rozumie prawo tak, jak jest mu wygodnie. "Nie można ulegać presji tłumu - nawet jeśli jest to tłum dziennikarzy" - dodał. Prokurator generalny uznał, że do "gorszącego" przebiegu zdarzeń w siedzibie tygodnika przyczyniła się głównie sama redakcja "Wprost". "Ściągając dziennikarzy innych mediów wydatnie utrudniono czynności prokuratury, nie znając być może ich celu" - mówił.