- Akta będą analizowane w Prokuraturze Generalnej, jeszcze ich nie otrzymaliśmy - powiedział rzecznik prasowy Prokuratury Generalnej prok. Mateusz Martyniuk. Na początku lipca w mieszkającej w Pucku rodzinie zastępczej opiekującej się piątką powierzonych i dwójką własnych dzieci zmarł 3-letni chłopiec. 12 września w tej samej rodzinie zmarła 5-letnia dziewczynka. W ubiegłym tygodniu sąd w Pucku zdecydował o aresztowaniu na trzy miesiące rodziców zastępczych dzieci. Prokuratura zarzuciła im śmiertelne pobicie jednego dziecka, a kobiecie - zabójstwo drugiego. "To był zdecydowany błąd" W piątek Seremet, odnosząc się do sprawy z Pucka, mówił w mediach, że trwa już postępowanie służbowe w tej sprawie. - To był zdecydowany błąd, że przydzielono sprawę (pierwszego z dwojga zmarłych dzieci - przyp. red.) referentowi, który nie jest jeszcze prokuratorem, jest asesorem - powiedział Seremet. - Sprawa była rzeczywiście trudna, bo w dość niejasnych okolicznościach już na początku ta śmierć miała miejsce - mówił prokurator generalny. Informował też, że zwrócił się o oświadczenia zarówno do zastępcy prokuratora rejonowego - prokuratora prowadzącego tę jednostkę, jak i prokuratora-referenta. Dlaczego przyjęto taką koncepcję postępowania? Prok. Martyniuk poinformował w poniedziałek, że PG już otrzymała te oświadczenia. - Mają one wyjaśnić, dlaczego przyjęto taką koncepcję tego postępowania i z czego to wynikało - zaznaczył Martyniuk. Dodał, że wnioski będą sformułowane dopiero po analizie akt sprawy. W ubiegły poniedziałek - po otrzymaniu wyników sekcji zwłok dziewczynki, w których jednoznacznie jako przyczynę śmierci wskazano pobicie - prokuratura zdecydowała o zatrzymaniu rodziców, a dzień później śledczy przedstawili im zarzuty. Kobiecie - za udział w śmiertelnym pobiciu 3-latka oraz zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym 5-latki - grozi nawet kara dożywocia, mężczyźnie - za pobicie ze skutkiem śmiertelnym - do 10 lat więzienia. W obu przypadkach rodzice zastępczy - 32-letnia Anna C. oraz 39-letni Wiesław C. - początkowo utrzymywali, że doszło do wypadku. Po usłyszeniu zarzutów przyznali się do winy, zostali aresztowani na trzy miesiące.