Jak poinformowała w piątek 16 października zastępca prokuratora okręgowego w Przemyślu prok. Beata Starzecka, biegła behawiorystka oceniła, po przeprowadzonej obserwacji, że psy są agresywne i niebezpieczne. W związku z tym prokuratura uznała, że należy je uśpić. "Właściciel psów nie wypowiedział się w tej kwestii. Wobec tego prokurator skierował wniosek o uśpienie psów do prezydenta miasta" - przekazała prok. Starzecka. Wyjaśniła, że prezydent jest organem, do którego należy m.in. zapewnienie porządku i bezpieczeństwa mieszkańcom. Przesłuchano drugiego chłopca Prokurator poinformowała również, że w charakterze świadka został przesłuchany drugi z pogryzionych chłopców. Dodała, że ze względu na dobro prowadzonego postępowania nie może ujawnić szczegółów. Zapewniła jedynie, że przesłuchanie dziecka odbyło się w sądzie w obecności biegłego psychologa. Tragiczne odwiedziny Do tragedii doszło pod koniec września w jednym z mieszkań w Przemyślu. Tego dnia 12-letni Kamil odwiedził swojego o rok młodszego kolegę Szymona. W jego mieszkaniu były dwa psy. W pewnym momencie zwierzęta zaatakowały Kamila. Poszkodowany został także 11-letni Szymek próbujący bronić zaatakowanego kolegę. W wyniku pogryzienia przez psy Kamil doznał głębokich ran szyi, twarzy i klatki piersiowej, miał też złamaną rękę. Natomiast rany Szymka nie zagrażały jego życiu. Kamil trafił najpierw do szpitala w Przemyślu, potem został przewieziony do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie zmarł kilka dni później. Oba psy trafiły wówczas do schroniska. Właściciel z zarzutem 50-letni właściciel psów Mariusz S. usłyszał zarzut narażenia małoletnich na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia oraz nieumyślnego spowodowania śmierci jednego z nich. "Jak ustalono Mariusz S. utrzymywał dwa psy rasy amerykański pitbulterier, czyli tej uznanej za agresywną i niebezpieczną, bez wymaganego pozwolenia, bez zapewnienia im warunków bezpiecznego bytowania. Nie zabezpieczył również dzieci i innych osób przed dostępem do tych zwierząt" - wyjaśniła wówczas prok. Starzecka. Podejrzanemu grozi do 5 lat więzienia. Mężczyzna decyzją sądu został aresztowany na trzy miesiące. Ze względu na stan zdrowia odbywa areszt w warunkach szpitalnych. Podejrzany w czasie przesłuchania nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył wyjaśnienia, "po części sprzeczne z ustaleniami śledztwa", w których umniejszył swoją rolę w zdarzeniu.