Igor Ł., (obecnie Igor M., zmienił nazwisko) został przed laty świadkiem koronnym na wniosek Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Jego zeznania stały się jednym z głównych dowodów w sprawie kradzieży samochodów na dużą skalę. Pod koniec kwietnia łódzka prokuratura apelacyjna, która prowadzi śledztwo w sprawie śmierci Papały, poinformowała, że do zabójstwa generała doszło w chwili, gdy sprawcy zamierzali ukraść samochód należący do byłego szefa policji. Podczas napadu jeden z mężczyzn miał oddać do Papały śmiertelny strzał. W związku z tą sprawą zatrzymano i aresztowano pięciu mężczyzn. Dwóch z nich - "Patyk" i Mariusz M. - usłyszało zarzuty zabójstwa Papały; bracia Robert i Dariusz J. - zarzuty usiłowania napadu rabunkowego, a Tomasz W. - zarzuty związane z przestępczością samochodową (takie same usłyszała pozostała czwórka). Nie ma podstaw Po doniesieniach medialnych katowiccy prokuratorzy zwrócili się do kolegów z Łodzi o oficjalną informację na temat tego, jaki status w prowadzonym przez nich śledztwie ma "Patyk" i jaki zarzut został mu przedstawiony. Do Katowic dotarło właśnie pismo w Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi. - Informacja, którą otrzymaliśmy, nie daje podstaw do podjęcia zawieszonego wcześniej postępowania przeciwko Igorowi M. - powiedziała rzeczniczka katowickiej prokuratury Marta Zawada-Dybek. Nie chciała zdradzić, co znalazło się w informacji z Łodzi, tłumacząc to tajemnicą śledztwa. Z chwilą, gdy "Patyk" został świadkiem koronnym, prowadzone przeciwko niemu śledztwo w sprawie kradzieży samochodów zostało zawieszone. W praktyce dopiero po zakończeniu prawomocnymi wyrokami wszystkich procesów, w których dany świadek koronny złożył zeznania, umarza się śledztwo przeciwko niemu. Część postępowań, w których "Patyk" obciążył inne osoby nadal się toczy. Choć z ustawy o świadku koronnym wynika, że nie może nim być osoba, która jest sprawcą zabójstwa lub kierowała grupą przestępczą, sądy różnie interpretują te przepisy. Ostatnio przeważa opinia, że statusu świadka koronnego można pozbawić dopiero po prawomocnym wyroku. Wówczas prokuratura wznawia zawieszone śledztwo przeciwko takiej osobie. Kradli samochody Pod koniec lat 90. katowiccy policjanci i prokuratorzy natknęli się na wyspecjalizowaną grupę złodziei, którzy na Śląsku kradli samochody "na stłuczkę" i "na koło". Tropy śledztwa prowadziły do Warszawy. Przełomem okazały się zeznania jednego z członków gangu - "Patyka". Opowiedział on o działalności grupy. Okazało się, że gang ma na koncie kradzież około pięciuset luksusowych samochodów wartych 50 mln zł. Większość z nich grupa ukradła w Warszawie. Wątek dotyczący samych kradzieży został przekazany prokuraturze w Warszawie, która prowadziła postępowanie dotyczące "Pruszkowa". Z kolei katowicka prokuratura badała, jak to możliwe, że gang działał bez przeszkód od 1994 roku. Według jej ustaleń było to możliwe dzięki współpracy policjantów. W 2003 r. prokuratura oskarżyła pięciu warszawskich funkcjonariuszy, którym zarzucono, że w zamian za łapówki umożliwiali złodziejom unikanie kary. Poza złodziejami i policjantami "Patyk" obciążył też stołecznych urzędników, którzy mieli legalizować kradzione auta. Zarzuty w tej sprawie usłyszeli m.in. b. naczelnik wydziału komunikacji urzędu dzielnicowego Warszawa-Mokotów i dwóch referentów z tego wydziału. Na Śląsku - jeszcze przed prawomocnym wyrokiem - status świadka koronnego stracił Włodzimierz C., który wcześniej przyczynił się do rozbicia gangu Janusza T. - "Krakowiaka". Okazało się, że C. sam kierował zorganizowaną grupę przestępczą specjalizującą się w porwaniach dla okupu. C., zwany w środowisku "Prezesem" lub "Łomem", został też oskarżony o kilkadziesiąt przestępstw popełnionych w ramach grupy "Krakowiaka". Podstawą oskarżenia stały się jego własne wcześniejsze zeznania. W ubiegłym roku został prawomocnie skazany na 15 lat więzienia. Grupę Włodzimierza C. udało się zlikwidować m.in. dzięki zeznaniom jednego z jego gangsterów, Sebastiana S. Także on uzyskał status świadka koronnego.