Pierwszemu podejrzanemu postawiono zarzut pobicia i kierowania gróźb karalnych, za co prokuratura zaproponowała trzy miesiące więzienia w zawieszeniu na trzy lata, grzywnę 900 złotych i tysiąc złotych nawiązki na rzecz poszkodowanego; drugiemu - kierowania gróźb karalnych, za co może zostać skazany na rok ograniczenia wolności i prace społeczne. - Analizujemy akta sprawy i być może rozszerzymy zarzuty o czyn chuligański, co zmieni także wymiar kary - powiedziała Mazur-Prus. W niedzielę ekipa telewizyjna przygotowywała materiał z wydarzenia w centrum Poznania. W pewnym momencie do wozu transmisyjnego podeszły cztery osoby. Dwie z nich zaczęły kopać i uderzać pięściami w wóz transmisyjny. Z samochodu wyszedł jeden z techników, który został zaatakowany i pobity. - Napadnięty stracił ząb, ma stłuczoną kość policzkową; miał wstrząśnienie mózgu. Policyjni wywiadowcy zatrzymali podejrzanych mężczyzn, którzy trafili do izby wytrzeźwień. Po wytrzeźwieniu obaj przyznali się do napadu i wystąpili z wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze - powiedział rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak. To kolejny atak na przedstawicieli mediów w ostatnich dniach. 11 listopada podczas zamieszek w Warszawie spalono wóz transmisyjny jednej z ogólnopolskich telewizji i uszkodzono samochód innej. - Część społeczeństwa, która czuje się oszukana, sfrustrowana, uważa media za element układu rządzącego, a nie za kogoś reprezentującego społeczeństwo i objaśniającego rzeczywistość. Media uważane są przez nich za stronniczego gracza, który na swojej grze dobrze zarabia - bo przecież ogólnopolskie stacje i gazety biedne nie są - powiedział socjolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu prof. Rafał Drozdowski. Według Drozdowskiego do kolejnych napaści na dziennikarzy mogli prowokować też sami dziennikarze, pokazując we wszystkich serwisach informacjach płonący w stolicy wóz transmisyjny. - Ataki na samochody telewizyjne stały się kolejną formą spektaklu protestujących, który zwraca uwagę opinii publicznej i samych mediów. Kiedyś media z upodobaniem pokazywały palenie opon, budowanie miasteczek namiotowych, które były powielane przez protestujących, teraz może tak być z atakami na dziennikarzy - dodał Drozdowski.