We wtorek wojskowi śledczy dostali sprawozdanie biegłych dotyczące badań próbek z wraku tupolewa. 258 różnego rodzaju próbek (124 próbki gleby z miejsca katastrofy i 134 próbki z wraku) - wymazów, próbek gleby i wycinków materiałów - zostało zabezpieczonych na przełomie września i października 2012 roku. Wtedy to wojskowy prokurator wraz z biegłymi i ekspertami brał udział w uzupełniających oględzinach wraku, elementów samolotu oraz miejsca i rejonu katastrofy. Biegli zaznaczyli, że nie mają żadnych wątpliwości, że próbki pobrane z wraku Tu-154M przekazano z Rosji nienaruszone. Poinformowano, że część wytypowanych do badania próbek zawiera substancje chemiczne, m.in. nitroglicerynę w pojemniku z nazwą jednego z leków nasercowych. - W 14 próbkach oraz dwóch próbkach kontrolnych biegli stwierdzili obecność śladowych ilości difenyloaminy, a w czterech próbkach - paranitrodifenyloaminy - substancji nieposiadających właściwości wybuchowych. Z kolei na czterech innych próbkach biegli stwierdzili obecność siarki, także nieposiadającej takich właściwości - mówił płk Szeląg. Dodał, że dwa pierwsze wymienione związki są "powszechnie używane przy produkcji niektórych tworzyw sztucznych". W grudniu zeszłego roku próbki trafiły do kraju, a ich badanie prowadziło Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji w Warszawie. W maju biegli poinformowali prokuraturę, że zakończenie badań planują na koniec czerwca. Zaczęło się od publikacji "Rzeczpospolitej", śledczy zaprzeczali Sprawa badania próbek stała się głośna, gdy w końcu października zeszłego roku "Rzeczpospolita" napisała, że jesienią 2012 roku śledczy znaleźli na wraku samolotu ślady trotylu i nitrogliceryny. Prokuratura wojskowa wskazywała, że wyświetlenie się napisu TNT na detektorze używanym przez ekspertów podczas pobierania próbek z wraku nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem obecności trotylu. Na początku marca NPW poinformowała natomiast, że na ówczesnym etapie badań próbek biegli nie stwierdzili śladów materiałów wybuchowych. Nowe informacje Naczelny Prokurator Wojskowy ujawnił również, że "attache wojskowy ambasady RP w Moskwie działając z upoważnienia prokuratury odebrał przekazane przez Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej 7 pistoletów marki Glock z amunicją, które zostały ujawnione i zabezpieczone w trakcie oględzin miejsca katastrofy samolotu Tu-154". Kwestia przekazania stronie polskiej broni i amunicji, w którą wyposażeni byli funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu chroniący prezydenta Lecha Kaczyńskiego stanowiła temat moskiewskich rozmów Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta z jego rosyjskim odpowiednikiem w marcu tego roku - powiedział płk Artymiak. Zarazem szef NPW poinformował, że w maju tego roku prowadząca śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie otrzymała opinię biegłych z zakresu profilowania portretów psychologicznych członków załogi tupolewaJak podkreślił, opinia ta nie będzie ujawniana, bo zawiera tzw. dane wrażliwe. Profile psychologiczne poznali już pełnomocnicy rodzin załogi. Obecnie - dodał płk Artymiak - prokuratura chce ustalić, czy rodziny załogi zgadzają się na przekazanie treści opinii pozostałym stronom postępowania. Prokuratorzy wojskowi poinformowali, że dotychczas w śledztwie smoleńskim zgromadzono 435 tomów akt jawnych oraz 120 tomów akt niejawnych. Wniosek opóźnił konferencję Czwartkowa konferencja prasowa w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej opóźniła się o pół godziny, bo krótko przed jej rozpoczęciem jeden z pełnomocników rodzin ofiar katastrofy złożył wniosek o wyłączenie ze śledztwa szefa WPO płk. Ireneusza Szeląga, rzecznika NPW płk. Janusza Wójcika, a także prokuratorów WPO prowadzących śledztwo. Pełnomocnik domagał się też wyłączenia płk. Szeląga i Wójcika z udziału w konferencji prasowej. Naczelny Prokurator Wojskowy poinformował, że nie uwzględnił wniosku co do Szeląga i Wójcika, zaś płk Szeląg - jako przełożony prokuratorów WPO, niezwłocznie rozpozna wniosek ich dotyczący.