"Rzeczpospolita" poinformowała w czwartek wieczorem, że od śledztwa smoleńskiego został odsunięty Marek Pasionek. Prokurator miał się zwracać nieoficjalnie do Amerykanów o pomoc w uzyskaniu dowodów przydatnych w śledztwie i przekazać im część materiałów z polskiego postępowania. Jak wynika z piątkowego komunikatu rzecznika NPW Marcina Maksjana, Wydział do Spraw Przestępczości Zorganizowanej Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prowadził śledztwo w sprawie ujawnienia osobie nieuprawnionej informacji stanowiącej tajemnicę służbową oraz rozpowszechniania publicznego wiadomości pochodzących z postępowania przygotowawczego bez wymaganego zezwolenia, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym. Śledztwo uprawdopodobniło wersję, że dopuścił się tego prokurator wojskowy niebędący oficerem. - Mając na uwadze fakt, iż prokuratura wojskowa nie jest podmiotowo właściwa do zajęcia stanowiska procesowego w tym śledztwie, w dniu 7 czerwca 2011 roku zostało wydane postanowienie o przekazaniu sprawy według właściwości Prokuraturze Rejonowej Warszawa Śródmieście - informuje NPW. Naczelny Prokurator Wojskowy wydał postanowienie o zawieszeniu prokuratora w czynnościach służbowych. Ostry konflikt z szefem Naczelnej Prokuratury Wojskowej Jak informowała "Rzeczpospolita", pokój, w którym pracował Pasionek, został opieczętowany. Prokuratorowi zabrano też akta śledztwa. Nieoficjalnie poinformowano Pasionka, że decyzja związana jest z jego "kontaktami z przedstawicielami obcych państw". Wiadomo jednak także, że Pasionek od dłuższego czasu pozostawał w ostrym konflikcie z szefem Naczelnej Prokuratury Wojskowej gen. Krzysztofem Parulskim. Według informatorów "Rzeczpospolitej" Parulski nie ufał mu, bo utożsamiał go z poprzednimi władzami prokuratury. Pasionek był zastępcą Zbigniewa Wassermanna jako koordynatora służb specjalnych. Jako specjalista od zorganizowanej przestępczości ścigał między innymi śląską ośmiornicę. Według "Rzeczpospolitej" Pasionek krytykował Parulskiego między innymi za sposób, w jaki prokuratura wojskowa przygotowała jego wizytę w Moskwie w czerwcu ubiegłego roku. Po przyjeździe okazało się, że nie przesłano do Moskwy wymaganych dokumentów. Z tego powodu dwutygodniową delegację w Moskwie spędził głównie w hotelu, pracując zaledwie trzy dni. Z kolei Parulski już wcześniej atakował Pasionka za kontakty z przedstawicielami obcych państw. Prawdopodobnie chodzi o to, że prokurator, korzystając ze swoich znajomości z czasów, kiedy był zastępcą ministra Wassermanna, zwracał się do Amerykanów o pomoc w śledztwie. Próbował ich przekonać do przekazania stronie polskiej między innymi zdjęć satelitarnych z miejsca katastrofy. Więcej w internetowym wydaniu "Rzeczpospolitej".