54-letni ksiądz Tadeusz Krakówko, proboszcz parafii w Miłkowicach Maćkach, został zamordowany w marcu ubiegłego roku na plebanii, gdzie mieszkał. Zabójstwo miało motyw rabunkowy, chodziło o kradzież pieniędzy. Duchowny zmarł od wielu ciosów nożem, wcześniej był raniony zaostrzonym śrubokrętem. Oprócz Artura K., prokuratura oskarżyła w tym śledztwie również pięć innych osób, w tym chłopaka, który razem ze sprawcą poszedł na plebanię, ale przed zabójstwem uciekł stamtąd. Postanowiono mu zarzuty dotyczące usiłowania dokonania napadu, sąd zaznaczył, że możliwa jest zmiana kwalifikacji prawnej tego czynu. Cztery inne oskarżone osoby odpowiadają m.in. za niepowiadomienie organów ścigania o zabójstwie, pomoc przy zacieraniu śladów i paserstwo. Niektóre z tych osób dostały pieniądze skradzione księdzu lub korzystały z artykułów, które za te pieniądze były kupione. Żądając dożywocia dla Artura K., prokurator mówił, że zabójstwa dokonał on z premedytacją i że działał w sposób okrutny. Oskarżyciel mówił, że ostatnie chwile życia ksiądz Krakówko przeżył w przeświadczeniu, że "zaraz je utraci". Podkreślał brak żalu Artura K., jego lekceważący stosunek od norm społecznych i arogancję. Prokuratorski wniosek poparł też oskarżyciel posiłkowy, pełnomocnik rodziny zamordowanego kapłana. Podkreślał, że rodzinę boli to, że po sprawcy nie widać, by żałował tego, co zrobił. Przypominał, że jakby nigdy nic, po zbrodni, Artur K. zorganizował grilla dla innych oskarżonych, za pieniądze skradzione z plebanii. A żałował jedynie tego, że wyrzucił klucze od plebanii i nie mógł tam wrócić, by zabrać jakieś inne wartościowe przedmioty. Obrońca tego oskarżonego prosiła jednak o jak najłagodniejszy wyrok, przy wzięciu przez sąd pod uwagę, że w śledztwie Artur K. przyznał się, poza tym jest młodociany, wychowany bez właściwych wzorców zachowań i w przeszłości leczony psychiatrycznie. Sam oskarżony w ostatnim słowie powiedział, że żałuje tego, co zrobił; przeprosił rodzinę zamordowanego. Dla pięciu pozostałych oskarżonych prokurator chce kar od 4 lat do 10 miesięcy więzienia, przy czym dla dwóch osób - w zawieszeniu na trzy lata. Ich adwokaci prosili sąd o kary w zawieszeniu lub nadzwyczajne złagodzenie wyroków. Zbrodnia w Miłkowicach Maćkach wstrząsnęła nie tylko lokalną społecznością. Sprawcą okazał się parafianin, osoba znająca księdza. Według ustaleń śledztwa, zabójstwo księdza miało motyw rabunkowy. Artur K. po alkoholu szukał możliwości zakupu kolejnego. Wtedy wymyślił napad na proboszcza miejscowej parafii. Wziął ze sobą kolegę. Ksiądz znał oskarżonego, bo w przeszłości był ministrantem. Pretekstem do wejścia do środka była rozmowa o jego rozwodzie. Ksiądz otworzył, ale zdziwił się, że wizyta jest tak późna. Po kilku minutach Artur K. wyciągnął zaostrzony śrubokręt, który miał ze sobą, i grożąc nim, nakazał księdzu położyć się na ziemi. W tym czasie drugi z napastników wyszedł z plebanii. Artur K. z portfela duchownego zabrał pieniądze (około tysiąca złotych) i zapytał o więcej. Niezadowolony z odpowiedzi, zadał cios śrubokrętem w plecy. Wtedy ksiądz Krakówko dał mu z sejfu kopertę z pieniędzmi. Według ustaleń prokuratury, było to ok. 8 tys. zł i kilka cennych monet. Śmiertelne ciosy padły w kuchni. Wcześniej Artur K. kazał duchownemu wyjąć z szuflady i podać mu kuchenny nóż. Po zabójstwie sprawca zamknął plebanię i umówił się na spotkanie ze znajomymi.