Do Sejmu w środę trafił wniesiony przez grupę posłów PiS projekt ustawy, likwidującej od 2020 r. górny limit przychodu, do którego płaci się składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe - tzw. 30-krotności ZUS. Ma przynieść dodatkowe 7,1 mld zł. Proponowana regulacja zakłada, że począwszy od 2020 r. składka na ubezpieczenia emerytalne i rentowe będzie odprowadzana od całości przychodu. Zniesienie 30-krotności ma - według uzasadnienia projektu, przynieść wzrost wpływów do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oszacowany na 7,1 mld zł. W uzasadnieniu oszacowano też, że zarobki wyższe niż 30-krotność przeciętnego wynagrodzenia osiąga ok. 370 tys. osób. Jak podkreślono, wysokość emerytury jest ściśle powiązana z wysokością odprowadzanych składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe. Im wyższa kwota odprowadzanych składek i im dłuższy okres zatrudnienia, tym wysokość świadczenia jest wyższa. Stąd też zniesienie limitu wysokości podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe bezpośrednio będzie wpływać na wysokość otrzymywanej w przyszłości emerytury - wskazano. Spór Gowina z PiS? Tymczasem przed wyborami i już po nich, pod koniec października, wicepremier Jarosław Gowin opowiadał się za pozostawieniem dotychczasowych przepisów w sprawie tzw. 30-krotności. Kwestia utrzymania limitu miała też znaleźć się w nowej umowie koalicyjnej Porozumienia Jarosława Gowina z PiS oraz Solidarną Polską. W obliczu zgłoszenia projektu przez posłów PiS możliwe jest zgłoszenie w trakcie prac sejmowych poprawki zakładającej rozwiązanie pośrednie - np. limit składek na poziomie 40 lub 45-krotności. Wypowiedź prezes ZUS Mówiła o tym w poprzednim tygodniu w wywiadzie dla Interii prezes ZUS Gertruda Uścińska. - Gdyby roczne ograniczenie ustalono na poziomie 40-krotności przeciętnego wynagrodzenia, wpływy do FUS z tytułu składki emerytalnej i rentowej mogłyby być większe o 3,1 mld zł. Natomiast przy podniesieniu ograniczenia do np. 45-krotności przypis składki byłby wyższy o 4,0 mld zł. Są to szacunki bez uwzględnienia arbitrażu na rynku pracy. Decyzja o zmianie bądź likwidacji limitu 30-krotności przełoży się zatem zarówno na wpływy, jak i wydatki FUS - powiedziała Interii Uścińska. Sprawę wprowadzenia likwidacji 30-krotności może też skomplikować senacka większość, która może nie chcieć procedować odpowiedniej ustawy w dotychczasowym tempie. (czu)