"W ocenie Komisji Śledczej powstanie i ekspansja Grupy Amber Gold były wynikiem słabości państwa, dysfunkcjonalnością organów stojących na straży praworządności i wymiaru sprawiedliwości, systemowych luk prawnych, bierności i pobłażliwości aparatu urzędniczego, a także braku stosowania przepisów prawa przez organy władzy publicznej" - napisano w projekcie raportu, do którego dotarła PAP. Dodano, że słabość systemu prawnego, przejawiała się "oportunizmem organów państwa, które nie działały lub też podejmowały świadomie błędne i spóźnione decyzje". "Takie zachowanie funkcjonariuszy publicznych potęgowały przekonanie bezkarności u osób kierujących Amber Gold" - oceniono. We wnioskach końcowych stwierdzono ponadto, że mechanizm funkcjonowania Grupy Amber Gold opierał się w dużej mierze na osobie Marcina P., założyciela i prezesa Amber Gold sp. z o.o. oraz prezesa kilku podmiotów z Grupy Amber Gold. "Bez jego aktywnej roli w założeniu i kierowaniu 'piramidą finansową' prawdopodobnie nie doszłoby do popełnienia przestępstw" - czytamy. Wskazano jednocześnie, że w momencie rozpoczęcia działalności Amber Gold - pod koniec 2009 r. - Marcin P. był osobą siedmiokrotnie karaną za przestępstwa. Wszystkie były przestępstwami przeciwko mieniu, najczęściej oszustwami. Ponadto, jak dodano, w 2010 r. P. został jeszcze dwukrotnie skazany za przestępstwa przeciwko mieniu, a ostatnie skazanie dotyczyło wykroczeń skarbowych. Zwrócono uwagę, powołując się na przepisy Kodeksu spółek handlowych, że w ówczesnym stanie prawnym Marcin P. nie miał prawa zasiadać w organach spółek handlowych. Podkreślono, że udokumentowanymi informacjami na temat przestępczej przeszłości P. już w 2010 r. dysponował resort gospodarki, KNF, prokuratura, policja i ABW. "Na wniosek każdej z ww. instytucji sąd rejestrowy z urzędu wykreśliłby Marcina P. z zarządu Amber Gold sp. z o.o. Niestety, żadna z instytucji publicznych dysponująca adekwatną wiedzą nie podjęła działań utrudniających prowadzenie interesów Marcinowi P." - napisano we wnioskach. "Przypadek prezesa Amber Gold jest tylko wyrazistym przykładem przyzwolenia ówcześnie rządzących na istnienie luki prawnej pozwalającej przestępcom na kierowanie spółek prawa handlowego" - stwierdzono. Nieprawidłowe funkcjonowanie sądów "Czynnikiem sprzyjającym powstaniu i rozwojowi Grupy Amber Gold było nieprawidłowe funkcjonowanie sądów nadzorujących wykonanie wcześniejszych wyroków wobec Marcina P., a także kuratorów sądowych" - napisano w projekcie raportu do którego dotarła PAP. Dodano, że bezkarna działalność Marcina P. nie byłaby możliwa bez "błędów, nieporadności i opieszałości działania prokuratury". "W szczególności rażących nieprawidłowości i zaniedbań dopuściła się prokurator Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz w Gdańsku, referent w sprawie Amber Gold, prowadzonej z zawiadomienia KNF z grudnia 2009 r." - podkreślono. Wskazano, że sprzyjał temu brak właściwego nadzoru ze strony jej bezpośrednich przełożonych, a także ze strony Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. "Symboliczną wręcz ocenę nieudolności prokuratury w sprawie Amber Gold sformułował przed komisją śledczą świadek (b. prokurator generalny) Andrzej Seremet, który zeznał, że jego największą porażką, jako prokuratora generalnego, była sprawa Amber Gold" - wskazano w projektowanych wnioskach końcowych. Podano też, że komisja jednoznacznie negatywnie ocenia funkcjonowanie aparatu skarbowego wobec podmiotów z Grupy Amber Gold. "Dzięki bierności i przyzwoleniu administracji skarbowej Amber Gold nie składało sprawozdań finansowych, deklaracji podatkowych, jak i nie regulowało zobowiązań publicznoprawnych, nie ponosząc z tego tytułu jakichkolwiek konsekwencji" - czytamy. "Znamienne jest, że Marcin P. zeznał przed komisją śledczą, że czuł nad sobą 'parasol ochronny' ze strony aparatu skarbowego. Na opisane powyżej nieprawidłowości wpływ miał brak należytego nadzoru ze strony ministra finansów, Jana Vincenta-Rostowskiego, nad Generalnym Inspektorem Kontroli Skarbowej oraz Generalnym Inspektorem Informacji Finansowej" - napisano w projektowanych wnioskach. Bierność ABW i CBA W projektowanych wnioskach końcowych stwierdzono, że "podjęcie energicznych działań operacyjnych i śledczych przez Komendę Wojewódzką Policji w Gdańsku jeszcze w 2010 r. mogło istotnie zmniejszyć skalę szkód wywołanych działalnością Amber Gold". Zaznaczono, że niekompetencja funkcjonariuszy policji spotkała się z reakcją komisji śledczej w postaci zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa i postawieniem zarzutów przez prokuraturę. "Słabość państwa wobec podmiotów z Grupy Amber Gold szczególnie widoczna jest w ocenie działalności służb specjalnych. Bierność ABW i CBA sprzyjały nieskrępowanemu prowadzeniu godzącej w ekonomiczne interesy państwa działalności przestępczej przez Marcina P." - czytamy w projekcie wniosków końcowych. Napisano tam, że już w 2011 r. ABW dysponowała stosownymi informacjami, że Amber Gold to "piramida finansowa", jednakże "intensywne działania operacyjne wobec Grupy Amber Gold, Agencja podjęła dopiero w 2012 r., tuż przed upadkiem Amber Gold" - zaznaczono. "Pomiędzy działaniami służb specjalnych w sprawie Amber Gold nie było należytej koordynacji ze strony ministra spraw wewnętrznych i koordynatora służb Jacka Cichockiego, działającego w imieniu Prezesa Rady Ministrów" - napisano. W projekcie dodano, że komisja ustaliła, iż minister Cichocki "wprowadził w błąd Sejm RP i opinię publiczną informując w dniu 30 sierpnia 2012 r., że ABW sprawą Amber Gold zajmowała się dopiero od marca 2012 r.". "Dla działania ABW symptomatyczną okolicznością jest odrębne i niezależne postępowanie funkcjonariuszy ABW z Warszawy od funkcjonariuszy gdańskiej delegatury ABW. Głównym ustaleniem tych pierwszych było istnienie na terenie Trójmiasta nieformalnej sieci powiązań przestępców, przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, organów ścigania i polityków. Pokazuje to brak właściwej wymiany informacji i koordynacji działań w ABW" - napisano. W projekcie wniosków końcowych wskazano, że komisja ustaliła, iż 24 maja 2012 r. ówczesny szef ABW gen. Krzysztof Bondaryk, skierował do najważniejszych osób w państwie niejawną informację o tym, że Amber Gold jest "piramidą finansową". "Większość adresatów dokumentu zapoznała się z jego treścią z rażącym opóźnieniem. Alarmistyczne pismo gen. Bondaryka zostało zlekceważone, a wobec podmiotów z Grupy Amber Gold nie podjęto żadnych natychmiastowych działań. Znamienne jest, że działalność służb specjalnych w sprawie Amber Gold była negatywnie oceniana przez prezesa Rady Ministrów na posiedzeniu Kolegium ds. Służb Specjalnych w dniu 18 września 2012 r." - czytamy. Nieetyczne zaangażowanie funkcjonariuszy publicznych "Symbolicznym wręcz przejawem tych nieprawidłowości był udział w przeciąganiu po płycie gdańskiego lotniska samolotu należącego do linii lotniczych z Grupy Amber Gold takich osób, jak m.in. prezydenta Miasta Gdańska, marszałka województwa pomorskiego, senatora RP (wszystkich związanych z Platformą Obywatelską) oraz byłego prezydenta RP, Lecha Wałęsy" - napisano. Według projektowanych wniosków końcowych, "działalność Amber Gold mogła i powinna była zostać uniemożliwiona przez organy publiczne zarówno w momencie jej rozpoczęcia, jak i na każdym późniejszym etapie rozwoju". "Obowiązujące wówczas prawo i aparat instytucjonalny pozwalały na podjęcie skutecznych działań wobec 'piramidy finansowej'. Gdyby informacje przekazywane przez KNF zostały przez prokuraturę oraz prezesa UOKiK procedowane w sposób, w jaki wymagała tego sytuacja, oraz gdyby konsekwencją otrzymania tych informacji były adekwatne czynności kontrolne, przestępcza działalność twórców Amber Gold Sp. z o.o. mogła zostać realnie zahamowana" - napisano. "Tusk nie zapewnił koordynacji prac organów administracji rządowej" Jak napisano we wnioskach końcowych projektu raportu komisji ds. Amber Gold - do którego dotarła PAP - na żadnym etapie działalności "piramidy finansowej", także po 24 maja 2012 r., kiedy szef ABW przekazał premierowi informację o faktycznym charakterze działalności Amber Gold, Donald Tusk "nie zapewnił koordynacji prac organów administracji rządowej", a także "nie wydał żadnych formalnych poleceń podległym sobie organom administracji rządowej w celu podjęcia i koordynacji działań mających na celu przerwanie przestępczego procederu". "Tymczasem koordynacja działań państwa wobec grupy Amber Gold po 24 maja 2012 r. była koniecznością. Prezes Rady Ministrów nie dokonał osobiście żadnych ustaleń i nie podjął jakichkolwiek działań wobec podległych sobie instytucji i organów, tj. prezesa UOKiK, przewodniczącego KNF, ministra transportu, budownictwa i gospodarki morskiej (nadzorującego ULC), które to organy prowadziły czynności wobec podmiotów z grupy Amber Gold" - napisano w projekcie raportu. Dodano, że w sprawie Amber Gold ówczesny premier nie wykonywał osobiście jakichkolwiek czynności nadzorczych nad ABW i CBA, jak i nie wydawał żadnych wiążących wytycznych i poleceń szefom tych służb. A ponadto ani razu formalnie nie zażądał informacji i opinii od szefów ABW i CBA. "Również po 24 maja 2012 r., kiedy Donald Tusk dysponował dokumentem wskazującym na przestępczy charakter działalności Amber Gold według ABW, ówczesny premier nie przejawiał zainteresowania działalnością służb specjalnych wobec 'piramidy finansowej'. Prezes Rady Ministrów w celu zapewnienia wymaganego współdziałania służb specjalnych mógł żądać od szefów ABW i CBA informacji związanych z planowaniem i wykonywaniem powierzonych ustawowo zadań" - wskazano w projekcie raportu. "W ocenie komisji bulwersujący jest fakt, że od dnia 15 marca 2012 r. współpracownikiem OLT Express za wynagrodzeniem był Michał Tusk, syn prezesa Rady Ministrów. Od 16 kwietnia 2012 r. Michał Tusk równocześnie podejmował zatrudnienie w Porcie Lotniczym Gdańsk, którego klientem było OLT Express. Donald Tusk miał wiedzę o współpracy swojego syna ze spółką Marcina P. Znamienne, że czynności ABW wobec Amber Gold w tym czasie były bardzo ograniczone" - napisano w projekcie raportu. Dodano, że "zaskakującym komisję śledczą i opinię publiczną było ustalenie, że wątek działalności linii lotniczych OLT Express, jak i współpracy Michała Tuska z tym przewoźnikiem wyłączony został z głównego śledztwa Delegatury Gdańskiej ABW do rozpoznania przez funkcjonariuszy ABW z Warszawy". "Komisja ustaliła, że funkcjonariuszom ABW z Gdańska ich przełożony, zastępca Dyrektora Delegatury, groził zarzutami za utrudnianie śledztwa w przypadku, gdyby podejmowali samodzielne czynności operacyjne w wątku dotyczącym współpracy Michała Tuska z OLT Express" - napisano w projekcie raportu. "Państwo w latach 2009-2015 było nieudolnie zarządzane" W projekcie raportu, do którego dotarła PAP, wskazano, że skutkiem działania Amber Gold była utrata zaufania obywateli do państwa, a próbę odbudowy tego zaufania podjął Sejm powołując komisję śledczą. "Sprawa Amber Gold pokazała jak w soczewce, że państwo polskie w latach 2009-2015 było: nieudolnie zarządzane, bierne i bezsilne wobec bezprawia, niebędące w stanie egzekwować odpowiedzialności, niezdolne do zapewnienia obywatelom poczucia bezpieczeństwa" - czytamy we wnioskach. Dodano, że państwo polskie było też służalcze, bezwolne i bezradne, "oplecione siecią nieformalnych powiązań, pozbawione woli realizacji dobra wspólnego, niezdolne zagwarantować równości szans wszystkim obywatelom".