Petru na briefingu prasowym we Wrocławiu odniósł się do opublikowanych w środę przez NBP informacji o wysokości wynagrodzeń w 2018 r. kadry kierowniczej. Wynika z nich, że najwyższe przeciętne wynagrodzenie miesięczne brutto otrzymywał dyrektor departamentu komunikacji i promocji - 49 563 zł. Z zestawienia NBP wynika, że na drugim miejscu pod względem przeciętnych wynagrodzeń miesięcznych brutto znalazł się dyrektor departamentu prawnego z 47 331 zł. Na trzeciej pozycji jest dyrektor departamentu innowacji finansowych z 44 971 zł. Kolejne miejsca zajęli: dyrektor departamentu analiz ekonomicznych - 43 176 zł, dyrektor departamentu kadr - 42 890. Wśród dyrektorów departamentów NBP najmniej otrzymywał w ub.r. szef departamentu ryzyka operacyjnego i zgodności - 28 446 zł. "Po wyborach potrzebny będzie audyt w Narodowym Banku Polskim, aby sprawdzić czy pieniądze NBP nie wyciekają w innych miejscach. To jest ewidentnie wyprowadzanie pieniędzy publicznych dla celów partyjnych" - ocenił Petru. "Tak naprawdę oczekiwałbym honorowej reakcji od prezesa (NBP, Adama) Glapińskiego. Czy on uważa, że to jest w porządku, że różnice pomiędzy zarobkami (dyrektor departamentu komunikacji i promocji) Martyny Wojciechowskiej, a departamentami merytorycznymi wynoszą prawie 20 tys. zł" - powiedział lider Teraz!. Martyna Wojciechowska jest dyrektorem departamentu komunikacji i promocji i zarabiała w 2018 r. średnio miesięcznie 49 563 zł. Pod koniec grudnia ub.r. "Gazeta Wyborcza" donosiła, że zarobki szefowej departamentu komunikacji i promocji Martyny Wojciechowskiej wynoszą ok. 65 tys. zł "wraz z premiami, dodatkowymi dochodami i bonusami", czemu bank zaprzeczył. Zdaniem Petru, w NBP "realizowany jest prawdziwy program PiS, w którym nie chodzi o 500 zł na każde dziecko, ale o 50 tys. zł miesięcznie dla swoich". "Oczywiście cała Polska jest zbulwersowana zarobkami pani Wojciechowskiej, która zarabiała 50 tysięcy zł miesięcznie, (...) podczas gdy osoby merytoryczne, które tak naprawdę stanowią podstawę Narodowego Banku Polskiego, zarabiają znacznie mniej" - podkreślił. Petru powiedział, że oczekuje reakcji od prezydenta Andrzeja Dudy, który powołał Adama Glapińskiego na stanowisko prezesa NBP. "Pytanie brzmi, czy takie były ustalenia, że należy zatrudniać swoich za bardzo wysoką kasę. A tak naprawdę to świadczy o tym, że to jest folwark. Może folwark PiS-owski, a może folwark samego pana Glapińskiego" - zaznaczył lider Teraz!. "Oczekiwałbym od PiS jednoznacznej reakcji: czy popiera tego typu politykę, kiedy osoby związane z PiS w departamentach, które nie mają nic wspólnego z główną działalnością Narodowego Banku Polskiego, zarabiają krocie, na które przeciętny Polak musi pracować cały rok" - oświadczył Petru.