"Jestem głęboko przekonany, że liczba urodzeń od wielu lat przekracza 400 tys." - uważa prof. Szukalski. "Jest nas oficjalnie ponad 38 mln. Z czego ok. 2,5 mln przebywa poza granicami kraju ponad trzy miesiące, a ok. 2 mln ponad rok. Ci obywatele Polski żyjący w Wielkiej Brytanii czy w Niemczech rodzą każdego roku po 40 tys. dzieci. I tu najciekawsze: tych dzieci nie wliczamy do statystyk, ale ich rodziców zaliczamy - i to jako bezdzietnych! - do liczby mieszkańców Polski. Tym samym zaniżamy wskaźnik dzietności" - tłumaczy w rozmowie z "DGP" ekspert. Według Szukalskiego, "nikomu nie opłaca się zmieniać sposobu liczenia" i jest "wiele powodów", żeby tego nie robić. "Na przykład urealnienie liczby ludności oznacza dla nas mniej głosów w Unii Europejskiej. Ale po co od razu zapuszczać się do Brukseli, zostańmy na własnym podwórku - nikt nie jest zainteresowany urealnieniem statystyk na poziomie województw czy gmin" - przekonuje ekspert. "Jesteśmy krajem, w którym nikomu nie zależy na urealnianiu informacji na temat liczby ludności" - stwierdza.Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej".