Zdaniem profesora, w ciągu ostatnich kilku lat, "sądy działają jeszcze gorzej". "Wywołano zamieszanie tym, że na stanowiska kierownicze w sądach okręgowych i apelacyjnych postawiono ludzi, którzy nie mieli żadnego doświadczenia w tych sądach, nie orzekali dotychczas - co najwyżej byli przez te sądy kontrolowani. Porucznik może być świetnym dowódcą kompanii, ale z pułkiem może mieć już kłopoty. Tu mamy to samo" - argumentuje. Pytany o aferę hejterską, jaka wybuchła w Ministerstwie Sprawiedliwości, były pierwszy prezes SN przekonuje, że były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak "stał się kozłem ofiarnym". "Przecież nie robił tego bez aprobaty, w to absolutnie nie wierzę. Absolutnie go nie żałuję, wprost przeciwnie uważam, że to mu się należało. Tylko jestem przekonany, że minister sprawiedliwości o tym wiedział" - dodaje. Zdaniem byłego prezesa SN, sędziowie zamieszani w aferę powinni być odsunięci od orzekania. "To jest ogromny skandal, bo tam, gdzie sędzia jest podejrzewany o przestępstwo i są na to daleko idące poszlaki, to z urzędu powinno się działać w kierunku zawieszenia go w czynnościach. Gdyby to dotyczyło innych sędziów, to już dawno by się to stało" - mówi. Pytany o ewentualną dymisję Zbigniewa Ziobry, prof. Strzembosz nie ma wątpliwości. "Są do tego co najmniej dwa powody" - zaznacza. "Minister Ćwiąkalski ustąpił ze stanowiska, bo dokonano samobójstwa w więzieniu. Pan Ziobro wtedy namawiał do dymisji. Teraz w więziennictwie doszło do trzech samobójstw, bardzo dziwnych, bo wszystkie w jednej sprawie, która może być kompromitująca dla wielu wysokich funkcjonariuszy PiS. Drugi powód to afera. Mam 89 lat, spore doświadczenie życiowe i nie wierzę w to, że minister, który wtrąca się we wszystko, nie wiedział nic o aferze, którą rozkręca jego najbliższy współpracownik i jeszcze mówi, że ucieszy nią szefa" - wylicza. Więcej w "Rzeczpospolitej".