Robert Biedroń startuje z nową inicjatywą polityczną, którą nazwał "Wiosna". Ma być uśmiech, optymizm, nowe rozdanie i oparcie programu na trzech fundamentach - człowiek, wspólnota i państwo, któremu ufam. - Konwencja była przygotowana bardzo dobrze. Można się było spodziewać, że nowicjusz będzie nieco nieporadny, ale nic z tych rzeczy. Sam Biedroń był przygotowany profesjonalnie - ocenia politolog prof. Andrzej Piasecki. - Gorzej jest z treścią. Oferta Biedronia to nic nowego. W pewnym sensie powtarza treści Palikota. PiS i Kaczyński są zadowoleni z tego, co robi Biedroń. Akurat ich elektoratu nie uszczupli. Wątpię, by poderwał nowy, a na lewicy i w liberalnej części PO może zamieszać. Na tej zasadzie myślę, że jest to coś nowego, ale z punktu widzenia racjonalności i trwałości, to tego nie widzę - dodaje. Wiosna Nazwa nowego ugrupowania długo była owiana tajemnicą. Podczas niedzielnej konwencji założycielskiej Biedroń ogłosił, że jego partia będzie nazywać się Wiosna. - Nazwa nie kojarzy mi się z niczym nowym i oryginalnym. Kojarzy mi się z brakiem odwagi nazwania się partią lewicową. Nie mamy w Polsce PPS i nikt się nie odważy do tego nawiązać. Szukanie nazw w porach roku to jakaś porażka. To nazwa najgorsza z możliwych. Można wymyślić wiele innych, które by się do czegoś odwoływały, w sensie emocji politycznych, historycznych, a nie do pór roku - uśmiecha się prof. Piasecki. Do nazwy partii Biedronia nawiązał też Leszek Miller w rozmowie z Robertem Mazurkiem w RMF. Powiedział, że wiosna trwa tylko kwartał i spodziewa się, że tak samo będzie z partią Biedronia. - Miller słynie ze swoich bon motów. W tym wypadku jest to trafna uwaga. Nie wiadomo, jak długo potrwa sezon Biedronia, ale myślę, że krócej niż np. Kukiza - ocenia prof. Piasecki. Zagrożenie Eksperci zastanawiają się, komu może zagrozić nowa inicjatywa. Konwencja pokazała, że Biedroń celuje w kwestie socjalne, które dziś zagospodarowało PiS. Były prezydent Słupska robi też ukłon w stronę lewicowych wartości obyczajowych, a to z kolei domena Partii Razem i części PO. Komu więc Biedroń odbierze głosy? - Biedroń, Partia Razem i SLD walczą o ten sam elektorat. Z drugiej strony SLD przetrwał już tyle prób wydarcia swojego elektoratu, że i to przetrwa. Jak do tej pory jest to jedyna partia z lewicą w nazwie. Biedroń nawet na to się nie odważył. SLD co prawda może być pod kreską 5 proc., ale prędzej spodziewam się, że będzie to partia Biedronia - mówi prof. Piasecki. - Nie ukrywam, że podnieciłem się, gdy zobaczyłem trzecie miejsce Biedronia w jakimś sondażu. Gdy jednak spojrzałem dokładnie, że to tylko 6 proc., to od razu ostygłem. Na dzień dobry partie, które dopiero rozpoczynały, miały nawet kilkanaście procent. Na tle nowych ugrupowań te 6 proc. to bardzo mało. Wątpię, by w wyborach dobił do wyniku dwucyfrowego. Przyszłość Biedronia jest taka, jak jego przeszłość, czyli rozpaczliwe poszukiwanie miejsca najpierw w SLD, potem w Słupsku, a teraz w porach roku - podkreśla prof. Piasecki. Choć politolog z Uniwersytetu Pedagogicznego jest dość krytyczny do nowej inicjatywy, to uważa, że po prostu znalazła się ona w niewłaściwym miejscu i czasie. - Życzę im dobrze, bo elektorat, w który celują, czyli np. środowiska LGBT, trzeba pobudzić i włączyć do polityki. Gdyby to były normalne czasy, że mamy 3-4 partie i pojawia się nowa, to daj Boże. Tak było w 2001 roku z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin. Ale teraz, gdy scena polityczna jest podzielona między PiS i anty-PiS, to Biedroń po prostu ten anty-PiS rozdrabnia. Z tego powodu też myślę, że w tym anty-PiS Biedroń będzie najmniejszy, najsłabszy i zanim zacznie, to skończy - podkreśla prof. Piasecki.