Jakub Oworuszko, Interia: Czego Polacy najbardziej się obawiają: pandemii, inflacji czy kryzysu na granicy? Prof. Norbert Maliszewski, szef Rządowego Centrum Analiz: - Najbardziej obawiają się inflacji, ponieważ ona dotyczy każdego z nas i bezpośrednio można ją odczuć, robiąc zakupy w sklepach czy na stacjach paliw. Trzeba pamiętać, że jest to zjawisko powszechne, rekordowa inflacja jest i w Niemczech i w Stanach Zjednoczonych. Natomiast liczy się reakcja. Po kryzysie finansowym w latach rządów PO-PSL też była wysoka inflacja, ale wtedy Donald Tusk mówił, że nie ma przycisku, którym mógłby wyłączyć inflację. Co więcej, Tusk podniósł VAT. My się tym różnimy, że przygotowaliśmy Tarczę Antyinflacyjną, która ma zmniejszyć presję inflacyjną i spowodować, że Polacy będą w mniejszym stopniu odczuwali wysokie ceny. Tarcza ma też zatrzymać spiralę cenowo-płacową. Czy rząd nie obawia się, że Tarcza i choćby ten dodatek osłonowy, nie wywindują jeszcze bardziej cen? - Braliśmy to pod uwagę, dlatego dodatek osłonowy jest rozciągnięty w czasie, to będą prawdopodobnie dwie transze. Poza tym wpływ na inflację ma też mechanizm psychologiczny - jeśli ludzie mają poczucie, że starczy im na podstawowe potrzeby, to nie mają zachęty, żeby iść do pracodawcy i żądać podwyżki. Tarcza ma te obawy redukować. Presja płacowa napędza inflację? - Tak, to element efektu drugiej rundy. Musimy ją brać pod uwagę. Dlatego obniżyliśmy akcyzę na paliwo, VAT na prąd i gaz w miesiącach zimowych, kiedy prognozowana jest najwyższa inflacja i najbardziej dotkliwe wzrosty cen. Dla osób, które ogrzewają dom gazem lub prądem 15-18-proc. to są bardzo duże obniżki kosztów, podobnie spadek cen paliwa przed świętami o 20-30 groszy na litrze ucieszy wielu kierowców. Jest szansa na zerowy VAT na żywność? - Warto sobie uświadomić, że w Polsce mamy najniższą stawkę (5-proc.) VAT na żywność. Jeśli można byłoby ją obniżyć do zera procent, to byśmy to od razu zrobili, ale nie mogliśmy ze względu na regulacje UE. Dlatego policzyliśmy, jaki byłby koszt tej obniżki w cenie podstawowych produktów, jak mięso, pieczywo, produkty mleczne, olej, jajka i pokrywamy go dodatkiem osłonowym. Natomiast będą próby podjęcia rozmów z Komisją na temat zmiany podejścia do zerowej stawki VAT na żywność w takich sytuacjach jak obecna. Obniżka VAT-u objęłaby wszystkich, a dodatek otrzyma tylko część społeczeństwa. - To matematyka - jeżeli podzielilibyśmy dodatek na wszystkich, to każdy dostałby prawie nic, część osób by się nawet po ten dodatek nie zgłosiło. Dlatego wzięliśmy pod uwagę ok. 50 proc. gospodarstw - te najbardziej wrażliwe otrzymają pomoc, która dla nich będzie istotna, gdyż wyniesie od 400 do 1150 zł. Za kilka miesięcy Tarcza Antyinflacyjna przestanie działać, co wtedy? Czy w ogóle jest szansa na powrót cen sprzed kilku miesięcy? - Są prognozy, które pokazują, że inflacja będzie jeszcze wysoka na początku roku, później będzie maleć. Aczkolwiek podczas ostatnich lat nauczyliśmy się tego, że sytuacja bywa nieprzewidywalna. Pojawił się nowy wariant koronawirusa. Będziemy elastyczni, rząd raczej będzie szedł w kierunku obniżenia podatków w przyszłym roku, niż tworzenia kolejnych bonów czy dodatków. Obniżone stawki zostaną wprowadzone na stałe? - Stawki, np. na energię, zostały obniżone za zgodą Komisji Europejskiej czasowo, do najniższych możliwych poziomów. Z oceną sytuacji lepiej poczekać te trzy miesiące i wtedy składać deklaracje. Natomiast, jeśli sytuacja będzie dalej trudna, to nikt się nie będzie wahać, aby dalej obniżać podatki. Dzięki zmianom podatkowym większość Polaków będzie od stycznia otrzymywać wyższe pensje. Pytanie, czy w związku z inflacją w ogóle to odczują. - Na pewno lepiej jest mieć więcej pieniędzy, w sytuacji wzrostu cen, niż mieć ich mniej. Polski Ład jest poduszką bezpieczeństwa dla rodzin o średnich i niższych zarobkach. Nasz system podatkowy był ewenementem, jeśli chodzi o kraje OECD, dlaczego zmieniliśmy go na system bardziej sprawiedliwy, progresywny. Nie może być tak, że ci najlepiej zarabiający po różnego rodzaju odliczeniach płacą ok. 50 zł składki zdrowotnej. To się zmieni, każdy mówił, że trzeba zwiększyć finansowanie służby zdrowia, a niewiele z tym robił. Dziś widać jak bardzo te dodatkowe środki są potrzebne. Wicepremier Jacek Sasin stwierdził w "Gościu Wydarzeń", że wysokie ceny to koszt naszej obecności w UE. Zgadza się pan z tym stwierdzeniem? - Jednym z powodów wyższych cen, zwłaszcza energii, są rosnące ceny do emisji CO2. Ponad 70 proc. energii w Polsce wytwarza się z węgla. Ceny certyfikatów wzrosły rok do roku ponad 2,5 krotnie. Dlatego premier Mateusz Morawiecki zwrócił się na Radzie Europejskiej i będzie dalej przekonywać do reformy systemu handlu emisjami, aby ograniczyć spekulacje na tym rynku. A co z polskim KPO? W czwartek rzecznik generalny TSUE ocenił, że mechanizm "pieniądze za praworządność" jest - wbrew temu, co uważają Polska i Węgry - zgodny z prawem UE. - Te pieniądze należą się Polsce i wcześniej czy później je otrzymamy. Na dniach powinno się okazać, czy zaliczkę otrzymamy niedługo czy później, np. za pół roku. Rozczarowuje nas postawa KE, gdyż wysuwane żądania są pozatraktowe. Więcej, premier Jarosław Kaczyński zapowiedział, że Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego zostanie zlikwidowana, ale taka głęboka reforma wymaga czasu. Negocjacje wciąż trwają, a my się nie oglądamy na ich rezultaty, tylko realizujemy inwestycje w ramach własnych środków. Niedawno uruchomiliśmy projekty w ramach Programu Inwestycji Strategicznych na podobną sumę co zaliczka z KPO i będziemy wkrótce realizować kolejne tury tego programu. Rok temu, po szczycie w Brukseli, rząd zapewniał, że w konkluzjach rozdzielono kwestię budżetu i praworządności, że Polsce nie grozi szantaż ze strony KE. - Warunkowość obowiązywała także w poprzednich budżetach UE. Natomiast ważne jest, czego miała dotyczyć zgodnie z ustaleniami rok temu. W konkluzjach zapisano, że chodzi o ochronę przed wszelkiego rodzaju nadużyciami finansowymi, korupcją i konfliktami interesów. W tych kategoriach Polska jest bardzo dobrze oceniana. Natomiast nie może być tak, iż mechanizm warunkowości będzie dotyczyć praworządności, bo to działanie pozatraktatowe, na przykład reforma sądownictwa jest krajową kompetencją. Taka interpretacja sprzyja temu, aby środki unijne stały się elementem szantażu, na który rząd się nie zgodzi i to będzie elementem sporu. ZOBACZ TAKŻE: Tadeusz Kościński, minister finansów: Mam nadzieję, że inflacja jest pod kontrolą Dlaczego w czwartej fali pandemii nie mamy takich obostrzeń, jak np. jesienią zeszłego roku - dobowa liczba zakażeń i zgonów jest niemal taka sama. - Obostrzenia są od początku pandemii. Różnica pomiędzy drugą i czwartą falą polega na tym, że 63 proc. dorosłych Polaków jest zaszczepionych, około 80 proc. osób w wieku powyżej 70 lat. Jeszcze w sierpniu 75 proc. społeczeństwa miała przeciwciała - wiemy to z reprezentatywnych badań, część ma przeciwciała po przejściu zakażenia. Podczas drugiej fali jedynym środkiem jej tłumienia były bolesne społecznie restrykcje. Natomiast teraz są szczepienia i umiarkowane ograniczenia. Z początkiem grudnia trzeba było je zaostrzyć - to ma być także sygnał dla społeczeństwa, że sytuacja jest poważna i trzeba przestrzegać zasad bezpieczeństwa. Mamy teraz szczyt zakażeń, za chwilę więc i hospitalizacji. Potem będą spadki, ale one muszą być szybsze, aby nie przekroczyć wydolności służby zdrowia, kiedy te duże liczby z apogeum czwartej fali się kumulują. Namawiamy do szczepień i do stosowania zasad bezpieczeństwa. Rząd rozważał finansowe zachęty dla zaszczepionych? - Są osoby, których nie trzeba przekonywać dodatkowymi argumentami, gdyż wiedzą, iż szczepienia chronią przed ciężkim przebiegiem choroby. Nie nagrody, nie rywalizacja pomiędzy gminami, itp. działania, ale najsilniejszym mechanizmem zachęcającym do szczepień jest lęk. Polacy szczepili się chętniej w czasie dużej liczby zachorowań podczas trzeciej fali, dynamika rośnie także teraz. Lęk też zniechęca do szczepień. - Jest grupa osób, które cały czas mają obawy związane ze szczepionką, wahają się, nie szczepią, ale potrzebują dodatkowej motywacji, której źródłem jest lęk przed ciężką chorobą. Nie zniechęca on do szczepień, kiedy statystyki zgonów jasno pokazują, że umierają głównie niezaszczepieni, a jeśli zaszczepieni, to na ogół z dodatkowymi chorobami. Rząd przewiduje już piątą falę? - Rada Medyczna przy premierze mówi o kolejnej fali, takie scenariusze są rysowane i zbierane są informacje, ale w debacie publicznej teraz powinniśmy skoncentrować się na obecnej, dlatego apelujemy, żeby się szczepić i pamiętać o przestrzeganiu zasad bezpieczeństwa. Opozycja przekonuje, że rząd za mało robi w kwestii walki z epidemią i za bardzo ulega ruchom antyszczepionkowym. - Kiedy Donald Tusk był pytany o konkretne decyzje, co zrobiłby w trakcie czwartej fali, to nie potrafił odpowiedzieć. Przypomnijmy sobie też nawoływanie opozycji do szerokiego otwierania gospodarki na początku trzeciej fali. Powiem więcej: gdyby teraz opozycja rządziła w Polsce, to zaszczepionych osób byłoby mniej. Elektorat Prawa i Sprawiedliwości szczepi się na poziomie średniej, około 60 proc. wedle badań CBOS. Szczepi się, bo to elektorat, który kieruje się zaufaniem do partii rządzącej. Gdyby rządziła opozycja, pewnie nieufnie traktowano by ich argumenty. Elektorat opozycyjny szczepi się nie dlatego, że słucha przywódców, którzy zachęcają do szczepień, bo ja nie kojarzę działań Donalda Tuska w tym kierunku, nie odzywał się także w czasie podejmowania najtrudniejszych decyzji z początku pandemii, tylko robi to, bo to elektorat wielkomiejski, przekonany do szczepień. Natomiast to nie moment na spieranie się w tym temacie, gdyż konflikt rodzi nieufność a ta wpływa negatywnie na program szczepień. To czas na wspólne przekonywanie do tego, aby wahający się skorzystali z możliwości ochrony siebie i swoich bliskich i zaszczepili się. W ostatnim czasie spada poparcie dla PiS-u. Jest pomysł, jak je odbudować? - Powtarza się sytuacja z ubiegłego roku, gdy poparcie spadło w listopadzie i grudniu. Elektorat PiS-u zasilił wtedy poczekalnię osób niezdecydowanych. Ale pokornie pracowaliśmy przez kilka miesięcy, tworzyliśmy nowe programy i we wrześniu średnia z sondaży wyniosła prawie 41 proc. I teraz też nie pozostaje nic innego jak zakasać rękawy. Po ogłoszeniu Tarczy Antyinflacyjnej już pojawiły się pierwsze sondaże, np. IBRiS-u i Research Partner, które pokazują trzypunktowy wzrost poparcia wśród zdecydowanych wyborców. Natomiast czas jest trudny i jeżeli ktoś oczekuje, że szybko odrobimy straty, to ja studzę to oczekiwanie. Wydaje się jednak, że mamy w zanadrzu jeszcze wiele działań, które będą sprawiały, że może udać się przekonać niezdecydowanych wyborców do PiS-u. Wybory to zawsze alternatywa, a są nią rządy Donalda Tuska. Funkcjonuje on jak internetowy troll, od czasu do czasu publikując swoje szyderstwa w mediach społecznościowych i nie ma do zaproponowania nic, oprócz antypisu. Uświadomienie sobie tej alternatywy przez byłych wyborców PiS buduje szanse na odrobienie strat. Powrót Donalda Tuska do polskiej polityki wpłynął na poparcie dla PiS-u? - Donald Tusk był korzystnym kontrastem dla PiS-u, bo jest postrzegany przez elektorat partii rządzącej jako polityk, który nie potrafi rozwiązywać problemów społecznych, jest niewiarygodny i nieuczciwy. Po tym powrocie PiS zyskiwało, a nie traciło poparcie, jak niektórzy przewidywali. Dla kogo aktualnie byłby bardziej korzystny scenariusz wcześniejszych wyborów - dla rządu czy opozycji? - Wcześniejsze wybory byłyby dla nas raczej niekorzystne, biorąc pod uwagę to, że poprzednio odrabialiśmy straty ponad pół roku. Trzeba poczekać na koniec kryzysu, czas powrotu koniunktury. Do tego czasu będzie jeszcze realizowanych wiele programów rządowych, a więc więcej szans na to, aby większa liczba wyborców doceniła naszą pracę. Rozmawiał Jakub Oworuszko