"Lista ta jest wiarygodna, autentyczna i znana nam od drugiej połowy lat 90. Wówczas to Aleksander Gurjanow z Memoriału odnalazł to w archiwach postsowieckich i przekazał do nas. Dokument ten zdeponowany jest w Ośrodku Karta. Z całą pewnością są to osoby z więzień, czyli są to ofiary z białoruskiej listy katyńskiej, ale nie tylko. Są tam również osoby, które były deportowane, które były przewożone do różnych aresztów, osoby, które w ogóle nie zostały objęte operacją katyńską. Zatem jest to rutynowa lista wszelkich konwojowań dokonywanych przez 15. Brygadę Wojsk Konwojowych NKWD w pierwszych miesiącach 1940 r. Z całą pewnością na liście są nazwiska osób, które potem trafiły na białoruską listę katyńską, ale są również osoby, które trafiły na zesłanie. To jest dokument ważny, istotny, dobrze, że on został nagłośniony w Rosji. U nas jest on znany, aczkolwiek tylko wąskiemu gronu specjalistów. W jakimś sensie może on być pomocny dla odtworzenia listy białoruskiej, chociażby przez porównanie z listami rodzin deportowanych w głąb sowieckiej Rosji. Jeśli osoby, które są na liście białoruskiej przepadły, a ich rodziny były deportowane w ramach pierwszej czy drugiej deportacji, to z całą pewnością są to osoby, które możemy utożsamiać z listą białoruską. Ale sam dokument odkryty przez prof. Natalię Lebiediewą ani nie jest listą białoruską ani nie zawiera nazwisk wyłącznie z listy białoruskiej. Natomiast zawiera również nazwiska z listy białoruskiej, ale w jakim stopniu, w jakim zakresie to nie wiemy, dopóki tej listy nie będzie. To jest dokument pomocniczy i ważny, który przypomniano po latach w dość takim sensacyjnym anturażu, ale trzeba tę sensację stonować, bo jak się przyjrzałem dokładnie jest to dokument znany".