Prof. Kurzawa, szef sekcji płodności i niepłodności Towarzystwa, wyraził nadzieję, że decyzja o finansowaniu in vitro ze środków publicznych zmieni debatę na ten temat, która - w jego odczuciu - jest głęboko niemerytoryczna. Podkreślił, że problem niepłodności, definiowany jako problem z zajściem w ciążę po roku regularnego współżycia, występuje w Polsce z podobną częstotliwością jak w innych krajach rozwiniętych. Poinformował, że na świecie dotyczy co najmniej 80 mln par, natomiast w Polsce - ok. 12-15 proc. populacji, czyli ok. 1,2 mln-1,3 mln osób. Dodał, że przyczyniają się do tego także elementy dotyczące stylu życia powodujące, że niepłodność w krajach wysoko rozwiniętych to problem coraz częstszy. Jak wyjaśnił, chodzi o to, że ludzie coraz później decydują się na dzieci, co powoduje odsunięcie ciąży na wiek, kiedy w sposób naturalny płodność zaczyna maleć. Zaznaczył, że problemy niepłodności leżą w równej części po stronie mężczyzny i kobiety, przy czym znaczący odsetek problemów z płodnością nakłada się na siebie i dotyczy zarówno kobiety, jak i mężczyzny. Dodał, że nadal w przynajmniej 20 proc. przypadków nie można stwierdzić, co jest przyczyną. Prof. Kurzawa poinformował, że w Polsce od wielu lat istnieje dobry system finansowania podstawowych procedur związanych z leczeniem niepłodności, takich jak leczenie zachowawcze, leczenie chirurgiczne czy proste techniki rozrodu wspomaganego medycznie. Zaznaczył, że w niektórych krajach in vitro jest ważną metodą polityki demograficznej. W takich krajach jak Izrael czy Dania dzięki in vitro rodzi się kilka procent dzieci; średnia dla krajów wysoko rozwiniętych to ok. 3 proc. Prof. Kurzawa przypomniał, że w Polsce dostępność do in vitro w związku z tym, że jest to procedura droga, jest niewielka. Dodał, że w większości krajów UE zabieg ten finansowany jest ze środków publicznych, nie jest tak jedynie w Polsce i na Litwie; od ubiegłego roku nawet Rumunia, kraj od nas biedniejszy, finansuje leczenie tą metodą. W Czechach, gdzie jest ok. 10 mln mieszkańców, wykonuje się tyle samo zabiegów co w kraju 40-milionowym, takim jak Polska - dodał.