- Oto w trakcie procesu norymberskiego, zakończonego wyrokiem ogłoszonym 1 października 1946 r., rosyjscy prokuratorzy oskarżali Niemców o zamordowanie ponad 10 tys. polskich oficerów, których zwłoki znaleziono w Lesie Katyńskim. W trakcie procesu dla wszystkich było oczywiste, że rosyjskie oskarżenie opiera się na fałszerstwie. Norymberski trybunał uznał, że nie jest właściwe, by w wyroku napisać, kto dokonał zbrodni katyńskiej i kto ponosi za nią odpowiedzialność. Ten fakt przemilczenia w wyroku norymberskiego trybunału zbrodni katyńskiej jeden z prokuratorów amerykańskich oskarżających przed trybunałem nazwał w swoich wspomnieniach "brodawką na obliczu norymberskiej sprawiedliwości szpecącą jej oblicze". Autorowi tego sformułowania chodziło o to, że dla wszystkich było oczywiste, iż trybunał norymberski poprzez przemilczenie dokonał aktu, który zeszpecił samo pojęcie sprawiedliwości norymberskiej, ale, tak jak o brodawce na obliczu bliźniego nie wypada mówić, tak również wówczas nie wypadało mówić o tym, że trybunał pominął w treści wyroku jeden z najcięższych zarzutów, jaki fałszywie postawili rosyjscy prokuratorzy w tym procesie - powiedział prof. Kulesza. - Jeżeli dziś czytamy, że trybunał strasburski czuje się niekompetentny do osądzenia Rosji za naruszenie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka z 1953 r., to mam wrażenie, że to orzeczenie jest taką brodawką na obliczu tym razem strasburskiej sprawiedliwości. Trybunał miał okazję historyczną dopisania swego rodzaju postscriptum do wyroku trybunału norymberskiego. Nie skorzystał z tej okazji, nie napisał, że zbrodnia katyńska została popełniona przez Rosję, na której ciąży współcześnie obowiązek dokonania oceny prawno-karnej tej zbrodni w kategoriach prawa międzynarodowego, a więc takiego, jakie zostało przyjęte w procesie norymberskim za podstawę procesu i orzeczenia - w kategorii zbrodni wojennej i zbrodni przeciwko ludzkości w najcięższej jej postaci, tj. zbrodni ludobójstwa. Argument Trybunału, iż Rosja podpisała konwencję w 1998 r., a śledztwo wszczęła osiem lat wcześniej, jest prawniczo trudny do zrozumienia. Chodzi o to, że pojęcie praw człowieka jest starsze aniżeli sama konwencja, bo wystąpiło już w procesie norymberskim i jest w tej chwili pojmowane jako zobowiązanie państwa (...) do odniesienia się do zbrodniczej przeszłości. Innymi słowy, pojmujemy współcześnie prawo człowieka jako oczekiwanie, jako roszczenie skierowane wobec Rosji, że oceni współcześnie zbrodnię katyńską w kategoriach prawnych, wskaże decydentów, ale także i bezpośrednich wykonawców tej zbrodni, a także tych wszystkich, którzy w strukturze władzy przekazywali w dół polecenie Stalina z 5 marca 1940 r. Jeżeli Rosja tego nie uczyniła, to niezależnie od tego, kiedy podpisała Europejską Konwencję Praw Człowieka, współcześnie pogwałciła owo prawo rodzin ofiar zbrodni katyńskiej do prawdy i to prawdy ujętej w formuły prawne współczesnej cywilizowanej Europy i świata. Jeżeli zatem Europejski Trybunał uznał się za niewłaściwy do osądzenia Rosji, to stąd bierze się moje przykre poczucie deja vu - już się to raz w historii stało w Norymberdze i powtarza się dziś w Strasburgu. O ile w Norymberdze uznano, że o tej brodawce na obliczu sprawiedliwości międzynarodowej nie należy mówić, o tyle dziś musimy o tym mówić - podsumował prof. Kulesza.