Według wtorkowej "Rzeczpospolitej" polscy prokuratorzy i biegli, którzy ostatnio badali wrak tupolewa w Smoleńsku, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych - trotylu i nitrogliceryny. W rozmowie prof. Krompiec przypomniał, że trotyl to prawidłowo trinitrotoluen - znany od stu kilkudziesięciu lat kruszący materiał wybuchowy, stosowany głównie w celach wojskowych. Produkuje się go na dużą skalę na całym świecie. - To materiał wcale nie tak wrażliwy, jakby można było sądzić i w sensie kinetycznym, czyli trwałości w czasie, w temperaturach umiarkowanych, dość trwały. Zatem jeśli gdzieś trotyl rozsypać, może tam latami znajdować się - on i produkty jego rozkładu - wskazał chemik. Zaznaczył, że trotyl rozkłada się dopiero w temperaturach rzędu 300 stopni Celsjusza, a prędkość rozpadu spada wraz ze spadkiem temperatury. W temperaturze pokojowej przekłada się to na lata. Nitrogliceryna - a prawidłowo triazotan gliceryny - to nietrwała ciecz. Może występować na trwałym nośniku, w postaci dynamitu stosowanego i do celów cywilnych i wojskowych. To związek mniej trwały termicznie i w czasie niż trinitrotoluen. - Gdyby gdzieś na jakimś terenie wielokrotnie używano jednego i drugiego materiału, można spodziewać się, że zarówno same te substancje, jak i produkty ich rozkładu, będą się w środowisku znajdować i eksperci to bardzo szybko wykryją - zaznaczył prof. Krompiec. W takim przypadku pobiera się np. próbkę gleby i przeprowadza ekstrakcję, czyli wyodrębnianie poszukiwanego składnika. Nawet jeżeli próbka zawiera mikroślady liczone w jednostkach ppm, czyli milionowych częściach, nie jest to problem. - Chemicy wykrywają nanogramy - robi się analizę za pomocą spektrometru mas, który wykrywa bardzo dokładnie. () I sam materiał, trinitrotoluen, i produkty jego degradacji, czyli powolnego utleniania się w środowisku, czyli ulegania działaniu tlenu, wody (...) - specjaliści od dawna mają metody, żeby wydobywać zupełne mikroślady i je analizować - podkreślił prof. Krompiec. Naukowiec zastrzegł, że nie może oceniać czy ewentualna obecność takich materiałów w jakimś miejscu może być związana z hipotetycznym wybuchem czy też skażeniem terenu. - Mogę tylko domyślać się jako chemik, że chemiczne ślady po wybuchu są zupełnie inne niż ślady po rozkładzie w warunkach naturalnych. To specjaliści wiedzą - wskazał. Prof. Krompiec zaznaczył też, że tego typu materiały w środowisku samoistnie rozpowszechniają się raczej trudno. Triazotan gliceryny jest rozpuszczalny w wodzie, więc mógłby przenosić się wraz z nią. Trinitrotoluen jest jednak praktycznie nierozpuszczalny. W środowisku ulega powolnej degradacji - jego ew. rozpraszanie się jest raczej ograniczone do miejsc, w których był używany. Na pytanie czy osoby używające trotylu mogą przenosić jego cząsteczki, np. na ubraniach, naukowiec zaznaczył, że tak - przy otwartym dostępie. Nie jest to możliwe, jeśli substancja była zamknięta, np. w pociskach. Wtorkowa "Rz" podała, że polscy prokuratorzy i biegli, którzy ostatnio badali wrak tupolewa w Smoleńsku, odkryli na nim ślady materiałów wybuchowych - trotylu i nitrogliceryny. Według "Rz" wiadomość o odkryciu osadu z materiałów wybuchowych natychmiast przekazano prokuratorowi generalnemu Andrzejowi Seremetowi oraz naczelnemu prokuratorowi wojskowemu płk. Jerzemu Artymiakowi, a prokurator generalny osobiście przekazał informacje premierowi Donaldowi Tuskowi. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie podała we wtorek, że powołani przez prokuraturę biegli nie stwierdzili obecności na wraku tupolewa trotylu ani żadnego innego materiału wybuchowego.