"Przedstawiciele naszej klasy politycznej bardzo często projektują swoje działania, wiedząc, że później, na wypadek pojawienia się czynników nieprzewidywalnych, zapowiedzi te będzie można skorygować lub poniechać. Premier mówiąc o bezrobociu, przyznał w istocie, że jest ono wysokie i że nie zanosi się na specjalny przełom w tej sprawie. Mówienie o poziomie jego spadku rzędu 0,4 proc. z pewnością nie będzie przecież odczuwalne społecznie" - tłumaczy Konarski. Jego zdaniem "sprawy rodzinne powiązane z funkcjonowaniem służby zdrowia wyglądają najmniej interesująco. Trudno polemizować z tezą, że państwo powinno być obecne w rozwiązywaniu problemów społecznych, finansowych i rodzinnych. Nie ma jednak obietnicy wzrostu świadczeń rodzinnych. Podobnie też, mimo źle funkcjonującego systemu ochrony praw dziecka, trudno uznać wypowiedź premiera za cokolwiek tu zmieniającą. Dodajmy do tego odczuwalne społecznie przekonanie o nieskutecznym funkcjonowaniu sądów rodzinnych - tu np. w kontekście utrudniania przez jedno z rodziców drugiemu kontaktów z dzieckiem. Dziwi zatem brak zainteresowania premiera (i w ogóle polskich rządów) tą sferą zagadnień". "Oskładkowanie wynagrodzenia za zasiadanie w radach nadzorczych jest postulatem słusznym i powinno być wprowadzone już dawno. Ta zapowiedź ma wymiar mocno antyoligarchiczny i w naszych warunkach może poprawić wizerunek PO. Przecież zasiadanie w radach nadzorczych - zwłaszcza spółek z udziałem skarbu państwa - stanowi współczesny dowód swoiście nomenklaturowego myślenia o państwie w okresie transformacji. Mam wątpliwości, czy tę obietnicę uda się zrealizować" - dodaje profesor. "W kwestii umów śmieciowych zgadzam się z premierem, że powinny być one oskładkowane. Ale zarazem sam sobie stawia on ograniczenia, mówiąc, że może to niekorzystnie wpłynąć na rynek pracy. Ta ostrożność premiera może być dlań formą alibi na przyszłość, gdyby nie udało się mu tego przeprowadzić" - dodał. Jak uważa profesor, darmowy podręcznik jest bardzo wskazany i można powiedzieć, że należałoby tu tylko premierowi przyklasnąć, ale nie wiadomo, czy tak będzie. "Natomiast mówienie o kolejkach do lekarzy, o tym, że trzeba je zmniejszyć, to ciągle powtarzana, swoista mantra. Praktycznie każdy polski rząd zdaje sobie sprawę ze złego funkcjonowania służby zdrowia, ale premier nie przedstawił żadnych przesłanek, na podstawie których mogłoby dojść do zmniejszenia kolejek" - ocenił. Jego zdaniem w kwestiach inwestycyjnych, zwłaszcza w sektorze energetycznym czy naftowym i gazowym, "warto byłoby zapytać premiera, dlaczego nie podjęto dotąd żadnej decyzji tak w sprawie wydobywania gazu łupkowego, jak i ewentualnego rozwoju energii odnawialnej. Nie powiedział też nic w kwestii ochrony polskiego rynku przed importem tańszego i gorszego węgla z Chin". "Generalnie całą wypowiedź premiera można potraktować jako zestaw popisów retorycznych (pozytywny przełom, nowy porządek), brzmiących być może interesująco, ale nie stwarzających przesłanek ku ich materializacji" - podsumował.