"Już w wyborach europejskich PiS miał 50 tys. mniej głosów od partii, które tworzą teraz anty-PiS (KE, Wiosna i Lewica Razem). Lecz ostateczny wynik zależy od frekwencji" - twierdzi Jarosław Flis w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem, zastrzegając, że opozycja "może też przegrać z hukiem". Prof. Flis uważa, że jesienią należy się spodziewać pomiędzy 1,7 a 3,7 mln nowych wyborców w porównaniu z wyborami europejskimi. Rozmówca gazety wskazuje, że np. wielu wyborców anty-PiS z 2007 roku nie wzięło udziału w tegorocznych wyborach europejskich. Ale do urn nie poszło też wielu wyborców Andrzeja Dudy z 2015 r. Według Flisa trzy bloki opozycyjne mogą odebrać władzę Jarosławowi Kaczyńskiemu. "Na Mazowszu odebrały. W wyborach sejmikowych PiS miał najlepszy wynik, ale władzy nie przejął (...). Fidesz też po pierwszych swoich rządach wygrał wybory - był największą partią - ale to opozycja miała łącznie więcej głosów i na osiem lat Fidesz pożegnał się z władzą" - przypomina socjolog. Jarosław Flis zaznacza, że w Polsce ok. 30 proc. wyborców zmienia zdanie. "To wystarczająco, żeby przesunąć wynik wyborów między dwoma głównymi blokami" - uważa ekspert. Więcej w "Rzeczpospolitej"