29 kwietnia 2019 roku Sejmik Województwa Małopolskiego, w którym większość ma PiS, 22 głosami "za" przyjął deklarację "w sprawie sprzeciwu wobec wprowadzenia ideologii LGBT do wspólnot samorządowych". Napisano w niej, że "sejmik województwa małopolskiego wyraża zdecydowany sprzeciw wobec pojawiających się w sferze publicznej działań zorientowanych na promowanie ideologii ruchów LGBT, której cele naruszają podstawowe prawa i wolności zagwarantowane w aktach prawa międzynarodowego, kwestionują wartości chronione w polskiej konstytucji, a także ingerują w porządek społeczny". Radni zadeklarowali w dokumencie "wsparcie dla rodziny opartej na tradycyjnych wartościach oraz obronę systemu oświaty przed propagandą LGBT zagrażającą prawidłowemu rozwojowi młodego pokolenia". ZOBACZ: Małopolskie. Radni sejmiku nie uchylili deklaracji "anty-LGBT". W połowie lipca Komisja Europejska wystosowała list do małopolskich samorządowców z informacją o możliwości wstrzymania funduszy unijnych w przypadku, jeśli deklaracja - zdaniem KE naruszająca prawa mniejszości seksualnych - nadal będzie obowiązywać. 20 sierpnia Sejmik województwa małopolskiego nie uchylił kontrowersyjnej deklaracji, o co wnosiła opozycja. Za pozostaniem przy obecnie obowiązującym dokumencie głosowało 23 radnych, 14 było przeciw. "Promowanie neomarksistowskiej ideologii gender" W rozmowie z "Dziennikiem Polskim" ojciec prezydenta przekonuje, że "naprawdę, trudno w tej deklaracji znaleźć jakieś przejawy ksenofobii czy dyskryminacji". - My jako radni niczego nie zabraniamy, ale z Komisji Europejskiej dochodzą do nas sygnały, że mamy obowiązek promowania różnorodności preferencji seksualnych. Oznacza to zmuszanie nas do promowania neomarskistowskiej ideologii gender, którą uważamy za społecznie szkodliwą. I mamy do tego prawo - podkreśla Jan T. Duda. Jak dodaje, "uchwała jasno przedstawia niezgodę na określone działania, a nie jest atakiem na ludzi! Społeczność LGBT szanujemy, nie mamy problemów z tolerancją. Czym innym jest jednak prawo do oceny konkretnych działań". Tłumaczy, że "kontekst był taki, że grupy zradykalizowanych lewicowców atakowały świątynie, malowały sprayem hasła po murach kościołów, bezkarnie obrażały nasze uczucia religijne". - Jeśli ktoś pisze na transparentach znane hasło, by "w****" do wszystkich, z którymi się nie zgadza, to co to jest? Przesłanie inkluzywne czy wykluczające? - pyta. - Jesteśmy przeciwko takim właśnie działaniom, które próbują nas wykluczyć z przestrzeni publicznej - dodaje. - Wszędzie czytam o deklaracji "anty-LGBT", a nigdzie czegoś podobnego nie ma w naszej uchwale... Nacisk na jej uchylenie to nic innego, jak próba zmuszenia nas do wyrzekania się czegoś, co leży głęboko w naszych sercach: przywiązania do wartości chrześcijańskich, pośród których żyjemy znacznie dłużej, niż istnieje ideologia gender - mówi ojciec prezydenta. "Nachalna propaganda" Jego zdaniem, "według tej ideologii można zmienić płeć na podstawie mniej lub bardziej przemyślanych odczuć, bo wtedy człowiek ma jakoby osiągnąć szczęście. I gdy już to nastąpi, wtedy można zmienić sobie rodzinę, partnerów. Ale niestety, często skutkuje to poważnymi zakłóceniami poczucia tożsamości czy innymi problemami osobistymi". - Zakładam, że sporo protestujących nie zdaje sobie sprawy, co tak naprawdę promują. Mogę wierzyć w szczerość ich obaw, że ktoś zacznie ich prześladować za odmienność, ale obiektywnie, obawy te nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości. Nie ma i nie było w Polsce jakiejkolwiek dyskryminacji prawnej ani też istotnych problemów z tolerancją w życiu społecznym - tłumaczy prof. Duda. Jak dodaje, od dwóch lat funkcjonuje wspomniana uchwała i nikt nikogo w Krakowie, jak i w całej Małopolsce nie wyklucza". - Lewicowcy uprawiają nachalnie propagandę, osłabiającą instytucję rodziny. Tak, taki jest zamysł ideologów, bo wierzę, że nie protestujących. Pan Sławomir Nitras już planuje "piłować" katolików, ale Kościół i wierzący sobie poradzą - podkreśla.