Ewa Wysocka, Interia: Był pan wykładowcą na Sorbonie i przypuszczam, że zna pan katedrę Notre Dame jak własną kieszeń. Prof. Wojciech Fałkowski, dyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie: - Bywałem tam często i przyznam, że robiła wrażenie swoją atmosferą, ale i wyposażeniem. Obie rzeczy na raz. To rzadko się zdarza. Można obejrzeć zdjęcia zabytków, które zostały uratowane z pożaru. Co pana zdaniem mogło ulec zniszczeniu? - Obawiam się, że zniszczeniu uległy niektóre nagrobki czyli postumenty, na przykład królewska rzeźba Henryka XIV. Również wydzielenie prezbiterium - miejsca, gdzie odbywała się msza. Było oddzielone od reszty katedry kamienną przegrodą, która powstała w drugiej połowie XIV i na początku XV wieku. Oprócz niej były tam również drewniane, XVII-wieczne świeczniki i stele. Całość była usytuowana blisko skrzyżowania transeptu z nawą główną. Pamiętajmy, że zawaleniu uległa nie tylko iglica, ale również sklepienie katedry. Obawiam się też, że zniszczeniu uległy cenne płótna. Podobno niektóre, te odymione, zostały przewiezione do Luwru, gdzie przejdą restaurację. - Jeżeli uszkodził je tylko dym, to je uratują. Natomiast tam była bardzo wysoka temperatura. Bo w takiej pali się dąb, a cała więźba dachowa była zrobiona z dębu. Pozostaje też wielkie pytanie o witraże. W jakim są stanie? Obawiam się o los zwłaszcza dwóch rozet z transeptu. Martwi mnie stan wielkiej rozety z fasady zachodniej, przy głównym wejściu. Po pierwsze jest to kwestia temperatury i spoiwa ołowianego, a po drugie - kwestia kolorów. W tak wysokiej temperaturze szkło może się odbarwić, a nawet spłynąć. Pozytywną wiadomością jest ewakuacja drobnego wyposażenia, na przykład rzeźby Matki Boskiej Paryskiej. To dobra i wielka nowina. W katedrze były też relikwie Jana Pawła II i też zostały wyniesione. Podobno skarbiec został w całości ewakuowany. Na szczęście niektóre eksponaty ze skarbca były w trakcie konserwacji, w Luwrze. Na temat katedr krąży wiele legend. Dotyczą ich sposobu budowy i tajemnic z nimi związanych. Czy, pana zdaniem, przy wiedzy jaką dysponujemy, będziemy w stanie odtworzyć Notre Dame tak, jak wyglądała ona do poniedziałku? - Jestem przekonany, że jest to możliwe, ale będzie to bardzo żmudna i długotrwała praca. Myślę, że potrwa co najmniej 20 lat. Oczywiście praca bardzo kosztowna. Odbudowana katedra będzie pozbawiona części wyposażenia i wątpię, że zostanie w niej odtworzona charakterystyczna atmosfera przemieszania średniowiecza z XIX stuleciem. To będzie trudne. Na pewno atmosfera sama się kiedyś stworzy, ale będzie wymagało to wielu lat użytkowania, wielu gorących modlitw i wielu wysiłków konserwatorskich. Czy w wypadku takich nieszczęść należy odtworzyć obiekt dokładnie tak, jakim był, czy też należy wykorzystać odbudowę i go unowocześnić? - Należy wprowadzać nowinki technologiczne wszędzie tam, gdzie nie osłabiają i nie zakłócają one przestrzeni historycznej. Jestem zdecydowanie o tym przekonany. Zarówno dotyczy to oświetlenia, ale również elementów konstrukcyjnych. Tam, gdzie można zastąpić drewno stalą, uważam, że należy to czynić. Jak wygląda procedura przeciwpożarowa na Zamku Królewskim? Bo rozumiem, że takie procedury istnieją. - Takie procedury są i one są sprawdzane, Zamek Królewski wizytują strażacy i dokonują inspekcji. Również mamy procedurę ewakuacyjną. Ale nie jest ona prosta, bo trzeba zrozumieć, że opróżnianie komnat historycznych dotyczy całej przestrzeni. Nie bardzo wiadomo, co ewakuować w pierwsze kolejności. Kiedy chodzi o galerię malarstwa, to jest jasne, które obrazy są najcenniejsze i to pomaga w ustaleniu kolejności wynoszenia. Natomiast w przypadku przestrzeni historycznej można przyjąć, że taka sama potrzeba dotyczy wszystkich ważnych, historycznych obiektów składających się na urok i atmosferę wnętrza. Jakie wnioski powinniśmy wyciągnąć z paryskiej tragedii? - Trudno jest je wyciągać, bo żywioł jest czymś nieprzewidywalnym. Ale z całą pewnością tragedia zachęca do refleksji na temat zabezpieczeń przeciwpożarowych, które daje nam teraz technika, a które muszą być sprawne i odnawiane. Czyli np. czujki pożarowe. W Zamku Królewskim chcemy, żeby zostały sfinansowane zmiany systemu czujek. Zakup nowych czujek jest niezbędny. Planowaliśmy to od zeszłego roku i mamy nadzieję, że ta tragedia nam pomoże w realizowaniu inwestycji. W latach 80. Zamek Królewski przecież płonął... - No właśnie. To po pierwsze, pamiętamy o tym. A po drugie, od zainstalowania zabezpieczeń minęło już 30 lat. To jest długi czas i teraz trzeba je odnowić. Czyli można powiedzieć, że pożar w Paryżu może doprowadzić do zmiany mentalności i stać się kartą przetargową do prób modernizacji zabezpieczeń? - Na pewno. Kiedy wszyscy stajemy w obliczu takiej tragedii, stajemy się bardziej wrażliwi na poruszane kwestie bezpieczeństwa. Natomiast chcę podkreślić, że oprócz bezpieczeństwa przeciwpożarowego również są konieczne zabezpieczenia przeciw złodziejom i kradzieżom. I również sprawa zniszczeń dokonywanych przez masową turystykę. Więc trzeba patrzeć na każdą z tych rzeczy jako na równie ważną. Jeśli chodzi o pożar, to żywiołu niestety nie da się przewidzieć, więc trzeba dmuchać na zimne. 11 maja to symboliczna data zakończenia odbudowy Zamku Królewskiego z popiołów i pożaru, dzień inauguracji górnych ogrodów. - To jest wielki plan, który realizujemy już od dwóch lat i jest to symboliczne zamknięcie odbudowy. Do tego zamek otwiera się na rzekę. Co więcej, tworzy się przestrzeń królewska, która wchodzi w interakcję z przestrzenią miejską. Ogród zawsze był częścią, w której dochodziło do spotkania świata dworskiego, monarchii z poddanymi. Teraz zamek otwiera się na mieszkańców Warszawy. To ma być miejsce, do którego chętnie przyjdą i stąd będą mogli wejść do zamku, obejrzeć wnętrza i nasze kolekcje historyczne. Kształt ogrodu z jednej strony jest przetworzeniem projektu Szyszko-Bohusza z 20-lecia międzywojennego ale również nawiązaniem do XVII-wiecznych ogrodów wazowskich z szeregami grabów i fontannami. Kończy się etap odbudowy zamku, co teraz będzie ważne? Wzbogacanie kolekcji? A jeśli tak, to czy tylko o eksponaty z epoki stanisławowskiej, czy również z innych epok? - Poszerzamy kolekcję i to znacznie. Staramy się nie tylko chronologicznie przywrócić świadomości społecznej zamek z okresu barokowego, czyli XVII stulecia. Temu służyć będzie Rok Wazowski - dynastii, która przeprowadziła centrum administracyjne z Krakowa do Warszawy. Natomiast z drugiej strony bardzo chcemy dowartościować galerię malarstwa na parterze o sztukę europejską. Chcemy, żeby to była galeria, która będzie znacząca w skali międzynarodowej. Będzie korespondowała z okresem trwania zamku, czyli od XVI stulecia do XIX wieku i okresu Królestwa Polskiego. Zgromadzi dobre i wybitne dzieła sztuki niekoniecznie związane z historią zamku i Polski. Jest dobry zaczątek, bo mamy dwa Rembrandty, Bacciarellego i kupiliśmy "Widok Rzymu" Bellotta. To są obrazy, które znajdowały się na zamku, ale z niego wywędrowały 250 lat temu wraz z upadkiem Rzeczpospolitej. Natomiast chcemy też gromadzić dzieła sztuki, które będą atrakcyjne same w sobie i uczynią tę galerię ważną dla turystów z całego kontynentu. Na koniec kilka słów na temat wystawy biżuterii, która zostanie otwarta za kilka tygodni. - To będzie wystawa zupełnie wyjątkowa w historii polskiego muzealnictwa. Nigdy dotąd nie było ekspozycji tak szeroko promującej polskie złotnictwo i biżuterię z XVI i XVII wieku. Będzie to też wyjątkowa okazja do obejrzenia wytworów polskich złotników i jubilerów w skali do tej pory nieosiągalnej, ponieważ gromadzimy obiekty pochodzące ze skarbców kościelnych i klasztornych, z muzeów zagranicznych, chociażby z Luwru czy Londynu. Wszystkie one będą pokazywały, w jaki sposób polski dwór, monarcha i arystokracja pokazywały swój splendor i bogactwo. Wernisaż otwierający wystawę odbędzie się 29 maja. Rozmawiała Ewa Wysocka