W czwartek Sławomir Broniarz poinformował, że od soboty 27 kwietnia Związek Nauczycielstwa Polskiego zawiesza trwający już trzeci tydzień strajk nauczycieli. - Spodziewałem się, że ZNP w którymś momencie uzna, że to się już nie uda i przestraszy się totalnej konfrontacji związanej z maturami - mówi Interii prof. Antoni Dudek, historyk i politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Nie od razu wiadomo było, co zrobi Forum Związków Zawodowych, drugi ze strajkujących podmiotów. - Postanowienie ZNP nie jest w żaden sposób wiążące dla organizacji zrzeszających nauczycieli przy Forum Związków Zawodowych - mówił w rozmowie z Interią Grzegorz Sikora z FZZ. Nieoficjalnie mówi się, że nie wszystkim przedstawicielom FZZ spodobała się decyzja ZNP o zawieszeniu strajku. Wśród części środowiska FZZ panuje przekonanie, że strajk należałoby kontynuować" - dowiedział się reporter Interii Łukasz Szpyrka. Ostatecznie jednak FZZ poszło w ślady ZNP i również zawiesiło strajk. Nie jest jednak do końca jasne, jak postąpią nauczyciele niezrzeszeni w związkach. Z decyzją o zawieszeniu strajku nie zgadzają się chociażby przedstawiciele poznańskiego Międzyszkolnego Komitetu Strajkowego. Wrze też w komentarzach na oficjalnej stronie ZNP na Facebooku. Część nauczycieli nie kryje oburzenia decyzją ZNP. Jeszcze przed świętami wielkanocnymi pojawiały się sygnały, że są grupy domagające się radykalizacji działań. To, czy nauczyciele faktycznie wszędzie wrócą do prowadzenia lekcji, okaże się w poniedziałek. - Wydaje mi się mało prawdopodobne, żeby część nauczycieli zradykalizowała się tak bardzo, że nie posłucha ZNP. Takie rzeczy zdarzały się wśród robotników czy górników w czasach PRL-u, a nauczyciele są raczej zdyscyplinowani, więc myślę, że wycofanie się ZNP oznacza rzeczywiście zawieszenie strajku - uważa prof. Dudek. Przegrana związkowców Ze strony części środowiska płyną też głosy krytyki pod adresem Sławomira Broniarza, a nawet nawoływania do odwołania go ze stanowiska szefa związku. - Strajk jest ewidentnie przegrany. Sławomir Broniarz przez dwa tygodnie próbował zmusić rząd do rozmów a de facto rząd nic nowego mu nie zaoferował. Gdyby w tym tygodniu ZNP rzucono cokolwiek więcej niż dostała wcześniej "Solidarność", to on by z tego skorzystał i ogłosił sukces. A tak to trudno uznać zawieszenie strajku za sukces Broniarza - mówi prof. Dudek. Sukces PiS W ocenie naszego rozmówcy, zawieszenie strajku należy traktować jako sukces rządu. - Rząd od początku szedł na przeczekanie, zagadanie konfliktu podczas okrągłego stołu - wyjaśnia ekspert. Ale jak zaznacza, jest to sukces krótkoterminowy. - Krótkoterminowo PiS wygrywa konflikt ze związkami nauczycielskimi i może mu to pomóc w wyborach do Parlamentu Europejskiego, ale długoterminowo straciliśmy na nim wszyscy, a najbardziej polska szkoła - przekonuje prof. Dudek. Zdaniem politologa, poprzez decyzję ZNP rozwiązał się główny problem PiS w kampanii europejskiej, za to skomplikowała się sytuacja opozycji. - Poza strajkiem innych poważnych problemów PiS-u w kampanii wyborczej, która wejdzie teraz w najpoważniejszą fazę, nie widziałem. Ale zawieszenie strajku będzie z kolei problemem dla opozycji, która liczyła na to, że nauczyciele zrobią kampanię za nią, tzn. że na strajku skupi się uwaga i oni nie muszą nic wymyślać. A teraz Koalicja Europejska będzie musiała wymyślić coś nowego - uważa nasz rozmówca. Strajk może powrócić jesienią Jednak w perspektywie długoterminowej PiS może mieć powody do obawy. Sławomir Broniarz już zapowiedział, że zawieszenie strajku nie oznacza końca protestu, a jedynie wejście w nową fazę. - Panie premierze Mateuszu Morawiecki, dajemy panu czas do września. Czekamy na konkretne rozwiązania z pana strony - mówił szef ZNP. Oświadczył, że najważniejsze problemy w sferze edukacji pozostają nierozwiązane i związek zorganizuje w czerwcu "prawdziwy edukacyjny okrągły stół". Dodał, że chce "zbudować szeroką koalicję na rzecz pakietu dobrej edukacji". Przedstawił też sześć postulatów, wśród których oprócz podwyżek jest m.in. wzrost nakładów na edukację do 5 proc. PKB. - Długoterminowo strajk wróci prawdopodobnie w jakiejś formie we wrześniu, kiedy będą znacznie ważniejsze wybory przez PiS, czyli wybory parlamentarne - zwraca uwagę prof. Dudek. "Teraz na tych dobrych wyjdą nauczyciele" Po drugie - według eksperta, ustąpienie nauczycieli a nie rządu może oznaczać, że "strona antypisowska zyska w oczach wahających się wyborców". - Dzisiaj mamy trzy grupy: zdecydowanych przeciwników PiS-u, którzy trzymali ze strajkującymi, zwolenników PiS-u, którzy odsądzali ten strajk od czci i wiary oraz niezdecydowanych, którzy się wahali, kto w tym konflikcie ma rację. Teraz na tych dobrych wyjdą nauczyciele, bo zachowali się odpowiedzialnie, nie sparaliżowali matur, a zostali na lodzie bo rząd ma na "trzynastkę" dla emerytów, a nie ma na podwyżki dla nich. Pomijając emerytów, którzy są zadowoleni, młodszy obywatel zastanawia się, komu te 10 mld złotych, które było na stole, bardziej się przydało: emerytom czy nauczycielom. Wśród wahających się młodszych wyborców rząd na tym straci, jeśli oczywiście opozycja to nagłośni odpowiednio - mówi prof. Dudek. Problemy nierozwiązane Zdaniem naszego rozmówcy, zwycięzca jesiennych wyborów parlamentarnych będzie musiał zmierzyć się z pytaniem, co dalej z polskim szkolnictwem po likwidacji gimnazjów. - Okazało się, że jest gigantyczny problem ze szkolnictwem. Strajk nauczycieli pokazał, że jest gigantyczna frustracja nauczycieli i olbrzymie niezadowolenie z reformy. Reforma, którą przedstawiano jako panaceum na bolączki systemu, nic nie dała. Ale za pomocą strajku nie został rozwiązany żaden istotny problem - ocenia. Ekspert jest zdania, że efektem strajku będzie też podział w środowisku nauczycielskim. - Doszło też do olbrzymich podziałów między nauczycielami, którzy strajkowali, a tymi, którzy się nie przyłączyli. Strajk jest zazwyczaj czymś bardzo ludzi różniącym i konfliktującym, i tego też owoce będziemy zbierać. W jakimś stopniu te konflikty będą też musiały odbić się na uczniach - przestrzega. Nauczyciele zdeterminowani do walki? Pytanie, czy w kolejnych miesiącach nauczycielom wystarczy determinacji do walki o swoje postulaty. - Myślę, że Broniarz będzie próbował mobilizować nauczycieli, bo nie wierzę, że do września wynegocjuje podwyżki. Chyba, że PiS rzeczywiście przestraszy się skutków tego strajku poważniejszych jesienią - mówi ekspert. "Za chwilę ustawią się kolejni" Zdaniem prof. Dudka jest wysoce prawdopodobne, że jesienią czeka nas fala protestów płacowych także innych grup zawodowych. - Uważam, i mówiłem to już dwa lata temu, że PiS swoją propagandą uruchomił gigantyczne oczekiwania społeczne. Ludzie oczekują, że skoro gospodarka i budżet są w znakomitym stanie, to wszyscy będą dostawali podwyżki. Nauczyciele są oczywiście grupą największą. Inne grupy z budżetówki teraz obserwowały, jaki będzie wynik strajku nauczycieli, i dlatego PiS się tak bronił, bo wiedział, że jak nauczyciele wygrają, to za chwilę ustawią się kolejni. Wszyscy są sfrustrowani, mają poczucie, że zarabia się dużo lepiej, i kiedy mają się upomnieć o swoje, jak nie przed wyborami - mówi. - Tym bardziej, ze spodziewam się, że jesienią Jarosław Kaczyński ogłosi kolejną "piątkę". Prezes PiS czeka teraz na wynik wyborów europejskich. Jeżeli zobaczy, że wśród emerytów jest ponadprzeciętne poparcie, to wymyśli na jesienie jeszcze coś, żeby ich zmobilizować - przewiduje prof. Dudek.