Grzegorz Jasiński: Pani doktor, opublikowane informacje dotyczą z jednej strony tego, co w nagraniu z czarnej skrzynki usłyszał już kolejny zespół biegłych, a z drugiej strony odsłaniają pewne kulisy tego, jak od samego początku było prowadzone to śledztwo. Czy te informacje, w jednym i drugim aspekcie, są dla pani jakąkolwiek nowością? Czy czegoś nowego pani się dowiedziała? Maria Szonert - Binienda: Nie, niestety nie dowiedziałam się niczego nowego. Ujawnione zapisy z kokpitu stanowią daleko idącą amatorską interpretację, ukierunkowaną pod oficjalną tezę, czyli oficjalną wersję tragedii smoleńskiej. Te informacje, ten odczyt jest reklamowany szeroko jako dokładniejszy. Ja bym zakwestionowała to określenie - powiedziałabym, że jest to odczyt zmanipulowany. Jest to odczyt zmanipulowany, po pierwsze dlatego, że nie zawiera pewnych istotnych wypowiedzi, które były jednoznacznie określone we wcześniejszych dwóch profesjonalnych raportach. Po drugie zmienia treść wypowiedzi z kokpitu absolutnie kluczowych dla sprawy. Czyli nie rozwija, tylko zmienia treść kluczowych wypowiedzi. "Dowiedliśmy, że w Smoleńsku były wybuchy". Cały wywiad na RMF24 Poza tym, jeżeli chodzi o tak zwane dodatkowe odczyty, te 30 procent, o których słyszymy, to polegają one głównie na daleko idącej interpretacji, która na przykład stoi w sprzeczności z interpretacją, która wcześniej była przedstawiana na konferencjach smoleńskich. Tak więc cały ten odczyt nie zawiera istotnych wypowiedzi, natomiast manipuluje kluczowe wypowiedzi i zawiera daleko idącą interpretację dodatkowych dźwięków pod ustawioną z góry tezę. Tutaj szczególnie chciałabym się skoncentrować na kluczowej wypowiedzi, która została zmanipulowana. Mianowicie chodzi o godzinę 08:40:41. W tym miejscu we wszystkich raportach i odczytach ostatnich pięciu lat mieliśmy kluczową wypowiedź kapitana Protasiuka, na wysokości 100 metrów, czyli na wysokości decyzyjnej. Wypowiedź ta brzmiała "odchodzimy na drugie". Chciałam podkreślić z całą mocą, że nawet rosyjski raport pani Anodiny zawiera tę właśnie wypowiedź, mówiącą o tym, że kapitan Protasiuk na wysokości decyzyjnej wydał komendę odejścia, czyli nie lądowania, zgodnie z procedurami. I tu mamy dramatyczną sytuację, ponieważ autor dzisiejszego transkryptu, dzisiejszej rewelacji, znany pod pseudonimem "soundamator", który publikuje na salonie24 od dawna, zaraz po katastrofie smoleńskiej bardzo wcześnie w procesie dochodzeniowym stanął na stanowisku, że te słowa "odchodzimy na drugie" są źle odczytane, że naprawdę one znaczą "dochodź wolniej". Tę tezę forsował systematycznie przez wiele lat, gdyż oryginalny odczyt nie pasował do tezy "lądowania za wszelka cenę". I okazuje się dzisiaj, że mimo że pan ten jest całkowicie niewiarygodny i mimo że przedstawiciele prawni rodzin zakwestionowali jego udział w ogóle w zespole biegłych, okazuje się, że on miał możliwość pojechania do Moskwy i przywiezienia z Moskwy rzekomo wiarygodnego nagrania, w którym to nagraniu odczytał właśnie, dokładnie te słowa "dochodź wolniej", czyli potwierdził swoją tezę, którą forsował z wielkim uporem i zawzięciem od samego początku. Tak więc, argument, że mamy dokładniejsze odczyty jest nieprawdziwy. Mamy odczyt potwierdzający pewne tezy określonej grupy ludzi. I teraz, jeżeli można, chciałabym się odnieść do paru istotnych wypowiedzi. Do czego służy ujawnienie transkryptu? Ono służy do potwierdzenia tezy naciskowej i zdyskredytowania zarówno polskiego prezydenta, jak i polskiego generała, Dowódcy Polskich Sił Powietrznych, jak i polskich pilotów. Służy to do zdyskredytowania takiego - można powiedzieć, bolesnego zdyskredytowania Polaków - jak to czasami, niektórzy przedstawiciele właśnie tej grupy ostrzegali. Także tutaj chciałabym się odnieść do wypowiedzi pana Edmunda Klicha, który był akredytowanym polskim przedstawicielem przy komisji MAK-u, i który na waszej antenie, w radio RMF FM, 15 kwietnia 2012 roku powiedział - cytuję: "pewnym osobom zależało na tym, aby ukierunkować badania w stronę winy pilotów"- koniec cytatu. Chciałabym również przypomnieć wszystkim państwu, moim kochanym rodakom, że również Minister Obrony Narodowej, pan Bogdan Klich wypowiedział się, jakiś czas temu, bardzo konkretnie, że celem raportu MAK było skompromitowanie Polski poprzez uderzenie w polskich pilotów i pokazanie jako pijanego jednego z najważniejszych dowódców Wojska Polskiego. To są słowa pana Bogdana Klicha. Chciałam zauważyć, że dzisiaj z wielkim bólem przeczytałam na waszej stronie internetowej, że rewelacje eksperta o nicku "soundamator", czyli tego, który sam nazywał się amatorem dźwięku, właśnie te rewelacje zawierają wzmiankę o tym, że było podawane piwo na pokładzie samolotu, czyli wracamy do koncepcji pijanego generała Błasika w kokpicie. Jest to proszę państwa dla nas Polaków, dla wszystkich, którzy mówią po polsku, ogromny policzek, ogromny kolejny policzek. Jeszcze może jedną rzecz chciałam przypomnieć. Mianowicie to, że 8 stycznia 2013 roku prokuratura polska wydała oświadczenie w sprawie gen. Błasika. Chciałabym przypomnieć, że prokuratura w tym oświadczeniu powiedziała iż opinia z zakresów fonoskopijnych badań zapisu dźwięku wydana przez Instytut Ekspertyz Sądowych Sehna nie podaje żadnych okoliczności, które mogłyby uprawdopodabniać tezę o wywieraniu przez gen. Błasika wpływu na pracę i decyzję załogi samolotu. Zgromadzony materiał dowodowy pozwala też wykluczyć, aby doszło do kłótni między gen. Błasikiem a kapitanem Protasiukiem przed wylotem do Smoleńska. Podkreślono. również, że w toku śledztwa ustalono, iż pasażerom oczekującym na lot 10 kwietnia na terenie terminalu nie serwowano napojów alkoholowych. Napojów alkoholowych również nie zamówiono do samolotu na ten lot. Krótko mówiąc te oświadczenia wydane przez prokuraturę na podstawie badań Instytutu Sehna i innych procesów dowodowych dzisiaj pan amator, który działa z pozycji konfliktu interesu podważył i wykluczył na oczach całego świata. Bogdan Zalewski: Pani doktor, spróbujmy uporządkować tę bardzo skomplikowaną sytuację. Z jednej strony mamy oficjalne i prestiżowe instytuty badawcze w Polsce, takie jak Instytut Sehna w Krakowie, którego ekspertyzę pani zacytowała. A z drugiej strony mamy biegłych, ekspertów powoływanych przez Prokuraturę Wojskową. Jednego z nich pani wymieniła. To jest przypuszczenie, że niejaki "soundamator" to jest Andrzej Artymowicz. Jego bratem jest profesor Paweł Artymowicz, znany też w internecie pod nickiem, pod ksywką, pod pseudonimem YOU-KNOW-WHO , który wielokrotnie "wsławił się" różnymi "wrzutkami". Jak pani to ocenia? Czy to jest rodzaj dezinformacji? Pani dużo uwagi poświęciła tzw. wojnie informacyjnej, bardzo ważnym elemencie wojny wokół Smoleńska. M. S.-B. : Tak, wie pan, jeżeli chodzi o panów Artymowiczów to nawet trudno mi się wypowiadać, ponieważ pan Paweł Artymowicz wsławił się tym, że przez co najmniej dwa lata brutalnie atakował profesora Biniendę we wszystkich tzw. mediach głównego nurtu Rzeczpospolitej Polskiej. W wyniku jego kampanii powstały takie hasła propagandowe jak "Binienda kłamie", "błędy Biniendy" i tego typu rzeczy. To wszystko było w dużej mierze inspirowane właśnie przez tego pana. Chciałabym podkreślić, że pan prof. Paweł Artymowicz jest specjalistą z zakresu astrofizyki. Zajmuje się rozumiem pyłami kosmicznymi i nie ma nic wspólnego z wytrzymałością materiałów, czyli dziedziną, w której specjalizuje się profesor Binienda. B. Z. : A mimo to został uznany za eksperta, specjalistę zespołu doktora Macieja Laska (Zespołu ds. wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem, organu pomocniczego Prezesa Rady Ministrów). M. S.-B. : No właśnie, dlatego, że z punktu widzenia propagandowego to nie ma znaczenia. Niestety liczy się na to, że nasi kochani rodacy są na tyle niekompetentni, iż dla nich to jest wszystko jedno. Tak długo jak rzekomy ekspert jest profesorem i w dodatku za granicą to w zasadzie wystarcza. Jeden w USA, drugi w Kanadzie, a czym się zajmują, w czym się specjalizują, to jest już zupełnie nieistotne dla przeciętnego odbiorcy. I żadne media rządowe nie zwróciły nigdy uwagi w tej burzliwej krytyce prof. Biniendy na to, że główny jego krytyk po prostu nie jest kompetentny, by wypowiadać się w tej dziedzinie. Tak więc do dzisiaj Polacy o tym nie wiedzą, nie zdają sobie sprawy, że Pan Paweł Artymowicz nie ma żadnych kompetencji w dziedzinie wytrzymałości materiałów i struktur, i do dziś nikt w rządowych mediach nie zwrócił na to uwagi. Dlatego, tak jak mówię, ja w kwestii panów Artymowiczów mam bolesne doświadczenie, gdyż w wyniku ich działalności połowa polskiego społeczeństwa postrzega prof. Biniendę, który jest niezwykle szanowany i wysoce ceniony na Zachodzie, jako pierwszego kłamcę Polski. Dzieje się to za sprawą właśnie tej infoagresji, można powiedzieć nawale medialnej u podłoża, której leżą działania wręcz poniżej pasa. B. Z. : Można powiedzieć, że jest to spuścizna sowieckiego GRU, prawda? Taka dezinformacja, maskarada, przykrywanie jednych wydarzeń drugimi ? M. S.-B.: To znaczy ja bym powiedziała gorzej, że dla mnie to jest, niestety, ale propaganda goebbelsowska. Dlatego, że - przynajmniej tak ja to odczytuję - propaganda goebbelsowska charakteryzowała się wielką agresją w promowaniu oczywistego kłamstwa, czyli zakrzyczeć, bez względu na to jak głupi ma się argument. Jeżeli się go będzie głośno krzyczało odpowiednio długo to w końcu ludzie już, że tak powiem dla świętego spokoju, się poddadzą. I tutaj mieliśmy właśnie kampanię infoagresji. To była nawała medialna włącznie ze słynną "operacją Binienda", która została wdrożona 17 września 2013 roku - zwracam uwagę na bardzo specyficzną datę - artykułem pani Agnieszki Kublik na temat ekspertów Macierewicza. W tym artykule mężowi przypisano słynne cytaty "sklejałem modele samolotów, widziałem wybuchy w szopie" - wypowiedzi, z którymi mąż nie miał kompletnie nic wspólnego. Niemniej zostały one mu przypisane, a następnie 13 grudnia 2013 roku - zwracam uwagę na datę - ta właśnie pani Kublik za ten właśnie artykuł otrzymała szanowną nagrodę Grand Press za najlepszy artykuł roku 2013 w kategorii "news." Artykuł ten polegał na manipulacji, był oparty na kłamstwie i przestępstwie. "Dowiedliśmy, że w Smoleńsku były wybuchy". Cały wywiad na RMF24 Grzegorz Jasiński Bogdan Zalewski