Tygodnik "Gazeta Polska" ujawnił informacje z dokumentów sekcyjnych. Wynika z nich, że u niektórych ofiar katastrofy stwierdzono rozedmę płuc. W dokumentacji jest też opis wskazujący na krótkotrwałe, ale bardzo silne działanie ognia, co może świadczyć o działaniu fali termicznej. "Mechaniczne uderzenie samolotu o ziemię nie powoduje u ofiar katastrof rozedmy płuc, tylko co najwyżej zewnętrzne obrażenia, jak zgniecenie czy np. przebicie metalowymi odłamkami" - tłumaczy w rozmowie z "Codzienną" światowej sławy patomorfolog prof. Michael Baden. Amerykański naukowiec brał udział m.in. w badaniach zwłok prezydenta Johna F. Kennedy'ego oraz szczątków cara Mikołaja II. Jak tłumaczy, rozedma to choroba charakterystyczna dla palaczy papierosów. Pojawia się po dziesiątkach lat palenia tytoniu. Tymczasem żadna z osób, u których podczas sekcji stwierdzono rozedmę, nie paliła. "Jeśli ofiary katastrofy w Smoleńsku, u których podczas sekcji zwłok stwierdzono rozedmę, za życia regularnie się badały, to ciężko wytłumaczyć takie zmiany w ich płucach po katastrofie. Nasuwa się myśl, że na pokładzie tupolewa doszło do eksplozji" - mówi prof. Baden. Jak tłumaczy patomorfolog, podczas wybuchu powietrze będące pod ogromnym ciśnieniem dostaje się do płuc i prowadzi do tzw. nagłej świeżej rozedmy, niszcząc pęcherzyki płucne. Naukowiec powtarza, że konieczna jest sekcja wszystkich 96 ofiar. Jest zdziwiony, że do tej pory nie podano do publicznej wiadomości wyników sekcji ofiar, których ciała zostały pomylone. "Możliwe, że u wszystkich stwierdzono rozedmę płuc" - przypuszcza Baden.