Przypomnijmy, że Radio Szczecin podało w poniedziałek, że obecny marszałek Senatu - który jako lekarz chirurg zawodowo związany był ze Specjalistycznym Szpitalem im. prof. Alfreda Sokołowskiego w Szczecinie - kontaktował się w 2016 r. z prof. Agnieszką Popielą w sprawie wpłaty "na fundację". Chodzi o Fundację Pomocy Transplantologii w Szczecinie. Według rozgłośni - z korespondencji, do której dotarli dziennikarze, wynika, że Grodzki przyjął wpłatę, gdy matka Popieli walczyła z chorobą nowotworową. "Bardzo zdolny lekarz. Operował moją śp. mamę. Ale pamiętam też, że musiałam 'dać'. I nigdy tego nie zapomnę" - pisała wówczas Agnieszka Popiela na Facebooku. Jak podało Radio Szczecin, prof. Grodzki napisał wtedy w prywatnej wiadomości: "Bardzo proszę uważać z takimi opiniami, bo to może skończyć się oskarżaniem o zniesławienie. Jeśli Pani nie odróżnia wpłaty na fundację działającą przy szpitalu, która daje środki na zakupy sprzętu i szkolenia młodych lekarzy, od czego innego, to po prostu mi przykro". Teraz prof. Uniwersytetu Szczecińskiego łagodzi swoje stanowisko. We wpisie zamieszczonym na Twitterze wskazuje: "Żeby było uczciwie. Nigdy nie powiedziałam, że wpłata była warunkiem operacji. Nie! Mama była w normalnej kolejce do zabiegu. Wpłaciłam, bo czułam presję psychiczną". Słowa te spotkały się z ogromną krytyką internautów. Zarzucają oni prof. Popieli oczernianie obecnego marszałka Senatu i przypominają jej poprzedni wpis ze stanowiskiem w mocno oskarżycielskim tonie.