Jako pierwszy głos w piątek zabrał mec. Krzysztof Stępiński. W swojej mowie podkreślał, że jego klientka Monika B. nie miała obowiązku weryfikowania lotniska. "Wśród ofiar katastrofy było kilku najwyższych stopniem wojskowych, niektórzy nawet odpowiadali za stan lotnictwa w tym kraju, w związku z czym, gdybym miał szukać, że ktoś gdzieś czegoś zaniedbał, to powiedziałbym, że środowisko wojskowych" - powiedział adwokat. "Wysoki Sądzie, przez chwilę zastanówmy się nad taką sytuacją: pani B. mówi: 'w żadnym wypadku ten lot nie może się odbyć' (...) Pani B. odmawia realizacji zamówienia na lot. Przecież rwetes w prawicowych mediach byłby niespotykany: 'jak to jest, jakiś urzędniczyna z KPRM uniemożliwia najważniejszemu obywatelowi lot do miejsca, do którego chce polecieć'" - mówił mec. Stępiński. Mec. Stępiński w swojej mowie odniósł się także do prok. Józefa Gacka, który zajmował się umorzonym przez praską prokuraturę śledztwem. "To śledztwo zostało przeprowadzone przez jednego z najdokładniejszych prokuratorów, mierzyłem się z nim wielokrotnie na sali sądowej - i chapeau bas" - powiedział, nazywając prok. Gacka "bardzo trudnym przeciwnikiem". Jak wskazywał - mimo to śledztwo zostało umorzone. Obrońca kolejnego urzędnika KPRM Miłosława K. zaznaczył zaś, że "gdyby Kancelaria Prezydenta stosowała procedury, to ta sytuacja wyglądałaby skrajnie inaczej i należy sobie zadać pytanie, czy ten lot odbyłby się". Obaj obrońcy wnieśli o uniewinnienie swoich klientów. Głos obrońcy Arabskiego "Tak naprawdę szef KPRM nie miał wtedy kompetencji, wiedzy, aby się wgłębić, sprawdzić i ocenić, czy lot mógł się odbyć" - mówił obrońca byłego szefa KPRM Tomasza Arabskiego mec. Andrzej Bednarczyk. Wniósł o uniewinnienie swego klienta. Mec. Bednarczyk podkreślił w piątek, że "koordynator nie miał żadnego wpływu na proces związany z organizacją lotu". "Nie przypominam sobie dokumentu Dowództwa Sił Powietrznych, który wskazywałby na obowiązek szefa KPRM uczestniczenia w zabezpieczeniu lotu" - mówił. Jak zaznaczył, z materiału dowodowego w sprawie wynika, że rolą koordynatora było ustalanie terminów lotów najważniejszych osób w państwie i niedopuszczanie do nakładania się terminów takich lotów, co mogłoby uniemożliwić ich obsługę. Mec. Dubois: W tej sprawie przedstawiono imaginacje "Żeby mówić o odpowiedzialności wynikającej z art. 231, trzeba przede wszystkim wskazać, jaki był obowiązek i z czego on wynikał" - mówił ostatni z przemawiających obrońców mec. Jacek Dubois, dodając, że w tym zakresie "nie usłyszał wiele". "Obowiązków można nie dopełnić tylko w wypadkach, gdy taki obowiązek jest na daną osobę nałożony" - dodał. "Wydaje mi się, że trzeba patrzeć na odpowiedzialność czyjąś w ramach realnych zadań, a nie imaginacji oskarżenia, a w tej sprawie przedstawiono imaginacje, a nie rzeczywiste obowiązki" - powiedział adwokat. Powołując się na opinię jednego z biegłych powołanych w procesie, mec. Dubois podkreślił, że dyplomaci w ogóle nie powinni zajmować się kwestią dokumentacji. "Bo to jest rzecz specjalistyczna (...), dyplomata jest pocztylionem, a nie jest kimś, kto ma dokonywać korekt decyzji, które podejmują służby, które są do tego powołane" - wskazywał. Adwokat wskazał przy tym, że jego klient nie miał żadnych informacji nt. prawa lotniczego obowiązującego w Federacji Rosyjskiej, a prokuratura, umarzając postępowanie w 2012 r., pochwaliła postępowanie C. "Powiedziała, że jako urzędnik próbował ułatwić działania i współpracę innych organów" - powiedział. Mec. Zofia Józefowicz-Paszewska, obrońca Justyny G., drugiego oskarżonego w tym procesie pracownika ambasady, przekonywała, w żaden sposób nie udowodniono, że jej klientka umyślnie przyczyniła się do katastrofy w Smoleńsku "poprzez to, że dostarczyła na prośbę pani z MSZ kartę podejścia (do lądowania w Smoleńsku)". Proces trwa od 2016 roku Proces rozpoczął się w marcu 2016 r. Oskarżeni to poza byłym szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z lat 2007-2013 Tomaszem Arabskim dwoje urzędników tej komórki: Monika B. i Miłosław K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie: Justyna G. i Grzegorz C. Grozi im do trzech lat więzienia. Podstawą złożonego w 2014 r. prywatnego aktu oskarżenia jest art. 231 Kodeksu karnego, który przewiduje do trzech lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego. Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła prawomocnie śledztwo w sprawie organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska 7 i 10 kwietnia 2010 r. Oskarżycielami są bliscy kilkunastu ofiar katastrofy, m.in. Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna.