Podczas wtorkowego posiedzenia Sąd Okręgowy w Warszawie rozpoznał wnioski złożone w sprawie przez obrońców oskarżonych. Wnosili oni m.in. o odroczenie postępowania, umorzenia go lub skierowania do mediacji, a także o wyłączenie sprawy Krzysztofa Rybki do odrębnego postępowania i umorzenie go w stosunku do tego oskarżonego "z powodu braku faktycznych podstaw oskarżenia". Sąd po trwającej około pół godziny naradzie oddalił te wnioski, przychylił się zaś do wniosku obrońców Falenty o przełożenie rozpoczęcia procesu ze względu na już wcześniej sygnalizowane obowiązki obrońców w innych sprawach wyznaczonych na 17 i 19 maja. Prokuratura wniosła natomiast o odroczenie terminu wyznaczonego na 23 maja. Ostatecznie sąd wyznaczył kolejny termin na 20 maja, zaś kolejne na: 20 czerwca, 21, 22, 26 i 27 lipca oraz 5 i 8 sierpnia. Osobista obecność prokuratora - autora aktu oskarżenia, a także obrońców w przypadku tej sprawy jest szczególnie ważna, gdyż toczyć się ona będzie według procedury kontradyktoryjnej - formalnie obowiązującej od lipca zeszłego roku do kwietnia tego roku. Sąd musiał przy niej pozostać, bo w okresie obowiązywania przepisów przewidujących tą procedurę wpłynął bowiem do sądu akt oskarżenia. W modelu kontradyktoryjnym sędzia jest arbitrem rozsądzającym spór między oskarżycielem a obroną. Jedynie w wyjątkowych wypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami, sąd może dopuścić i przeprowadzić dowód z urzędu. Przed sądem we wtorek stawili się wszyscy oskarżeni: Falenta, Rybka i kelner Konrad Lassota (którzy zgadzają się na podawanie swych danych) oraz drugi kelner Łukasz N., który jest chroniony przez uzbrojonych antyterrorystów i na ławie oskarżonych zasiada w kamizelce kuloodpornej oraz kominiarce. Sąd zarządził, że na kolejnym posiedzeniu N. będzie już bez kominiarki, ale media mają zakaz fotografowania go. Sąd nie zgodził się też na utajnienie jego wyjaśnień - o co wnosiła obrona. "Mój klient nie zlecił podsłuchiwania gości warszawskich restauracji" Falenta i Rybka przed rozprawą zapewniali media, że nie mają sobie nic do zarzucenia. - Mój klient nie zlecił podsłuchiwania gości warszawskich restauracji. Jako właściciel przedsiębiorstwa o szczególnym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa, które zajmuje się przesyłaniem poufnych danych, miał stałe relacje z przedstawicielami polskich służb. Gdy dowiedział się o zjawisku nagrywania członków rządu, to ostrzegł przedstawicieli polskich służb, aby podjęli działania zmierzające do wyeliminowania takiego procederu. Tworzenie argumentacji opartej na założeniu, że sam na siebie donosił, jest niedorzeczne - powiedział Marek Małecki, adwokat Falenty. Falenta powiedział dziennikarzom, iż cieszy się z powodu sprawnego wyznaczania kolejnych terminów sprawy, gdyż - jak zaznaczył - liczy na jej wyjaśnienie i potwierdzenie swej niewinności. W sądzie stawili się też liczni pełnomocnicy pokrzywdzonych w sprawie, mających status pokrzywdzonych i oskarżycieli posiłkowych (m.in. mec. Mikołaj Pietrzak w imieniu b. szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza i szefa PKN Orlen Jacka Krawca oraz mec. Roman Giertych w imieniu b. szefa MSZ Radosława Sikorskiego oraz b. ministra finansów Jana Rostowskiego). Giertych: Może to być odczytane jako "ironia z pokrzywdzonych" Giertych mówił dziennikarzom, że będzie domagał się wezwania przed sąd ministra-koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego i b. szefa delegatury CBA we Wrocławiu Dariusza Duszy, aby "ustalić głębsze motywy podsłuchiwania polityków, niż ustaliła prokuratura". - Jesteśmy zdziwieni, że policja chroni oskarżonego N. w tej sprawie, jak w sprawach, które mają charakter mafijny - mówił Giertych przed sądem. Dodał, że może to być odczytane jako "ironia z pokrzywdzonych". We wrześniu 2015 r. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga wysłała akt oskarżenia w tej sprawie. Ustalono, że motywy działania oskarżonych miały charakter biznesowo-finansowy. Media twierdzą, że nagrania miały być zemstą Falenty za śledztwo w sprawie firmy Składy Węgla, w której miał udziały, a także próbą zdobycia ważnych informacji dla działalności gospodarczej. Według prokuratury Falenta miał zlecić wykonanie nagrań dwóm pracownikom restauracji - Łukaszowi N. i Konradowi Lassocie. Za takie przestępstwo grozi im i współpracującemu z nimi Rybce do dwóch lat więzienia. Akt oskarżenia obejmuje 81 zarzutów. 66 z nich dotyczy nielegalnego nagrywania gości dwóch warszawskich restauracji Sowa i Przyjaciele (38 zarzutów) oraz Amber Room (28 zarzutów). Śledztwo trwało 15 miesięcy i dotyczyło podsłuchiwania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych. Nagrano m.in. ówczesnych szefów MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, infrastruktury - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę, prezesa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego, szefa CBA Pawła Wojtunika. W sumie, podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań, utrwalono rozmowy ponad stu osób; prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97. Nie wszystkie złożyły wniosek o ściganie. Przesłuchanych zostało w sumie ok. 300 osób. Nagrani mogą w procesie zostać oskarżycielami posiłkowymi - mogliby wtedy zadawać pytania oskarżonym i świadkom, składać wnioski dowodowe oraz środki odwoławcze.