W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie za zamkniętymi drzwiami przesłuchał dwóch innych b. oficerów UOP - K.U. i W.F. (ich personaliów nie można ujawniać). Byli to prawdopodobnie funkcjonariusze z zespołu Lesiaka. Ostatni świadek - M.B. - został wezwany przez sąd na 15 lutego. Tego też dnia - jak poinformował przewodniczący składu orzekającego sędzia Sławomir Machnio - przewód sądowy zostanie zamknięty i strony będą mogły wygłosić mowy końcowe. 61-letni Lesiak - któremu grozi do trzech lat więzienia - nie przyznaje się do winy. Jest on jedynym oskarżonym w sprawie inwigilacji przez UOP w latach 1991-1997 polityków opozycyjnych wobec prezydenta Lecha Wałęsy i premier Hanny Suchockiej. Prokuratura zarzuca Lesiakowi przekroczenie uprawnień, m.in. przez stosowanie "technik operacyjnych" i "źródeł osobowych" wobec legalnych ugrupowań. Karalność czynu, o który prokuratura oskarża Lesiaka, przedawnia się w marcu 2007 r. W czwartek sąd oprócz przesłuchania świadków dokonywał też tzw. zaliczenia akt w poczet materiału dowodowego - czyli ostatniego przeglądu dokumentów zebranych w sprawie. Wśród tych akt jest odręczne oświadczenie Lesiaka. Pisał w nim m.in., że kontaktując się "ze znanymi sobie b. funkcjonariuszami SB" sprawdzał wiadomość, czy tzw. lojalka Jarosława Kaczyńskiego mogła być prawdziwa. Mieli mu odpowiedzieć, że nie słyszeli o tym, by J. Kaczyński w stanie wojennym podpisywał jakiekolwiek zobowiązanie dla SB (sfałszowanie tej "lojalki" w innym procesie potwierdził sąd - red.). "Oceniam, że dwa osobowe źródła funkcjonujące w ugrupowaniach prawicowych nie były w stanie zdezintegrować prawicy" - pisał Lesiak w tym oświadczeniu. Na jednej z wcześniejszych rozpraw Lesiak sygnalizował, że chce jeszcze skorzystać z prawa złożenia wyjaśnień - po zeznaniach wszystkich świadków. W czwartek nie sprecyzował, czy będzie zabierał głos w ramach procesu, czy w tzw. ostatnim słowie, po wystąpieniach prokuratora, oskarżycieli posiłkowych i ich pełnomocników oraz obrońcy.