Jan S. odpowiada przed Sądem Okręgowym w Warszawie za 14 przestępstw, w tym podżeganie do zabójstwa ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, prokuratora i policjantów, którzy prowadzili przeciwko niemu śledztwo, a także nakłanianie do nękania funkcjonariuszy i usiłowanie wręczenia im łapówek. Proces w tej sprawie ruszył w grudniu 2020 roku, dotychczas odbyły się trzy rozprawy, a sąd przesłuchał dwóch świadków. Proces od nowa Proces będzie toczył się od początku, bo przewodnicząca pięcioosobowego składu orzekającego w sprawie S. niebawem przechodzi w stan spoczynku. "W związku ze zbliżającym się terminem przejścia w stan spoczynku sędzi Danuty Kachnowicz, Przewodnicząca XII Wydziału Karnego na podstawie par. 65 ust. 1 Regulaminu wewnętrznego urzędowania sądów zarządziła skierowanie szeregu spraw, w tym sprawy przeciwko Janowi S. do Systemu Losowego Przydziału Spraw celem wylosowania nowego sędziego referenta. Postępowanie zostało przekazane do VIII Wydziału Karnego i będzie rozpoznawane przez sędziego Annę Ptaszek" - podała Samodzielna Sekcja Prasowa Sądu Okręgowego w Warszawie. Wynika, że zmiana sędziego rozpoznającego sprawę, w której pokrzywdzonym jest Zbigniew Ziobro, uniemożliwiła "Królowi dopalaczy" kontakty telefoniczne i widzenia. - Dyrekcja aresztu śledczego nie respektuje postanowień wydanych przez sędzię Danutę Kachnowicz, a przecież zmienił się jedynie referent sprawy. Organ nadzorujący jest ten sam i naszym zdaniem zgody na kontakt telefoniczny czy widzenia nie straciły na ważności. Odbieram to jako w pewnym sensie represje, bo naruszane jest podstawowe prawo oskarżonego, czyli prawo do obrony. Nie spotkałem się wcześniej z podobną sytuacją - powiedział mec. Antoni Kania-Sieniawski, obrońca Jana S. Więzień niebezpieczny 29-letni Jan S. nazywany "Królem dopalaczy" przebywa od 14 miesięcy w areszcie, obecnie w Areszcie Śledczym w Radomiu, osadzony jest jako więzień niebezpieczny. Do sądu doprowadzany jest w pomarańczowym uniformie, skuty kajdankami zespolonymi, pilnowany przez uzbrojonych w broń maszynową funkcjonariuszy. Podczas rozprawy przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga, który rozpoznaje sprawę dotyczącą handlu dopalaczami, jego adwokat podkreślał, że oskarżony obecnie "przebywa w zwierzęcych warunkach". Jan S. dodał, że gdyby jakieś zwierzę przebywało w podobnym miejscu, "obrońcy praw zwierząt wygraliby sprawę". Swoją celę opisał jako pomieszczenie "bez okna, bez dopływu do świeżego powietrza, z dziurą w ziemi jako latryną". Listy gończe Według śledczych za zabójstwo ministra sprawiedliwości prokuratora generalnego Jan S. oferował 100 tys. zł. Zdaniem prokuratury chciał w ten sposób doprowadzić do zaniechania prac nad zaostrzeniem kar za produkcję i handel dopalaczami, a samego Ziobrę oskarżał o to, że "zepsuł mu interes". Mężczyzna prowadził bowiem w Holandii firmę zajmującą się importem i eksportem materiałów chemicznych. Oskarżony miał planować zabójstwo ministra przy użyciu m.in. materiału wybuchowego, trucizny albo pierwiastka radioaktywnego. Do przyjęcia zlecenia nakłaniał osobę, która - jego zdaniem - potrafiła skonstruować ładunek wybuchowy. Jan S. miał też podżegać do zabójstwa prokuratora, który prowadził przeciwko niemu postępowanie dotyczące handlu dopalaczami oraz funkcjonariuszy z wydziału narkotykowego Komendy Stołecznej Policji, którzy rozpracowywali grupę przestępczą handlującą dopalaczami. Według prokuratury miał też nakłaniać do nękania policjantów, podszywając się pod nich na portalach internetowych. Namawiał też do tworzenia fikcyjnych zdjęć i filmów, które miały służyć zdyskredytowaniu śledczego. Mężczyzna był poszukiwany dwoma listami gończymi, dwoma europejskimi nakazami aresztowania i tzw. czerwoną notą Interpolu. Ostatecznie został zatrzymany na początku stycznia ub.r. w Milanówku pod Warszawą. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do stołecznego sądu w czerwcu 2020 roku.