W piątek poznański sąd okręgowy kontynuował proces Arkadiusza Ł., któremu śledczy zarzucają udział w grupie przestępczej i wyłudzenie lub próbę wyłudzenia w Niemczech, Szwajcarii i Luksemburgu w latach 2012-14 w sumie kilku milionów zł w różnych walutach oraz kosztowności: biżuterii, złota i złotych monet. Mężczyzna miał wprowadzać obywateli innych państw w błąd co do tożsamości, pozorując bliskie pokrewieństwo lub znajomość z nimi. Miał też podawać się m.in. za funkcjonariusza policji. Na ławie oskarżonych "Hoss" zasiada razem ze swoim bratem Adamem P. który odpowiada z wolnej stopy - w piątek Adam P. nie stawił się w sądzie. Obrońcy oskarżonych po raz kolejny wskazywali, że materiał dowodowy, w tym nagrania rozmów Arkadiusza Ł, które są podstawą aktu oskarżenia - są niewiarygodne. W piątek obrona złożyła do sądu wnioski o dopuszczenie dowodu z opinii biegłego tłumacza przysięgłego języka romskiego. Nielegalnie zdobyte dowody? Obrońca Ł. mec. Aleksander Kowzan podkreślił, że przeanalizował ze swoim klientem wszystkie stenogramy i jego klient uważa, że "co innego jest powiedziane, a co innego jest zapisane". "Te stenogramy zawierają też pewien błąd logiczny, a mianowicie - jest to opis rozmowy. Wielokrotnie pojawia się np. stwierdzenie, że 'Hoss' rozmawia o wyjeździe. Stenogram nie wygląda w taki sposób - musi literalnie odzwierciedlać brzmienie wypowiedzianych słów, a nie opierać się na jakimś parajęzyku" - powiedział. Już podczas poprzedniej rozprawy, na początku października, obrońcy wskazywali, że dowody z nagrań zostały zebrane nielegalnie. Wówczas sędzia Karolina Siwierska nie zgodziła się z tą argumentacją i odrzuciła wnioski obrońców o zwrócenie się do niemieckiej prokuratury z prośbą, by ta nadesłała zgody właściwych sądów na prowadzone w Niemczech podsłuchy kilkudziesięciu rozmów telefonicznych. Podkreśliła też, że "dowodu nie można uznać za niedopuszczalny wyłącznie na tej podstawie, że został uzyskany z naruszaniem przepisów postępowania". "Wobec czego do rozstrzygnięcia przedmiotowej sprawy nie ma znaczenia to, czy materiały operacyjne w postaci zapisów utrwalanych rozmów telefonicznych zostały zgromadzone z ewentualnym naruszeniem porządku prawnego obowiązującego w Republice Federalnej Niemiec, gdyż nie można uznać ich za dowody objęte bezwzględnym zakazem dowodowym" - mówiła. Obrońcy podkreślali wówczas, że "w procesie karnym nie jest możliwe wykorzystywanie nagrań zgromadzonych nielegalnie". "Nagrania rozmów miały miejsce w 2012, 2013 i do połowy 2014 r. Wtedy nie obowiązywał przepis, na który powołał się dzisiaj sąd. Ten przepis obowiązuje od 1 stycznia 2015 r. i dodatkowo był jeszcze w międzyczasie zmieniany. To, czy nagrania były legalne czy nielegalne, należy ocenić według przepisów obowiązujących w dniu kontroli operacyjnej, w dniu nagrywania" - mówił obrońca Adama P. mec. Paweł Sołtysiak. W piątek mec. Kowzan złożył wniosek o przekazanie sprawy prokuratorowi w celu uzupełnienia postepowania przygotowawczego i przedłożył w sądzie opinię dotyczącą nowelizacji tych przepisów. "W mojej ocenie, dla śledztw prowadzonych przed wejściem w życie tej nowelizacji, taka logika jest nie do przyjęcia" - zaznaczył. Opinię, którą obrona przedłożyła w piątek, została sporządzona przez kranistę prof. Michała Królikowskiego - autora tej właśnie nowelizacji. We wnioskach z opinii, profesor zaznaczył, że "jeżeli informacje pochodzące z kontroli rozmów telefonicznych zostały uzyskane w sposób sprzeczny z prawem, to stan ten aktualizuje zasada zakazująca opierania się na dowodach zebranych nielegalnie, niezależnie od następczego brzmienia art. 168a kodeksu postępowania karnego, co w konsekwencji powoduje, że materiał ten nie może zostać wykorzystany w sposób prawidłowy jako materiał dowodowy. Zgodnie z przepisami procesowymi, uzyskane w tym trybie informacje umożliwiały jedynie pozyskanie wiedzy, a nie mogą stanowić dowodu w tej sprawie". "Zdziwienie" prokuratury Prokurator Marcin Szpond z Prokuratury Okręgowej w Warszawie powiedział w piątek dziennikarzom, że "moment, w którym te wnioski się pojawiły, budzi rzeczywiście zdziwienie". Jak dodał, prokuratura odniesie się do nich po szczegółowym zapoznaniu się z uzasadnieniem obrońców. "Materiały zostały przekazane przez stronę niemiecką, tłumacze byli tłumaczami, którzy współpracowali ze stroną niemiecką, w związku z tym, my nie mamy wątpliwości co do jakości tych tłumaczeń. Są oczywiście rozbieżności, dotyczące sposobu ich przeprowadzania w procedurze polskiej i niemieckiej, natomiast tu mamy do czynienia z dwoma porządkami prawnymi. My nie widzimy tutaj takich zastrzeżeń, jakie widzi obrona" - powiedział prokurator. Podkreślił też, że "w trakcie śledztwa tego typu kwestionowania się nie pojawiły. Zresztą, przypomnijmy - także sami podejrzani rozpoznawali swoje głosy i wtedy takich zastrzeżeń nie zgłaszali". Sąd ma rozpatrzyć wnioski obrońców pod koniec listopada. Anna Jowsa