Wcześniej z udziału w głównym procesie grupy "Krakowiaka" wyłączył się inny sędzia zawodowy Zbigniew Radwan, powołał się przy tym na uchwałę Sądu Najwyższego z kwietnia tego roku. Wynika z niej, że jeżeli sędzia skazał już sprawcę danego przestępstwa, to nie może orzekać w procesie dotyczącym innego sprawcy tego samego czynu w oparciu o podobny materiał dowodowy. Na tę samą uchwałę powołali się dwaj główni oskarżeni - Janusz T., ps. Krakowiak i Zdzisław Ł., ps. Zdzicho - którzy chcieli wykluczenia sędzi Przybyły. Sędziowie Radwan i Przybyła skazywali już oskarżonych w innych procesach grupy "Krakowiaka". - Nie ma przesłanek, które mogłyby prowadzić do wniosku, że naruszona zostanie zasada bezstronności sądu przy rozpoznawaniu sprawy oskarżonych - powiedziała dziennikarzom rzeczniczka sądu Hanna Szydziak. Zaznaczyła, że każdy taki wniosek musi być rozpoznawany indywidualnie. O ile istniały podstawy do wyłączenia sędziego Radwana, to sędzi Przybyły już nie. Chociaż sędzia wydała już wyrok w innym procesie związanym z grupą "Krakowiaka", to jednak w toczącej się sprawie materiał dowodowy jest inny - uznał sąd. Decyzja sądu jest ostateczna, oskarżeni nie mogą się od niej odwołać, ale - jak przyznają prawnicy - mogą podnieść tę sprawę w apelacji. Proces gangu "Krakowiaka" w I instancji powinien się zakończyć po wakacjach. To jedna z największych spraw przeciwko zorganizowanej przestępczości w Polsce. Proces ruszył po raz pierwszy w lutym 2001 roku, odpowiadało w nim wówczas 36 osób. Sprawa została zawieszona po zaledwie dwóch rozprawach. Główny oskarżony, po awanturach, jakie wywoływał na sali rozpraw, został skierowany na badania. Janusz T. trafił na krótko do szpitala psychiatrycznego przy Areszcie Śledczym we Wrocławiu. Po kilku tygodniach lekarze uznali, że nic nie stoi na przeszkodzie, by mógł odpowiadać przed sądem. Po wznowieniu sprawy, prokurator po raz drugi odczytał akt oskarżenia w lipcu 2001 roku. Bez większych przeszkód proces toczył się do 2004 r. Wtedy zachorowała ławniczka. Drugi ławnik, zapasowy, półtora roku wcześniej zrezygnował z uczestniczenia w rozprawach i wyjechał za granicę. Trzeba było wylosować nowy skład ławników i powtórzyć ponad 130 rozpraw. Po wylosowaniu nowego składu orzekającego proces wznowiono po raz trzeci w styczniu 2005 r. Zdaniem oskarżenia, gang "Krakowiaka" działał od 1991 do 1999 roku, głównie w południowej Polsce i - jak zeznawali świadkowie koronni - liczył około 300 osób. Według prokuratury, grupa miała ustaloną strukturę i hierarchię, z niekwestionowanym przywódcą i "organami" wyznaczonymi do poszczególnych zadań - np. "egzekutor" zajmował się zabójstwami i wyznaczaniem kar niepokornym gangsterom, "skarbnik" dbał o pomoc prawną dla aresztowanych członków grupy i ich rodzin. W latach 90. "Krakowiak" podporządkował sobie mniejsze gangi w wielu miastach na południu kraju m.in. w Katowicach, Gliwicach, Kielcach, Wrocławiu i Bielsku-Białej. Z ich działalności czerpał zyski. Według prokuratury, "Krakowiak" współpracował też z innym znanymi przestępcami w kraju - "Nikosiem", "Masą" i "Oczkiem". Ten ostatni zasiadł na ławie oskarżonych w katowickim procesie - za zlecenie grupie Janusza T. zabójstwa konkurenta "Oczki" na Wybrzeżu - Wiktora F. Poza głównym aktem oskarżenia przeciwko członkom grupy do sądów trafiło ponad 20 innych. Niektóre sprawy zakończyły się już wyrokami. Np. w listopadzie ub. roku katowicki sąd skazał Janusza T. na 25 lat więzienia, a uważanemu za egzekutora jego gangu "Zdzichowi" sąd wymierzył karę dożywocia. Zgodnie z wyrokiem, pierwszy z nich będzie mógł wyjść z więzienia najwcześniej po 20 latach, drugi - po 30. Czterech pozostałych oskarżonych dostało kary od roku i ośmiu miesięcy do 13 lat pozbawienia wolności. Sprawa dotyczyła śmierci czterech osób i planowania zabójstwa trzech kolejnych - policjanta, prokuratora i świadka koronnego. Wyrok jest nieprawomocny.