Proces miał charakter niejawny, choć żadna ze stron procesu o to nie wnioskowała - dziennikarze oraz osoby z publiczności nie zostali nawet wpuszczeni na salę rozpraw. Autorem prywatnego aktu oskarżenia jest 24-letni sekretarz koła Młodzieży Wszechpolskiej w Gdańsku, Aleksander Jankowski. Działacz MW oskarżył Adamowicza o to, że "stosując siłę fizyczną" uderzył go ręką w pierś "powodując silną utratę równowagi oraz o bezpośrednie utożsamienie mojej osoby z faszyzmem". "A więc o takie zachowanie, które spowodowały znaczące naruszenie nietykalności cielesnej, poniżenie mojej osoby w opinii publicznej, oraz naraziły mnie na utratę zaufania potrzebnego do aktywnego udziału w miejskiej przestrzeni publicznej" podkreślił. Incydent w ratuszu Sprawa dotyczy wydarzenia, do którego doszło 7 listopada 2017 r. w Ratuszu Głównego Miasta w Gdańsku podczas wystąpienia Adama Michnika pt. "Dwie Niepodległości - 1918/1989 - wyzwania i bilans" w ramach Gdańskich Debat Obywatelskich, które są częścią rozpoczętych w ub. tygodniu gdańskich i pomorskich obchodów 100. rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. Tuż po rozpoczęciu wykładu kilkuosobowa grupa działaczy MW chciała wręczyć Michnikowi w ramach happeningu wiaderko z substancją imitującą smołę. Według relacji członków MW, Michnik kurtuazyjnie podziękował za przedmiot, ale potem agresywnie miał interweniować wobec nich prezydent Gdańska. "Ja osobiście poczułem się dotknięty, że pan prezydent naruszył moją nietykalność cielesną - to było pchnięcia z użyciem siły, co widać na filmikach. Doszło też ze strony prezydenta Gdańska do zniesławienia Młodzieży Wszechpolskiej, ponieważ nie jesteśmy ani organizacją totalitarną, ani faszystowską" - powiedział dziennikarzom, po zakończeniu rozprawy, Jankowski. Adamowicz: Humorystyczny akt oskarżenia Zdaniem Adamowicza, "nacjonalistyczna organizacja pod nazwą Młodzież Wszechpolska coraz bardziej agresywnie wchodzi w przestrzeń publiczną". "Próbuje poprzez ten proces zyskać legalizację takich zachowań typu agresywne przerywanie legalnych, otwartych spotkań, które odbywają się w naszym kraju" - powiedział mediom. Akt oskarżenia ze strony działacza MW prezydent Gdańska określił jako "humorystyczny". "Jeżeli ktoś się zapisuje do organizacji politycznej i nacjonalistycznej, to musi się liczyć z tym, że będzie oceniane jego zachowanie. I pan Jankowski ma pretensje, że publiczność nazwała go faszystą? To jest po prostu przedszkole. W akcie oskarżenia napisał nawet, że jego równowaga została naruszona - na filmie widać wyraźnie, że na dwóch nogach trzyma się bardzo sprężyście. Jesteśmy świadkami tego, że za pieniądze podatników marnuje się czas ważnego funkcjonariusza publicznego, samorządowca, ale i też czas sędziego, który być może miałby do rozstrzygnięcia ważniejsze sprawy" - ocenił. "Dość tego cyrku" "Moja rola polegała na tym, że jako współgospodarz spotkania i wieloletni przyjaciel Adama Michnika poczułem się moralnie zobowiązany, aby nie siedzieć biernie i nie patrzeć na rozwój wypadków i podszedłem, aby rozdzielić swoim ciałem Adama Michnika od agresora i powiedziałem 'dość tego cyrku, już swoje zrobiliście i możecie sobie pójść' i dotknąłem oskarżyciela - i to wszystko. Natomiast później ochroniarze już bardziej rześko wchodzili w kontakt fizyczny, można powiedzieć, że pchnęli pana Jankowskiego, ale ochroniarze nie są atrakcyjni, żeby podawać ich do sądu" - dodał Adamowicz. Kolejna rozprawa odbędzie się pod koniec maja. Sąd ma przesłuchać jako świadków m.in. trójkę działaczy MW oraz historyka, redaktora naczelnego "Przeglądu Politycznego" Wojciecha Dudę. W marcu sąd zaproponował obu stronom zawarcie kompromisu, ale mediacje się nie powiodły.