O decyzji Prezydium Sejmu poinformowała wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska (PiS), która w czwartkowym posiedzeniu uczestniczyła zdalnie, bo jest zakażona koronawirusem. - W wyniku głosowania na prezydium uznaliśmy, że kara jest zdecydowanie za wysoka, nieproporcjonalna do tego, co się działo - powiedziała Gosiewska. Jak dodała, komisja etyki, rozpatrując wnioski posłów Koalicji Obywatelskiej i Lewicy o ukaranie Lichockiej, nie wzięła pod uwagę całego przebiegu wydarzeń w Sejmie. Przyznała, że sama wystąpiła w czwartek w obronie klubowej koleżanki. - Byłam wtedy na sali obrad i pamiętam doskonale, że kiedy pani poseł Lichocka zabierała głos z mównicy, z sali posiedzeń wykrzykiwano bardzo obraźliwe sformułowania pod adresem pani poseł. To było bardzo nieprzyjemne i tych posłów, którzy - nie pierwszy raz zresztą - się w ten sposób zachowywali, żadna kara nie spotkała - zaznaczyła Gosiewska. Według niej prezydium nie było w sprawie Lichockiej jednomyślne. Za uchyleniem kary głosowali przedstawiciele PiS: marszałek Sejmu Elżbieta Witek oraz wicemarszałkowie: Małgorzata Gosiewska i Ryszard Terlecki. Przeciwko była wicemarszałek Małgorzata Kidawa-Błońska (KO). W posiedzeniu nie wzięli udziału wicemarszałkowie: Włodzimierz Czarzasty z Lewicy i Piotr Zgorzelski z klubu PSL - Koalicja Polska. "Nigdy nie dopuściłam się naruszenia Zasad Etyki Poselskiej" 7 sierpnia komisja etyki poselskiej udzieliła posłance PiS Joannie Lichockiej nagany za zachowanie w lutym bieżącego roku na sali sejmowej. 12 sierpnia Lichocka złożyła do Prezydium Sejmu odwołanie od uchwały komisji etyki w sprawie kary nagany. W czwartek Prezydium Sejmu uchyliło karę nagany nałożoną uchwałą komisji etyki poselskiej. W złożonym w sierpniu odwołaniu Lichocka zarzuciła uchwale m.in. błąd w ustaleniach faktycznych, polegający na, jej zdaniem, "nieuzasadnionym przyjęciu, jakoby wykonała gest wulgarny i obraźliwy". "Czym rzekomo miałam naruszyć zarówno powagę Wysokiej Izby, dobre imię Sejmu" - dodała. We wniosku Lichocka raz jeszcze zapewniła, że nigdy nie dopuściła się żadnego naruszenia Zasad Etyki Poselskiej. "Stanowisko Komisji należy uznać za całkowicie błędne i oparte na zmanipulowanym przekazie. Nie sposób zgodzić się z twierdzeniami zawartymi w uchwale, że wykonałam gest "powszechnie uznany za wulgarny i obraźliwy", gdyż takie znaczenie mojemu ruchowi ręką nadaje jedynie manipulacja polegająca na zwolnieniu tempa materiału filmowego z tego zdarzenia lub stopklatki. Zatem twierdzenie, że swoim zachowaniem naruszyłam powagę Wysokiej Izby, dobre imię Sejmu, jak i godność innych osób oparte jest na zmanipulowanej sytuacji" - oceniła posłanka. W uzasadnieniu wniosku oceniła, że "Komisja Etyki Poselskiej kompletnie zignorowała fakt niesłychanie agresywnego i naruszającego zasady przyzwoitej debaty zachowania posłów opozycji podczas jej wystąpienia". Według posłanki "oskarżanie jej o rzekomo wulgarny gest było kontynuacją agresywnej i obraźliwej napaści na nią podjętą przez polityków opozycji". Zwróciła uwagę, że Komisja Etyki nie wzięła pod uwagę jej kilkukrotnych sprostowań i wyjaśnień oraz przeprosin, które złożyła osobom, mogącym poczuć się urażone sytuacją. Lichocka dodała, że "Przewodnicząca Komisji Etyki Poselskiej z Klubu Parlamentarnego Lewicy osobiście angażowała się w akcję dyfamacyjną, która miała na celu zdyskredytowanie w opinii publicznej". Posłanka podała za przykład rozklejanie w Sejmie zmanipulowanych zdjęć, jak napisała "z rzekomo moim wulgarnym gestem". Lichocka podkreśliła, że jej intencją "nie było uczynienie żadnego gestu, który mógł być postrzegany jako wulgarny". Gest Joanny Lichockiej W lutym tego roku, gdy Sejm opowiedział się przeciwko uchwale Senatu o odrzucenie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji oraz ustawy abonamentowej zakładającej rekompensatę w wysokości 1,95 mld zł w 2020 r. dla TVP i Polskiego Radia, media społecznościowe obiegło zdjęcie Lichockiej, na którym widać było, jak posłanka trzyma wyciągnięty w górę środkowy palec. Lichocka zapewniała wówczas, że nie wykonała wulgarnego gestu, lecz jedynie przesuwała "energicznie dwukrotnie palcem pod okiem, bo była zdenerwowana". Lichocka przeprosiła wszystkich, którzy poczuli się urażeni. - Tam nie było żadnej złej intencji, ale jeżeli część wyborców tak to odebrała, to ja jeszcze raz mogę wyrazić słowa ubolewania - mówiła Lichocka.