- Po raz pierwszy się zdarzyło, że - w moim przekonaniu - przekraczając prawo organizatorzy demonstracji ostentacyjnie zablokowali jeden z istotnych elementów władzy państwa polskiego - oświadczył w środę Komorowski, odnosząc się do piątkowych wydarzeń wokół Sejmu. Jak mówił, "jest to przekroczenie normalnej, zdrowej, potrzebnej w każdej demokracji zasady prawa do demonstracji". Prezydent zaznaczył, że można demonstrować, jednak - jak podkreślił - "w zgodzie z przepisami prawa i bez anarchizowania życia publicznego w Polsce (...), tam gdzie uzyskało się wcześniej zgodę od odpowiednich władz". - W moim przekonaniu blokada Sejmu jest zjawiskiem nieprawdopodobnie groźnym. Powinna spotkać się ze zdecydowanym odporem opinii publicznej i wszystkich sił politycznych, także i wszystkich środowisk dziennikarskich jako zjawisko groźne dla polskiej demokracji - oświadczył Komorowski. "Trzeba szanować demokrację polską" Jak ocenił, można lubić albo nie lubić parlamentu czy poszczególnych parlamentarzystów, ale "trzeba szanować demokrację polską". - Przejawem tej demokracji jest swobodne funkcjonowanie parlamentu - podkreślił prezydent. Według Komorowskiego w piątek "próbowano - na pewien czas skutecznie - ubezwłasnowolnić serce polskiej demokracji". Jak oświadczył, jest to rzecz nie do zaakceptowania i wymaga w jego przekonaniu "ostrych decyzji i reakcji ze strony władzy wykonawczej w Polsce". Związkowcy z "Solidarności" zablokowali w piątek wszystkie wyjścia z terenu Sejmu w proteście przeciwko przyjętej tego dnia przez Sejm ustawie dotyczącej podwyższenia wieku emerytalnego do 67 lat dla kobiet i mężczyzn. Wcześniej przedstawicieli związkowców nie wpuszczono na galerię Sejmu. Demonstranci blokowali Sejm przez kilka godzin, uniemożliwiając posłom jego opuszczenie. Barierki wokół Sejmu powiązano łańcuchami. Decyzję o zakończeniu blokady podjęła Komisja Krajowa "S", która o godz. 18 zebrała się przed parlamentem.