W całej procedurze nominacji ma się pojawić nowy element, czyli zaproszenie na długą rozmowę z prezydentem. Jeśli po tej rozmowie poglądy kandydata na ambasadora nie spodobają się głowie państwa, to wtedy swoje ambicje będzie musiał raczej odłożyć na półkę. Współpracownicy Lecha Kaczyńskiego przekonują, że to nie zemsta a jedynie podążanie za logiką rządu. Jeśli premier i szef MSZ wymagają od kandydata na ambasadora jedynie słusznego poglądu i oglądu to prezydent, który ambasadorów mianuje postanowił postawić podobne wymagania. Kłopot w tym, że poglądy obu ośrodków władzy są skrajnie różne. Głowa państwa ma nadzieję, że takim ruchem zdoła zmusić rząd do kompromisu w sprawie przyszłych ambasadorów. Kompromisu polegającego na tym, że część mogłaby mieć poglądy Donalda Tuska a część Lecha Kaczyńskiego. Prezydent nie zapomina o swoich lojalnych współpracownikach, więc Anna Fotyga powróci. Na razie nie wiadomo tylko czy do samego pałacu czy też na przykład do podległego Kaczyńskiemu BBN.