Tusk, który jest bezsilny wobec prezydenckiej miłości do brukselskich szczytów, chce uwikłać go w pułapkę - albo Lech Kaczyński przedstawi w Brukseli stanowisko rządu i będzie namawiał do jak najszybszego wprowadzenia w Polsce euro oraz ekspresowej ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, co dla niego samego będzie sytuacją wyjątkowo niekomfortową, albo nie wypełni owych instrukcji, ale wtedy narazi się na groźbę odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu. Jak dowiedziała się reporterka RMF FM, urzędnicy prezydenccy zamierzają więc udowadniać, że rządowe wytyczne nie mają nic wspólnego z tematem szczytu, a euro i traktat nijak się mają do światowego kryzysu finansowego. Będą domagać się, by rząd przedstawił instrukcje ściśle dotyczące sektora bankowego, a nie ogólne tezy, do których równie dobrze można by dopisać zobowiązanie głowy państwa do forsowania np. podatku liniowego.