Na konferencji prasowej w Międzyzdrojach prezydent zaznaczył, że obowiązkiem zarówno jego, jak i premiera jest współpraca w sprawie szczytu UE. - Powinniśmy współpracować. Taki jest obowiązek obydwu stron. Temu służyła wczorajsza (nasza) rozmowa - podkreślił. Prezydent był pytany o to, jak ta współpraca będzie wyglądała technicznie - nie znalazł się bowiem w składzie delegacji zatwierdzonym przez rząd, a na szczycie każdemu krajowi przysługują tylko dwa miejsca. - Kolejne krzesło to nie wiem, czy będzie. Sądzę, że prezydencja francuska - każda inna zresztą, wszystko jedno (...) - raczej pozwoli usiąść prezydentowi, szczególnie że (...) to, iż (na szczyt) przyjeżdżają prezydent i premier jakiegoś kraju, jest rzeczą normalną i w tym nie ma nic dziwnego - mówił prezydent. Pytany, czy będzie siedzieć koło , powiedział: - Tam jest tak, że delegacje poszczególnych krajów siedzą obok siebie, to dlatego nie ma wątpliwości, że będziemy siedzieć obok siebie. Prezydent zapowiedział też, że jeśli premier chce jechać z nim na posiedzenie NATO, to nie ma nic przeciwko temu. - To samo dotyczy ONZ, gdzie gotów jestem spokojnie w przyszłym roku ustąpić panu premierowi - mówił prezydent. - Proszę bardzo, z góry ustępuję - dodał. Według niego, "istota tego nieprzyjemnego rzeczywiście sporu" z premierem polega na tym, że on "nie kwestionuje prawa premiera, żeby poleciał do Brukseli, to premier kwestionuje jego prawo". Dodał, że obecność premiera w Brukseli jest w okresie kohabitacji całkowicie naturalna. L.Kaczyński dodał też, że jest gotów do współpracy z premierem, ale "pod takimi warunkami", w których "urzędnicy rangi dyrektora departamentu nie będą mu przesyłali pism, w których odmawiają udzielenia mu informacji". - To jest sprawa pewnego typu kultury, który przed rokiem w Polsce doszedł do władzy - ocenił. Według Lecha Kaczyńskiego zarzut, że na szczycie UE w 2007 roku zgodził się na zapisy w pakiecie klimatycznym, które spowodują w Polsce podwyżkę cen energii elektrycznej o 90 proc., jest "absolutnie nieprawdziwy". L.Kaczyński odniósł się w ten sposób do poniedziałkowej wypowiedzi premiera, że - gdyby przyjąć kształt pakietu klimatycznego, na który zgodził się prezydent w 2007 roku - "naraziłoby to Polskę na wielomiliardowe starty w przyszłości i podwyżkę cen energii elektrycznej do 90 proc.". - Jeżeli ktoś usiłuje wmówić, że istnieją jakiekolwiek związki między przyjętymi wtedy konkluzjami, a ewentualną podwyżką cen energii, to mówi po prostu nieprawdę - powiedział prezydent. L.Kaczyński wyraził zdziwienie, że taki zarzut został wobec niego podniesiony. - Walka polityczna nie powinna polegać na tym, żeby otwarcie zarzucać komuś nieprawdę, łatwą do udowodnienia - podkreślił.