W ekipie Donalda Tuska wzburzenie. - Otrzymaliśmy pismo, w którym prezydent zaprasza premiera na kolejny szczyt UE, zupełnie jakby to on był gospodarzem! - irytuje się bliski współpracownik premiera. Co na to szef kancelarii Tuska? - Mogę potwierdzić jedynie, że pan prezydent poinformował o swoim udziale w szczycie - potwierdza Tomasz Arabski. O szczegółach listu prezydenta nie chce mówić. Co w nim było? Szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki twierdzi, że nic nie wie o tym, że prezydent miałby zapraszać premiera do Brukseli. Potwierdza jedynie, że list został wysłany. "Dziennik" dotarł do treści tego pisma. "Podjąłem decyzję o udziale w posiedzeniu Rady Europejskiej. Mam nadzieję, że również Pan premier weźmie udział w tym posiedzeniu" - napisał Lech Kaczyński. Właśnie to zdanie zostało odebrane przez polityków PO jako zaczepka. Bo dla nich jest oczywiste, że w sprawach unijnych to rząd rozdaje karty. Czy w Brukseli może dojść do nieporozumień między premierem i prezydentem? Najbliższy szczyt ma przynieść rozstrzygnięcia w sprawie pakietu klimatycznego. O jego obecną, niekorzystną dla Polski wersję PO obwinia właśnie Lecha Kaczyńskiego. - Brak kompetencji i niedoinformowanie poskutkowało w marcu 2007 roku zgodą pana prezydenta na zabójczy dla Polski pakiet klimatyczny, z którym musimy walczyć - mówi "Dziennikowi" szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak. Na szczycie nie powinno być jednak problemu. Jeszcze przed wylotem do Azji Lech Kaczyński rozmawiał z ministrem środowiska Maciejem Nowickim o sprawach klimatu. Na tym się nie skończyły wspólne przygotowania do szczytu. - Prosiliśmy o materiały w sprawie szczytu, są też kontakty robocze - zapewnia szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki. Po poprzednim unijnym szczycie, gdy szef kancelarii premiera odmówił prezydentowi samolotu, i po awanturze wokół uzgadniania składu delegacji rząd wyraźnie zmienił strategię. Tym bardziej że Donald Tusk publicznie oświadczył, że awantura o samolot była największym błędem pierwszego roku jego rządu.