Wieczorem na konferencji prasowej na dziedzińcu Belwederu prezydent powiedział, że po analizie systemu prawnego dotyczącego organizowania i przeprowadzania demonstracji, doszedł do wniosku, że jest on dobry, "aczkolwiek trudny do egzekwowania". Zdaniem Komorowskiego w tym zakresie muszą być podejmowane "dosyć zdecydowane i surowe decyzje". Prezydent powiedział, że dostrzega dwa obszary, w których można szukać rozwiązań z jednej strony ułatwiających skuteczne działania policji, a z drugiej - przenoszących w dużej mierze odpowiedzialność na organizatorów wydarzeń. Prace zlecono prawnikom - Zleciłem odpowiednie prace prawnikom i sądzę, że jest możliwe znalezienie zapisów, które by nowelizowały dotychczasową ustawę bez konieczności zmiany konstytucji, co jest w tym wypadku istotne, w taki sposób, aby w większym stopniu odpowiedzialność za szkody i zniszczenia w miejscach i czasie objętych zgodą na przeprowadzenie demonstracji jednak obciążała organizatorów - tłumaczył Komorowski. Zgodnie z art. 57 konstytucji każdemu zapewnia się wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich; ograniczenie tej wolności może określać ustawa. Prezydent powiedział też, że chciałby, aby pojawił się zapis, który ułatwi policji rozpoznanie osób zakrywających twarze - jak mówił - "dzisiaj często występujących w maskach albo z jakimś kamuflażem na twarzy uniemożliwiającym albo utrudniającym identyfikację". - W moim przekonaniu to leży w interesie także organizatorów manifestacji, aby było jasne, kto jest sprawcą naruszeń prawa i stwarza zagrożenie dla mieszkańców (...), stwarza także źródło wstydu dla nas wszystkich z tytułu tak hańbiących zachowań w dniu Święta Niepodległości - podkreślił Komorowski. "Awanturnicy z zagranicy to wstyd" Wyraził też "ogromny niepokój", że "ktoś mógł wpaść na pomysł, aby do Polski zapraszać spoza granic naszego kraju ludzi, którzy wyraźnie nie są zainteresowani świętowaniem polskiej niepodległości, a urządzaniem na polskich ulicach burd i awantur". - To po prostu jest narodowy polski wstyd - zaznaczył prezydent. Jak podała policja, wśród około 200 zatrzymanych w związku z piątkowym demonstracjami na ulicach Warszawy są osoby, które przyjechały z Niemiec. Kilka dni przed demonstracjami media podawały, że do stolicy przyjadą przedstawiciele niemieckich organizacji antyfaszystowskich. Natomiast wśród uczestników "Marszu Niepodległości" były też osoby z flagami Rosji, Słowacji, Serbii, Chorwacji i Czarnogóry. "Ogromny żal i ból" Prezydent podziękował rodakom, którzy chcieli obchodzić dzień polskiej niepodległości w sposób radosny i godny. Jednocześnie - nawiązując do wydarzeń podczas "Marszu Niepodległości" - Komorowski wyraził "ogromny żal i ból", że doszło do "zjawisk, które stoją w jaskrawej sprzeczności ze świętowaniem". Podziękował również służbom porządkowym. Powiedział też, że rozmawiał z komendantem stołecznym policji nadinspektorem Adamem Mularzem. - Wiem, że obrażenia policjantów nie są groźne, ale są faktem niesłychanie bolesnym - podkreślił Komorowski. Prócz starć narodowców uczestniczących w "Marszu Niepodległości" z policją na pl. Konstytucji i pl. Na Rozdrożu, w stolicy doszło też do bójki przedstawicieli organizacji lewicowych z grupą narodowców na Nowym Świecie. Policja zaczęła rozdzielać obie strony; doszło wtedy do ataku na funkcjonariuszy. Przedstawiciele organizacji lewicowych, niektórzy w kapturach, zabarykadowali się w kawiarni. Po kilku godzinach zostali wyprowadzeni przez policjantów do furgonetek.